Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taniec z bankiem, czyli znikająca rata kredytu

Andrzej Flügel 68 3248806 [email protected]
Maszyna zazgrzytała i nie wydała pokwitowania (fot. archiwum)
Maszyna zazgrzytała i nie wydała pokwitowania (fot. archiwum)
W starciu z machiną urzędniczą człowiek nie ma szans. Jest małym, nic nie znaczącym pyłkiem. A co dopiero z bankami? Oto przygoda jaka spotkała mnie ostatnio.

Mam kredyt w jednym z banków komercyjnych. Spłacam go od trzech lat. Zawsze terminowo. Bank ma dobrego klienta, ja dostałem pieniądze i jest OK.

Ale przed tygodniem, kiedy na trzy dni przed terminem wpłacałem w bankomacie (w moim banku nie trzeba stać w kolejce do okienka i można ratę wpłacić w bankomacie) maszyna zazgrzytała nie wydała pokwitowania i pojawiły się reklamy. W banku poinformowano mnie, że to się czasem zdarza. Padło na mnie, taki pech. Mam napisać reklamację, oni ją oczywiście uwzględnią. Napisałem. Poprosiłem też żeby, jeśli temat będzie załatwiany dłużej, nie naliczać karnych odsetek, bo przecież pieniądze wpłaciłem w terminie i nie jest moją winą, że bankomat uległ awarii. Zapewniono mnie że mam być spokojny. Z kopią pisma i pieczątką jako dowód, że reklamację przyjęto, pomaszerowałem do domu.

Spokój się skończył kiedy za cztery dni otrzymałem sms-a w którym bank powiadamiał mnie, że dotąd ,,nie wpłynęła rata kredytu”. Napisali mi, że o ile już zapłaciłem mam im wysłać zaświadczenie o dokonaniu wpłaty i podali numer faksu. Już się lekko zirytowałem. Przypuszczałem - naiwny - że po wpłynięciu mojego pisma ci od reklamacji powiadomią tych od kredytów. Nic z tych rzeczy. Oba piony jednego banku działają niczym dwa różne światy.

Zebrałem się w sobie. Skrobnąłem kolejne pismo, w którym wyjaśniam wszystko i dołączam reklamację z pieczątką jako dowód, że od kilku dni ktoś powinien o tym w centrali banku wiedzieć.

Kolejny kwiatek. Nie mogę wysłać faksu. Po prostu pod podanym numerem jest głucha cisza. Wściekam się. Po 20 próbach idę do zielonogórskiego oddziału banku. Panie są bardzo miłe. Też próbują wysłać fax i też im nie wychodzi. W końcu dzwonią do centrali. Urzędniczka z tamtej strony słuchawki nic nie wie o sprawie. Gdzie jest więc reklamacja wysłana sześć dni wcześniej? Nie wiadomo. Mówię, że to jakiś dramat. W obrębie banku jedna komórka nie potrafi przekazać drugiej sprawy, ustalić jak ją załatwić i powiadomić klienta. Wychodzi na to, że wpłaciłem pieniądze. Oni wiedzą, że one są, ale jakby nie wiedzieli, bo nie ma ich na moim koncie. Z kolei ci z kredytów, a ściślej już chyba z windykacji, już wiedzą, że wpłaciłem, ale jakby nie wiedzieli. Mrożek by tego nie wymyślił. Kiedy mówię co myślę panie się ze mną zgadzają. Tylko co one mogą. To wszystko centrala...

Dzwoni pani z centrali. Hurra, wreszcie ktoś się tym zainteresuje. Po sprawdzeniu danych, że ja to ja, pani raz jeszcze wypytuje o całą sytuację. Potwierdza, że dowiedziała się o tym przed godziną po telefonie z Zielonej Góry (gdzie więc, do cholery, jest pismo wysłane sześć dni wcześniej!). Mówi, że zaraz pójdzie do swojej szefowej zapytać co z tym zrobić. Proponuje mi wpłacenie jeszcze raz raty, bo załatwianie reklamacji trwa około miesiąca, a w tym czasie będą rosły odsetki. Mówię że raczej mnie nie stać by raz jeszcze wyszarpnąć z domowego budżetu taką sumę. Pani mówi żebym to przemyślał. Jest miła, współczuje i mówi, że jeszcze do mnie zadzwoni. Nie zadzwoniła...

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska