Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W południowej części Zielonej Góry znów buchtują dziki. Miasto chce je zmusić do odwrotu za pomocą środków chemicznych

Krzysztof Fedorowicz 0 68 324 88 19 [email protected]
- Między ulicami Wrocławską i Słowackiego buchtują dziki - zaalarmował "GL" Jacek Małaczyński, prezes ogrodów działkowych Związkowiec. - Krążą od stadionu po Osiedle Grunwaldzkie. Są tutaj od kilku dni. W tym roku pojawiły się miesiąc wcześniej niż w ubiegłym i znów robią duże szkody.

Jak wchodzą na ogrodzone działki? - Siatkę podnoszą ryjem i grzebią w poszukiwaniu pędraków i cebulek - wyjaśnia pan Jacek. - Prezydent powinien wreszcie zdecydować, co z tym fantem zrobić. Może należy je odstrzelić, a może wyłapać i wywieźć, ale sprawą trzeba szybko zająć się, bo ludzie spotykają te zwierzęta w środku dnia, choćby w drodze na cmentarz. Dziki już nie boją się człowieka!

Do urzędu miasta w poniedziałek wpłynęło zawiadomienie o dzikich zwierzętach buszujących w południowej części miasta.

- Wysypiemy tam odstraszające środki zapachowe - stwierdza Tomasz Nesterowicz, szef biura prezydenta. - Wiemy już, że są skuteczne, bo po zastosowaniu ich w innych rejonach miasta, mieszkańcy nie zgłaszali obecności dzików.

Przypomnijmy, że w sierpniu pisaliśmy na łamach "GL" o dzikach, które pojawiły się w północnej części Zielonej Góry - przy ulicach: Batorego, Strumykowej, Źródlanej i Energetyków. - Między innymi tam zastosowaliśmy środki chemiczne - przyznaje Nesterowicz. - W ten sposób możemy ograniczyć problem, jednak nie zlikwidujemy go. W ostatnich latach obserwujemy przerost populacji dzików, mamy łagodne zimy, a myśliwi nie odstrzeliwują ich w wystarczającym stopniu.

Nesterowicz apeluje do mieszkańców, by nie dokarmiali dzikich zwierząt oraz nie wyrzucali resztek pożywienia do podmiejskich lasów. Z tą opinią zgadza się prof. Zbigniew Jakubiec, pracownik wydziału nauk biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego, który śledzi zachowania zwierząt przystosowujących się do życia w obecności człowieka.

- I to przegęszczenie powoduje, że zwierzęta wciskają się na tereny zamieszkałe przez człowieka. A ludzie zaczęli dokarmiać dziki i cieszyć się z ich towarzystwa. Gdy dziki dostają kanapkę czy kawałek chleba, potem wracają do skupisk ludzkich albo aklimatyzują się w nowych warunkach - zauważa Jakubiec.

Profesor obserwuje dziki w Zielonej Górze od siedmiu lat. W swoich pracach naukowych dziki miejskie dzieli na przywabione - gdy nocą przychodzą i próbują się pożywić wśród śmieci, oraz ośmielone - to te, co zaczynają przychodzić w dzień i nie boją się ludzi. Ale wyróżnia też dziki zdemoralizowane - one podchodzą do ludzi i wręcz domagają się posiłku. - I często nie wykazują one żadnego strachu przed człowiekiem, bo ludzie próbowali je oswoić, właśnie za pomocą jedzenia - stwierdza profesor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska