Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tropem joannitów

Dariusz Brożek95 742 16 [email protected]
- Tablice z herbami rycerzy są jednym z nielicznych reliktów po zakonie joannitów na naszych terenach - mówi Andrzej Kirmiel, dyrektor muzeum w Międzyrzeczu.
- Tablice z herbami rycerzy są jednym z nielicznych reliktów po zakonie joannitów na naszych terenach - mówi Andrzej Kirmiel, dyrektor muzeum w Międzyrzeczu. fot. Dariusz Brożek
Gdyby joannici mieli swoje państwo, leżałoby na Ziemi Lubuskiej. Tu byli potęgą. Pamiątką po nich są nie tylko ruiny zamków i nazwy miejscowości. Także tablice herbowe rycerzy-szpitalników.
Tropem joannitów

Muzeum w Międzyrzeczu słynie z największej w Polsce kolekcji portretów trumiennych, tablic herbowych i inskrypcyjnych. W jej cieniu pozostaje dziewięć tablic herbowych joannitów, którzy mieszkali nad Wartą i Odrą. - To ciekawe i rzadkie eksponaty związane z historią tych ziem - mówi Andrzej Kirmiel, dyrektor muzeum.
Na drewnianych tablicach namalowano herby i napisy poświęcone rycerzom, którzy przed wiekami należeli do brandenburskiego baliwatu Zakonu Szpitalników św. Jana z Jerozolimy. Pojawili się u nas na początku XIV w. Przejęli majątki zlikwidowanego zakonu templariuszy. Początkowo ich siedzibą był Łagów (niem. Lagow), w XV w. przenieśli swą administrację do Słońska (Sonnenburg).
U schyłku średniowiecza brandenburski baliwat zakonu stał się potęgą. Joannici zostali wcześniej wyparci z Ziemi Świętej, utracili wyspę Rodos, ale w Nowej Marchii utworzyli swoiste państwo kościelne.

Oprócz Słońska i Łagowa, należał do niego m.in. Sulęcin i Chwarszczany. Sprowadzani osadnicy meliorowali nadwarciańskie bagna, karczowali lasy, uprawiali pola, budowali drogi, młyny i osady. Potrafili też pokazać pazur. W 1520 r. podczas wojny polsko-krzyżackiej razem z brandenburskimi najemnikami wyruszyli na pomoc zakonowi. Rajdem na nasze ziemie dowodził Wolf von Schönberg, jeden z najbardziej znanych w Europie kondotierów. Na ich drodze stał zamek w Międzyrzeczu. Najeźdźcy mieli ponad 20 ciężkich armat, ostrzelali mury, zdobyli warownię i wymordowali jej obrońców.
W XVI i XVII w. powodem waśni starosty międzyrzeckiego i łagowskich komturów było Templewo (Tempel) koło Bledzewa. Joannici przejęli je po templariuszach, ale mieszkańcy byli zobowiązani do świadczeń na rzecz zamku w Międzyrzeczu. Dlatego Templewo wraz z Boryszynem, Wielowsią i Zarzyniem nazywane były przez Niemców "polnische dorfer" (polskimi wsiami).

W siedzibie baliwatu w Słońsku joannici zgromadzili około 1,3 tys. tablic z herbami rycerzy zakonu. Zamek i kolekcja przetrwały sekularyzację, a potem II wojnę światową. W 1975 r. pałac spłonął. 13 lat później minister kultury Aleksander Krawczuk sprzedał tablice Szwedom. Za 35 tys. dolarów. Tymczasem dwa lata później joannicki zbiór wyceniono już na 5 mln dolarów! Teraz za pojedyncze tablice trzeba zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy euro. - Niestety, ponad 20 lat temu nie doceniono ich wartości - przyznaje Błażej Skaziński, który kieruje gorzowską delegaturą Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Reliktem kolekcji jest kilkanaście tablic, które ze względu na zły stan zostały w kraju. Po renowacji dziewięć trafiło do muzeum w Międzyrzeczu. Jak zaznacza Skaziński, to tylko depozyt. - Tablice wrócą do kościoła w Słońsku, ale najpierw należy tam zamontować odpowiednie zabezpieczenia - dodaje.
Najstarsza z tablic przechowywanych w Międzyrzeczu pochodzi z połowy XVII w. Należała do Georga Schrentreicha, komendanta twierdzy w Kostrzynie, który zmarł w 1644 r. Można ją zobaczyć w muzeum na wystawie poświęconej joannitom. Ekspozycję uzupełnia makieta zamku w Łagowie, archiwalne zdjęcia pałacu i kościoła w Słońsku, stroje i uzbrojenie walecznych zakonników. Cześć eksponatów wypożyczono z Fürstenwalde.

W Prusach zakon został rozwiązany w 1810 r. Jego dobra przejęło państwo. Dzięki pieniądzom z ich sprzedaży Prusacy spłacili Francji odszkodowania po przegranej wojnie z Napoleonem, zakończonej w 1807 r. traktatem w Tylży. W 1852 r. joannici zostali reaktywowani, ale jako świeckie stowarzyszenie. Należało do niego wielu przedstawicieli niemieckiej arystokracji, szlachty, elit politycznych i gospodarczych z ówczesnej rejencji frankfurckiej i prowincji poznańskiej, czyli terenów obecnego woj. lubuskiego. Zajmowali się działalnością dobroczynną, prowadzili szpitale, domy dla sierot i starców.
- Joannitą był na przykład Aleksander von Kalckreuth, pan na Kursku, który ufundował i wspierał szpital w Skwierzynie. Świadectwem joannickiej metryki lecznicy jest krzyż maltański w oknie głównego budynku - opowiada Kirmiel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska