MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wieczna wojna rodzeństwa

Grażyna Zwolińska
Joanna Jucha. Skończyła psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Prowadzi poradnictwo dla gimnazjalistów w Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Zielonej Górze. Od lat rozwija swoje umiejętności w zakresie psychoterapii. Jest matką 14-letniego Michała i 12-letniego Kuby. Kocha oglądać filmy, niekoniecznie amerykańskie.
Joanna Jucha. Skończyła psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Prowadzi poradnictwo dla gimnazjalistów w Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej w Zielonej Górze. Od lat rozwija swoje umiejętności w zakresie psychoterapii. Jest matką 14-letniego Michała i 12-letniego Kuby. Kocha oglądać filmy, niekoniecznie amerykańskie. fot. Bartłomiej Kudowicz
Rozmowa z Joanną Juchą, psychologiem.

- Dwunastoletni syn i czternastoletnia córka moich znajomych wciąż się ze sobą kłócą. Czy to normalne?
- Kłótnie są naturalną i zdrową formą wyjaśniania sobie przez rodzeństwo pewnych spraw, wyrażania emocji, wyznaczania granic, wywalczania własnych praw, głośnego przekazywania, że tego sobie nie życzą, na to się nie zgadzają. Kłótnia jest formą komunikowania się.

- Więc rodzice nie powinni się martwić?
- Powinni obserwować przebieg kłótni i ingerować dopiero w określonych sytuacjach. Bo ważne jest nie to, czy nasze dzieci się kłócą, ale jak. A najlepiej byłoby już od najmłodszych lat nauczyć je zasad zdrowego, konstruktywnego kłócenia się.

- Kiedy można powiedzieć, że nasze pociechy kłócą się konstruktywnie?
- Jeśli, nawet podnosząc głos, mówią o konkretnych sprawach i związanych z tym swoich emocjach. Np.: - Nie życzę sobie, żebyś ruszał moje rzeczy, bo... W takim momencie nie powinniśmy interweniować. Niech sobie wyjaśnią sprawę. Głośno i emocjonalnie wyrażając swoją wolę, uczą się relacji społecznych. Nie ma lepszej szkoły życia jak żywe, a nawet burzliwe, relacje z bratem lub siostrą.

- Ale my przychodzimy zmęczeni z pracy i chcemy mieć spokój...
- No właśnie. Więc wchodzimy i mówimy: - Ma być cisza! Ma być święty spokój! To błąd. Bo w ten sposób nie pozwalamy dzieciom uzewnętrznić do końca konfliktu, pokazać, czego która strona się domaga i ...pogodzić się w końcu. A tylko kłótnia, która kończy się porozumieniem i zgodą ma sens i może czegoś nauczyć.

- Czyli nie powinniśmy się wtrącać?
- Powinniśmy, ale wtedy gdy dochodzi do agresji, obrzucania się obelgami, kiedy padają uogólnienia w rodzaju: - Bo ty zawsze... - Bo ty nigdy... Wtedy interwencja rodziców jest potrzebna. Jeśli dzieci zaczynają się obrażać, albo nawet bić, musimy to przerwać. I jeśli wcześniej, gdy miały po kilka lat, nie uczyliśmy ich prawidłowego rozwiązywania sporów, to najwyższy czas, żeby z nimi o tym porozmawiać.

Nigdy jednak nie wolno etykietować: - Jesteście okropni, widzę, że się nienawidzicie. Jeśli widzimy, że dalsza kłótnia przyniesie więcej złego niż dobrego, można kazać każdemu pójść na godzinę do innego pokoju. Ale nie dlatego, że ma być cisza, ale żeby emocje opadły i można było potem porozmawiać spokojnie.

- A co, jeśli jedno dziecko przyjdzie do nas z prośbą: - Mamo, powiedz mu to i to.
- Musimy bardzo uważać, bo może chce nas wykorzystać do swoich celów i przy naszej pomocy coś sobie załatwić. Nie jest dobrze, gdy rodzic staje się stroną w sporze. Jeśli już dzieci się pokłóciły, najlepiej nie wnikać kto zaczął i kto co zrobił. Lepiej powiedzieć, że nie zgadzamy się na to, żeby w taki sposób rozwiązywali swoje problemy. Trzeba stwierdzić to głośno i wyraźnie. Nie wolno nam dać się ponieść emocjom. Wielu rodzicom, wyprowadzonym z równowagi, zdarzyło się przyłożyć jednemu i drugiemu dziecku. To może skończyć spór, jednak na dłuższą metę do niczego nie prowadzi.

- W swoich kłótniach dzieci nieraz naśladują rodziców, prawda?
- Tak. My, dorośli, często też nie potrafimy się konstruktywnie kłócić. A potem dziwimy się, że dzieci nas naśladują. Albo nawet nie zauważamy, że one kłócą się podobnie jak my. Wszystkie relacje międzyludzkie, podczas których pojawiają się silne emocje, są trudne. Czasem nagle ogarnia nas złość. Tymczasem w naszej kulturze złości nie wypada ujawniać. A skrywana prowadzi nawet do chorób. Zdrowsze psychicznie i fizycznie są dzieci (ale i dorośli), które mają możliwość swobodnego wyrażenia emocji. Jeśli brat zabrał siostrze ołówek, a ona sobie tego nie życzy, nie wnikajmy, czy jest to ważny powód do kłótni.

W nastoletnim wieku nawet małe rzeczy wywołują wielkie emocje. A jak są takie emocje, to trudno spokojnie rozmawiać. Czasem lepiej dziecku pozwolić wyrzucić je z siebie, niż mówić: -Uspokój się! Ale dobrze jest też podpowiedzieć, co z tą złością można zrobić. Np. pokopać piłkę. Wiele zaburzeń emocjonalnych u dzieci bierze się stąd, że chcąc być dobrą, a więc nie kłócącą się rodziną, każemy dziecku dusić emocje w sobie.

- A jeśli w przebiegu iluś tam kłótni rodzeństwa widzimy, że to jedna strona jest agresorem?
- Jeśli kłótnia nie jest sposobem załatwienia jakiejś sprawy, ale sposobem porozumiewania się, jeśli dzieci nie rozmawiają ze sobą, tylko się ciągle kłócą, trzeba szukać przyczyny tego stanu rzeczy. To może być kwestia walki o swoje terytorium, o uwagę rodziców, o sprawiedliwość, bo jedno ma więcej, drugie mniej. Jeśli jedno z rodzeństwa wyraźnie jest agresorem, należy zastanowić się, co dzieje się w tym dziecku, jakie ma problemy, skąd je przynosi. I nie wolno wierzyć, że dobrze jest, kiedy dzieci w ogóle się nie kłócą. Bo to może znaczyć, że nie mają ze sobą żadnej relacji, że żyją obok siebie.

- Z kłócącego się rodzeństwa zwykle wyrastają świetni przyjaciele…
- Bo miłość braterska czasem może wyglądać jak wieczna wojna.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska