Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W płonącym wraku zginął 19-latek. Nikt nie próbował gasić auta (szczegóły, wideo, zdjęcia)

Jakub Pikulik, Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Na poboczu drogi, w rowie, leży roztrzaskany i spalony mercedes. Żaden z kierowców nie próbował go gasić. Zrobili to dopiero policjanci, a później strażacy.
Na poboczu drogi, w rowie, leży roztrzaskany i spalony mercedes. Żaden z kierowców nie próbował go gasić. Zrobili to dopiero policjanci, a później strażacy. fot. Jakub Pikulik
Na miejscu czuć jeszcze spaloną gumę i tworzywa sztuczne. Obok policja, strażacy i rodzina ofiary. Kobieta płacze. We wraku leży ciało 19-latka. Przykryte jest folią. Zginął w płonącym aucie.

[galeria_glowna]

Jest tuż przed ósmą rano. Trójka młodych mieszkańców Santoka jedzie w stronę Gorzowa. Jest ślisko. Drogę prowadzącą wzdłuż Warty pokrywa warstwa szronu.

Tuż po ósmej droga jest już zamknięta. Zakręt, a sto metrów za nim rozwieszona taśma i kilka pachołków. Błyskają koguty, stoją wozy policji i straży pożarnej, widać też gapiów. W pierwszej chwili nie wiadomo, co się stało. Dopiero później w oczy rzuca się leżące w rowie, doszczętnie spalone i roztrzaskane o drzewo auto. Jakie? Mercedes. Ale poznać je można tylko po kołpaku, na którym widać charakterystyczne logo. Na tylnej kanapie leżą zwłoki przykryte folią.

Według policji 19-letni kierowca auta zaczął manewr wyprzedzania. Być może jechał za szybko i wpadł w poślizg, być może "złapał" pobocze. To ustalą biegli. Wiadomo, że podróż dwóch 19-latków i 17-latka zakończyła się tragicznie. - Kierowca i 17-letni pasażer trafili do szpitala. Niestety, na miejscu zginął 19-latni pasażer mercedesa - relacjonuje Justyna Migdalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.

Było ślisko

Droga, którą jechali młodzi ludzie była śliska. Sprawdziliśmy: około godzinę po wypadku asfalt wciąż w niektórych miejscach przypominał lodowisko. Droga z Gorzowa do Santoka biegnie wzdłuż Warty, to otwarta przestrzeń, często na asfalcie osadza się tam szron. Dziś rano wciśnięty pedał hamulca natychmiast blokował koła, a od tego tylko chwila do wpadnięcia w poślizg. Potwierdzają to internauci:

"Byłem na miejscu zdarzenia jakieś 30 minut po wypadku. Nawierzchnia była oblodzona, więc nawet przy niskiej prędkości możliwy był poślizg. Kilka miesięcy temu mój kolega też rozbił auto na tej drodze i jechał jakieś 60km/h. Na szczęście nic mu się nie stało, ale sytuacja była bardzo podobna. Również uderzył tyłem samochodu" - pisze na naszym forum internauta [*].

Pomogli dopiero policjanci

W wypadku, do którego doszło w listopadzie zeszłego roku w Dąbroszynie (wieś oddalona o kilka kilometrów od Kostrzyna), również zapaliło się auto. Została w nim uwięziona młoda kobieta. Wówczas kilku kierowców rzuciło się na pomoc. Użyli gaśnic. Kobieta ocalała, ale kilka dni później niestety zmarła w szpitalu.

Dzisiaj w Santoku na miejscu wypadku nie leżała żadna opróżniona gaśnica samochodowa. Na drodze, którą codziennie podróżują do Gorzowa dziesiątki osób, żaden kierowca nie zdecydował się ruszyć na pomoc uwięzionemu we wraku 19-latkowi. - Na miejsce zdarzenia policjanci przyjechali przed strażakami. To oni zaczęli gasić pojazd - informuje Justyna Migdalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.

Jak płoną samochody?

Dlaczego samochody w czasie wypadków czasami stają w płomieniach? Teoretycznie są przed takim finałem zabezpieczone. W testach zderzeniowych przecież ,,tylko'' gnie się blacha i strzelają szyby. Ognia nie uświadczysz.

Ale testy z życiem niewiele mają wspólnego. - Podczas zderzenia z dużą prędkością w samochodzie może dojść do uszkodzenia instalacji elektrycznej. Wtedy możliwe są krótkie zwarcia - wyjaśnia nasz ekspert od wypadków Jerzy Machowina, rzeczoznawca z ponad 30-letnim stażem.

Potem drogi są dwie: krótkie zwarcie nie ,,łapie'' paliwa i kończy się szczęśliwie albo... - Albo dochodzi do gwałtownego pożaru - mówi specjalista.

Co w takich chwilach jest najważniejsze? Ucieczka. Należy natychmiast opuścić samochód i wynieść z niego wszystkich rannych. Najlepiej ułożyć ich z dala od auta.

Gasić, czy uciekać?

Co dalej? Jeśli ogień jest niewielki i opanował jedynie komorę silnika, można próbować gasić go samochodową gaśnicą (choć jedna najpewniej nie wystarczy i trzeba się ratować pomocą innych kierowców. Uwaga! Nie otwieramy maski, tylko lekko ją unosimy i tam wstrzykujemy pianę!). Dlatego zawsze warto mieć taką z ważnym atestem i trzeba wiedzieć gdzie się ją trzyma! Bo wielu kierowców błędnie zakłada, że nigdy im się ona nie przyda.

Jeśli jednak ogień jest duży i już szaleje w kabinie, nie warto zgrywać bohatera i ratować pojazdu. - Wówczas czekamy na strażaków. Życie jest najważniejsze - przypomina J. Machowina.

A dlaczego samochód tak łatwo się pali? - Bo poza blachami, składa się przeróżnych gąbek, wypełnień, plastików i płynów. W nich jest ukryta instalacja. Jeśli to zacznie się palić, szybko płomienie przechodzą głębiej i dalej. Palny jest też lakier i farba. To dlatego wraki są wypalone do gołych blach i szkieletów siedzeń - wyjaśnia obrazowo rzecznik gorzowskich strażaków Grzegorz Rojek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska