Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Zielonej Górze podrożeją bilety MZK

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
- Jeszcze nigdy nie przeprowadzałam masowych zwolnień - mówi dyrektor Barbara Langner (fot. Mariusz Kapała)
- Jeszcze nigdy nie przeprowadzałam masowych zwolnień - mówi dyrektor Barbara Langner (fot. Mariusz Kapała)
Radni debatowali o podniesieniu cen biletów MZK. Sposób załatwiania sprawy przypomina grę w gorący kartofel. Chodzi tylko o to, na kogo będzie można zrzucić odpowiedzialność za niepopularne decyzje.

Czyli komu przysłowiowy gorący kartofel zostanie w ręce i go poparzy. Przypomnijmy: dziś bilet jednorazowy kosztuje w Zielonej Górze 2 zł. Cena ta obowiązuje od 10 lat. Gdy ją wprowadzano w 2000 r., zakład otrzymywał od miasta 200 tys. zł dotacji, w 2010 r. będzie to ok. 15 mln zł. I przez 10 lat żyliśmy w błogim nastawieniu, że firma komunikacyjna może działać bez podwyżek cen, a mieszkańcy nigdy za to nie zapłacą. Czy jest ktoś, kto wierzy w takie cuda?

Wygląda na to, że w taki cud gospodarczy uwierzyli miejscy politycy. I przez lata udawali, że nie ma tematu. Kolokwialnie mówiąc: teraz wszyscy udają niewiniątka.

Na wtorkową sesję wpłynęły dwie propozycje podwyżek. Pierwsza zakładała wzrost o 50 proc. cen biletów jednorazowych i okresowych. Druga odpowiednio o 50 proc. i 30 proc.

- Ustalanie cen biletów MZK zależy wyłącznie od radnych. To nie ja muszę podjąć tę decyzję - mówił prezydent Kubicki. I rzucił gorącego kartofla w stronę radnych. To była niezła prowokacja, bo wcześniejsze próby uzgodnienia czegokolwiek nie przyniosły skutku. A radni nie mogli się zgodzić na łatkę wyłącznej odpowiedzialności.

- Czemu nic nie mówiliście wcześniej? - mogli usłyszeć od radnych: szefowa MZK Barbara Langner czy wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk.

Faktem bezspornym jest, że nie wnoszono takich propozycji na sesję. - Bo radni nie chcieli podnosić podatków i cen. A to kryzys, a to rok wyborczy - tłumaczył prezydent Kubicki. Sam też jednak takich propozycji nie składał. A powinien był to zrobić.

Tak jak powinni byli tego przypilnować radni. Trudno przyjąć za wiarygodne tłumaczenie, że o podwyżkach wcześniej nie było mowy. Przecież co roku godzili się na zwiększanie milionowych dotacji do MZK. Nie pytali, jak długo tak można robić?

Radni gorącego kartofla chwytać nie chcieli. I odbili go na drugą stronę boiska. Podnieśli cenę biletów o 10 proc. A to oznacza, że muszą znaleźć w budżecie dodatkowe ok. 4 mln zł na dotację do MZK lub pogodzić się z dramatycznym cięciem kosztów u przewoźnika. W deklaracjach słownych pieniądze znaleźli bardzo szybko - zabiorą z budowy planetarium w kinie Wenus i z minizoo.

Tak gorącego kartofla prezydent nie chwyci do ręki. Zaraz go odrzuci, tłumacząc, że nie może zwiększać deficytu, a z kredytu może finansować jedynie inwestycje. A kino Wenus i minizoo to inwestycje. Wygląda na to, że by znaleźć pieniądze na MZK, trzeba będzie zabrać komuś innemu. I Kubicki znów będzie mówił, że to rola radnych.

Gdzie znaleźć brakujące pieniądze? W promocji, Winobraniu, administracji? Z tych pierwszych trudno będzie wyskrobać tyle pieniędzy, a oszczędności w administracji oznaczają zwolnienia.

Jednak kartofel będzie jeszcze bardziej gorący, gdy radni nie znajdą pieniędzy. Wtedy trzeba będzie ciąć w MZK. - Nie wiem, co zrobię. Muszę poradzić się prawników. Jeszcze nigdy nie przeprowadzałam masowych zwolnień - skarży się zdenerwowana dyrektor Langner, która przebywa na urlopie. Wcześniej zrobiła jednak zestawienie kosztów przy 10 proc. podwyżce, na podstawie obecnego budżetu. Jeżeli radni nie znajdą brakujących milionów, trzeba będzie ograniczyć komunikację o 15 proc. i zwolnić 28 pracowników. Do tego 14 straci pracę z powodu ograniczeń w komunikacji gminnej.

Zmiany bardzo dotkliwie odczują mieszkańcy sąsiednich gmin, gdzie podwyżki wyniosą 50 proc (bilety jednorazowe) i 30 proc. (okresowe). Wójtowie, którzy się na to zgodzili, przy okazji podnosząc dotacje do MZK, muszą się czuć wpuszczeni w maliny. Stoją jednak pod ścianą. Mimo podwyżek i zwiększania dotacji drastycznie spadnie ilość połączeń. W gminie Czerwieńsk i Zabór prawie o połowę, w Świdnicy o 63 proc. W tej ostatniej gminie oznacza to, że jeździć będzie, co trzeci autobus. Jedynie gmina Zielona Góra chce utrzymać wszystkie połączenia, ale musi dołożyć do autobusów 2,5 mln zł.

- Prezydent Łubicki, bo chce złupić mieszkańców, jest odpowiedzialny za obecną sytuację - mówił podczas sesji radny Jacek Budziński.

Radny Mirosław Bukiewicz zaproponował 10 proc. podwyżkę i ją przegłosowano. Od 1 marca bilety jednorazowe będą po 2,20 zł, a miesięczne po 76 zł.

Tymczasem gorący kartofel jest w grze. Kompromisu nie widać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska