Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sześć i pół

Rafał Darżynkiewicz
fot. archiwum
Nie przymierzając za tydzień z okładem poznamy terminarz Speedway Ekstraligi. Na układ spotkań i konkretne daty w kilku klubach czeka się z dużą niecierpliwością.

Znając przeciwników i terminy można w ekspresowym tempie przygotować karnetową ofertę dla kibiców. Zdążyć przed świętami to konkretny cel. Przecież taka całosezonowa wejściówka to idealny prezent dla kibica. Ligę zdystansowali organizatorzy leszczyńskiego Grand Prix Europy. Postanowili, zresztą jak najbardziej słusznie, na fali sukcesu naszych żużlowców jeszcze przed końcem roku sprzedać bilety na inaugurację cyklu. Podejrzewam, że miejsca na "Smoku" pójdą w ekspresowym tempie. Losowanie par i ustawienie ich w terminarzu będzie tylko przygrywką do sezonu 2011, bowiem dopiero w pierwszych dniach grudnia okaże się czy aby wszyscy, którzy w sportowej walce zapewnili sobie miejsce w elicie, dostaną zielone światło do startu. Licencja prawdę nam powie.

Trwa wyścig o wartościowych jeźdźców. Tych gwarantujących podniesienie sportowego poziomu drużyn jest niewielu. Można ich policzyć na palcach… jednej ręki. Popyt jest, ale rynek pusty. Królem finansowego polowania może zostać Hans Andersen. Paradoksalnie Duńczyk, który od kilku sezonów "cieniuje", wypadając z Grand Prix, stał się jednym z najbardziej pożądanych żużlowców. Na topie są także jego rodacy. Podbijanie sum w wyścigu o Leona Madsena, czy Nielsa Kristiana Iversena trwa w najlepsze. Nikt nie zamierza pasować, więc stawki idą w górę. Na wyższej finansowej półce trwa walka u uczestników Grand Prix. Andreas Jonsson, Rune Holta i Fredrik Lindgren - ci to mają eldorado. O Jasonie Crumpie nie wspominam, bo Australijczyk dzięki "wyścigowi" prezesów - według nieoficjalnych doniesień - zbliżył się do kosmicznej kwoty trzech milionów złotych za sezon. Tak wygląda "obniżane żądań finansowych zagranicznych gwiazd".

Jedni zacierają ręce i przeglądają oferty, inni płaczą. Wprowadzenie KSM niesie ze sobą ofiary. Wcale nie chodzi o kluby, które muszą pozbyć się czołowych jeźdźców. "Ofiary" to żużlowcy, którzy w zakończonym sezonie nie zostali sklasyfikowani - brak wymaganej liczby startów - a nie posiadają polskich paszportów. Przy ich nazwiskach pojawiła się średnia sześć i pół. Dużo jak na rajderów na dorobku czyli Aleksandra Łoktajewa, Lasse Bjerre czy Simona Gustafssona. Ten sam problem dotyczy weterana z Australii Adama Shieldsa. Grupa "ugotowanych" jest całkiem pokaźna. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Średnie urzędowe mogą być pomocne przy osiąganiu przez zespoły minimalnego KSM uprawniającego do startu w meczu. Piątka "ugotowanych" plus dwóch nieopierzonych juniorów.

Tanio, a przede wszystkim regulaminowo. Sportowa słabość zespołu "Sześć i pół" to żaden problem, bo po sezonie 2011 z elity i tak nikt nie spada. Przy trwającym rozbiorze zespołów z Częstochowy, a przede wszystkim Wrocławia, ta papierowa drużyna może znaleźć zastosowanie. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu zatrudnienie w Częstochowie Rafała Szombierskiego kwitowano uśmiechem politowania. Dziś "Szumina" jako odkrycie sezonu przebiera w intratnych ofertach.
Na koniec suplement do felietonu sprzed tygodnia. W pierwszej i drugiej lidze nie ma mowy o filantropii. Lukratywne kontrakty to wykorzystanie "legalnego sposobu na obejście regulaminu finansowego", bo pomysły działaczy wchodzą w życie dopiero jutro. Do północy obowiązuje zasada hulaj dusza piekła nie ma. Trzeba się tylko spieszyć. I wszyscy się spieszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska