Wtorek 14.30. W bibliotece głównej spory ruch. Marta Wiśniewska, studentka politologii, zbiera materiały do pracy magisterskie na temat sporu kompetencyjnego między premierem a prezydentem. Uczniowie Kuba Szkudlarek i Max Nowicki przyszli przygotować się z matematyki. Nic dziwnego wszak matura z tego przedmiotu obowiązkowa. Karolina Jamska czeka na fachowe książki z biologii, którą studiuje. I przegląda lżejsze nowości na wieczór...
Karolina Łuczyńska, studentka pedagogiki, nie wyobraża sobie, by przynajmniej raz w tygodniu nie odwiedzić biblioteki. I wziąć udział w klubie dyskusyjnym.
- Wypożyczam nie tylko w głównym gmachu, lecz w filiach, gdzie można zdobyć książki, które rozchwytywane są w Norwidzie - przyznaje.
Do filii przy ul. Kokosowej śmiało maszeruje, z książkami pod pachą, siedmioletni Michał. Zdradza, że lubi czytać wszystkie książki Grzegorza Kasdepki. A już o przygodach detektywa Pozytywki mógłby na okrągło... Cieszy się, że filie organizują tyle konkursów i imprez dla dzieci.
Ilu mamy w mieście czytelników? Blisko 27 tysięcy, w tym ponad 12 tysięcy wypożycza w 13 filiach, równomiernie rozsianych po całym mieście. Te wybudowane jeszcze za poprzedniego ustroju (bo obowiązkowo przy pasażu handlowym musiała być biblioteka) mają sporo metrów: przy ul. Ptasiej 330 m kw., przy Podgórnej - 220 m kw. Gorzej z nowymi, gdzie trzeba było negocjować ze spółdzielniami mieszkaniowymi.
- W większości są one wyremontowane i skomputeryzowane z automatyczną rejestracją wypożyczeń - mówi dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej Maria Wasik. - Jest problem z filią na Jędrzychowie. Mieście się ona w szkole i jest przerzucana z miejsca na miejsce. Staramy się teraz o lokal w centrum handlowym Intermarche. Poza tym staramy się też rozwiązać problem filii na os. Przyjaźni. Tam znajduje się ona w 18-metrowej kawalerce, a osiedle duże, czytelników wielu. Filia przy Ptasiej wymaga gruntownego remontu, lecz co roku radni spychają tę potrzebę na kolejny rok, nie zapisując jej w budżecie miasta.
Bo układ jest taki, że na utrzymanie gmachu głównego - wojewódzkiego - pieniądze daje marszałek, a na filie - miasto. Podobnie w Gorzowie, tam jednak z miejskiej kasy udaje się wykrzesać 1,5 mln zł rocznie, a u nas jedynie 1 mln zł.
Kłopot jest także z zakupami nowości. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w tym roku zamiast 90 tys. zł przekazało na ten cel 25 tys. zł. Podobnie ma być w przyszłym roku. Ratunkiem są m.in. zyski ze sprzedaży czytelnikom cegiełek, czym zajmuje się Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich. Rocznie to dodatkowo 30 tys. zł. Mieszkańcy nie żałują na ten cel złotówek. To i tak nie zmienia faktu, że w przeliczeniu na jednego zielonogórzanina kupujemy zaledwie 7 książek rocznie, a powinniśmy zgodnie z polską normą - 18. O unijnej - 25 książek - nie wspominając.
Dobrą informacją zaś jest ta, że dzięki unijnemu wsparciu - 6,5 mln zł - po 34 latach gmach główny doczeka się remontu, a dokładniej nowej elewacji.
- Zakres prac obejmuje wymianę elewacji, ocieplenie stropodachów, montaż wentylacji i wymianę instalacji centralnego ogrzewania - tłumaczy Bogusław Adamczewski, kierownik działu administracyjnego biblioteki.
Remont pozwoli w znacznym stopniu obniżyć koszty utrzymania budynku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?