Niemal dziewięćdziesięcioletnia kobieta zasypana przez konsultanta oferującego telewizję "n" lawiną słów, terminów i informacji, do tego niedosłysząca, tak naprawdę niewiele zrozumiała z proponowanej jej usługi. Ale się zgodziła i podpisała umowę. Potem okazało się, że coś, co miało w jej przekonaniu być za darmo, trzeba było opłacić.
- Chciałbym przestrzec innych przed takimi praktykami. A także zwrócić uwagę handlowcom telewizji, by mieli trochę szacunku dla starszych ludzi - irytuje się nasz czytelnik. - Nie twierdzę, że konsultant w rozmowie z teściową coś pominął. Pewnie wszystko zrobił ze swojego punktu widzenia, jak trzeba, tylko, że za szybko i zbyt nachalnie. Gdzieś wspomniał o darmowym miesiącu, ale teściowa zakodowała sobie, że to ogólnie jest darmowe. To czysta manipulacja i żerowanie na nieświadomych osobach. Zainkasował zadatek w wysokości 250 złotych i kazał czekać na instalację dekodera oraz anteny - opowiada czytelnik.
Dwa dni później w domu staruszki zjawiał się monter. Miał za kolejne 250 złotych sfinalizować umowę. Całe szczęście, że o wszystkim wiedział już zięć staruszki. Nie pozwolił monterowi na żadne prace i nie dał mu pieniędzy. - Wtedy zdenerwowany monter zadzwonił do konsultanta. Ten nie chciał z nim rozmawiać. Zresztą podobnie stało się, gdy i ja do niego dzwoniłem - opowiada.
Mieszkańcy Lipin dodatkowo nie zostali powiadomieni, że muszą napisać pisemne oświadczenie o zerwaniu umowy. Wmówiono im jeszcze, że zadatek nie podlega zwrotowi.
- Od każdej umowy zawartej z przedstawicielem firmy poza lokalem, np. w domu, na pokazie, można odstąpić w ciągu dziesięciu dni. Pisemnie, bez podawania przyczyny i bez finansowych zobowiązań. Chyba, że są przypadki, gdzie rzeczywiście zostało już rozpoczęte świadczenie przez przedsiębiorcę usług. Mam tu na myśli umowy zawierane na odległość np. przez telefon. Ale, żebym taką sytuację mogła potwierdzić, potrzebny jest wgląd w dokumenty - informuje rzecznik praw konsumentów Katarzyna Kwiatkowska.
- Firmy nagminnie stosują wszelkie chwyty, zmierzające do tego, by "złapać", jak najwięcej klientów. Prawa konsumentów są łamane, co jest niestety trudno udowodnić. Słowo przeciwko słowu to w sądzie za mało - przestrzega rzecznik. - Całe szczęście, że świadomość ludzi w kwestii możliwości walki o swoje prawa i rezygnacji z umów, jest coraz większa.
Rzecznik telewizji Justyna Durmaj zapewnia, że takie zgłoszenia są dokładnie sprawdzane i nie będą pozostawione bez wyjaśnień. - Dział sprzedaży odpowiada za naszych przedstawicieli. Weryfikują oni zarzuty i każdy wyjaśniają indywidualnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?