Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tiger zapomniał

PRZEMYSŁAW PIOTROWSKI (68) 324 88 06 [email protected]
Polska w ataku. Dariusz Rynkiewicz (z prawej) szuka miejsca do zadania ciosu trzymającemu gardę Niemcowi Filipowi Lorenzowi.
Polska w ataku. Dariusz Rynkiewicz (z prawej) szuka miejsca do zadania ciosu trzymającemu gardę Niemcowi Filipowi Lorenzowi. Mariusz Kapała
Gdy dwa lata temu mistrz świata Dariusz "Tiger" Michalczewski przyjechał do Gubina, przyszłość wyglądała wspaniale. Miała być nowa hala, gale i dobrze prosperująca szkoła boksu. Niestety nasz mistrz zniknął, a powołany klub musi samotnie walczyć o przetrwanie.

Michalczewski planował powstanie centrum boksu przy zachodniej granicy, w którym wspólne treningi mieli odbywać Polacy z Niemcami i gdzie można było rozgrywać wspaniałe gale. Miał również wspomagać finansowo Międzyszkolny Klub Sportowy Nysa i pomagać w rozwoju pięściarstwa w naszym regionie. Niestety, Tiger zniknął, a wszystkie jego zapowiedzi spełzły na niczym.

Wspaniała idea

Ideą powstania klubu na pograniczu polsko-niemieckim miała być wspólna praca sąsiadujących państw w rozwoju boksu. Chodziło o wyrwanie trudnej młodzieży z blokowisk i naprowadzenie jej na dobrą drogę. Michalczewski będąc znany i ceniony w obydwu krajach, miał nadzieję na nawiązanie dobrych stosunków między młodymi ludźmi na pogranicza. Aby mieli szansę na wspólne treningi, walki, gale bokserskie, które w pierwotnym planie miały ich jednoczyć i tworzyć wspólną więź i przyjaźń.

Mistrz zapomniał

Pierwsze miesiące zapowiadały owocną przyszłość. Powstały projekty działalności klubu na najbliższe lata. Niestety, każdy z nich zostawał po kolei odrzucany przez różne fundacje, także europejskie i urząd miasta. Sama fundacja Michalczewskiego "Równe Szanse" nie postarała się, aby pomóc działaczom gubińskim w przedarciu się przez zawiłą biurokrację. Zaczęły pojawiać się coraz większe problemy, głównie finansowe. Kontakt z samym Tigerem praktycznie się urwał i rok po jego przybyciu włodarze klubu zostali sami.

Walka o przetrwanie

Wielkie serce do boksu głównego trenera Roberta Siegela pozwoliło utrzymać szkołę na powierzchni. Wraz z działaczem Nysy, Adamem Malewiczem zaczęli szukać źródeł finansowania, aby klub mógł przetrwać.
- Obecnie mamy kilku sponsorów, którzy przekazują nam niewielkie kwoty pieniędzy
- powiedział Malewicz. - Na bieżąco pomagają nam w takich sprawach jak zakup sprzętu, strojów, wynajem pomieszczeń. Rozmawiamy również o dotacjach z urzędu w Gubinie na zorganizowanie w następnym roku gali, w której nasi wychowankowie będą mogli zmierzyć się z zawodnikami z bardziej doświadczonych klubów. Nie wykluczamy również walk z bokserami niemieckimi. Liczymy również na dotacje unijne, które bardzo by pomogły w rozwoju naszego klubu.

Polacy lepsi

Na piątkowym urodzinowym spotkaniu klubu Nysa można było zobaczyć wspólny trening pięściarzy z Polski i Niemiec. Nasi zawodnicy wyraźnie przeważali nad rówieś-nikami zza zachodniej granicy.
- Nasi wychowankowie zdecydowanie górują techniką i wyszkoleniem nad Niemcami - mówi trener Siegel. - Jest ich kilkunastu i mam nadzieję, że ta liczba będzie rosła. Staramy się uczyć chłopców typowej polskiej szkoły boksu. Poza tym są lepiej przygotowani wytrzymałościowo. Jeden z naszych najlepszych pięściarzy Michał Maciejun odszedł do gorzowskiego BKS-u i tam rozwija się dalej. Mam nadzieję, że wkrótce więcej takich talentów wyjdzie z naszej szkoły. Jeśli chodzi o Michalczewskiego, to absolutnie nie mam do niego żalu. Samym pojawieniem się dwa lata temu bardzo nam pomógł w zorganizowaniu wszystkiego. Reszta była chyba za bardzo rozdmuchana przez prasę i po prostu nierealna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska