Gdy ujawniliśmy ten skandal, wicedyrektor szpitala Piotr Dębicki obiecał wyciągnąć konsekwencje wobec lekarki, która w niegrzeczny sposób odmówiła rozmowy ze zrozpaczonymi bliskimi. Przypomnijmy, co mówiła: na pytanie o matkę odpowiada: ,,Do południa niech pan przyjdzie, ja nie jestem sekretarką'' potem ,,Pan twierdzi, że był zgon, a ja nie wiem, że coś takiego było'' i w końcu: ,,To nie moja mama''.
Jest mnóstwo wpisów
Na naszej stronie www.gazetalubuska.pl pod tą historią błyskawicznie pojawiło się mnóstwo wpisów. Wieczysław napisał: ,,Wyrazy współczucia dla rodziny. Pocieszam: nie jesteście pierwszymi (...) którzy tak zostali potraktowani przez gorzowski szpital''. ,,To jest skandaliczna sytuacja i tyle'' - stwierdził Jędrek. Emeryt dodał: ,,Kolejny raz okazało się, że lekarze nic sobie nie robią i człowieka traktują jak rzecz''. Internautce o pseudonimie Gość puściły nerwy: ,,Skandal. Gdyby to chodziło o kogoś z mojej rodziny, a ona by była taka bezczelna, to bym jej włosy z głowy wyrwała''.
Basia też nie mogła zrozumieć, dlaczego w ten sposób potraktowano dzieci zmarłej. ,,Ja na ich miejscu zrobiłabym większą awanturę (i wtedy przyjechałaby policja), nie wyszłabym ze szpitala, dopóki nie uzyskałabym informacji o swojej mamie. Łącze się z wami w żalu i smutku po stracie najbliższej osoby jaką jest MAMA.''.
To jeszcze nie koniec
I właśnie pod tymi wpisami wicedyrektor Dębicki napisał: ,,Bardzo mi wstyd za sposób, w jaki została potraktowana rodzina zmarłej pacjentki. Lekarka, która zachowała się w sposób - nie licujący z powagą sytuacji - otrzymała ode mnie oficjalną naganę. Przeprowadziłem również spotkanie z całym zespołem lekarskim oddziału neurologii (obecnie liczącym troje stałych lekarzy, dodatkowo czworo innych pełni jedynie dyżury), zwracając szczególną uwagę na to, że zwiększone obciążenie pracą, związane z odejściem trzech lekarzy z pracy w tym oddziale pod koniec 2008 r., nie może skutkować błędami o tak poważnym znaczeniu. W sprawach zgonów nie ma miejsca na pomyłki. Szpital wystosuje oficjalne przeprosiny wobec rodziny zmarłej'' napisał wicedyrektor.
Ale to nie kończy sprawy. Szpital chce wyjaśnić jeszcze dwie inne kwestie. Czy po śmierci kobiety personel próbował dodzwonić się do jej rodziny (pracownicy oddziału twierdzą, że tak, rodzina zapewnia, że nikt nie zadzwonił).
Ma być także sprawdzone, jakim cudem w telegramie znalazł się błąd w nazwisku zmarłej (to przez niego wyszło całe zamieszanie). - Pracownica wysyłająca telegram twierdzi, że (...) podobno przekazane były prawidłowe dane zmarłej. Zostanie to również oficjalnie sprawdzone - napisał na naszej stronie wicedyrektor szpitala.
Na koniec dodał: - Jeszcze raz chciałbym wyrazić żal z powodu zaistniałej sytuacji i zachowania podległych mi pracowników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?