Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki pożar

PIOTR JĘDZURA 0 68 324 88 13 [email protected]
Pracownicy firmy ratowali co tylko się dało chcą, żeby straty pożaru były jak najmniejsze
Pracownicy firmy ratowali co tylko się dało chcą, żeby straty pożaru były jak najmniejsze fot. Bartłomiej Kudowicz
Wczoraj spłonął w Krzywańcu zakład produkujący wyposażenie do przyczep kempingowych.

Około godz. 7.00 jeden z pracowników Cowan Möbel zauważył dym w magazynie. - Po chwili były już płomienie - mówi dyrektorka firmy Barbara Szymura.

Pracownicy zaczęli gasić ogień. Wezwano pomoc. Przyjechali zawodowi strażacy i ochotnicy.

Wielki pożar

- Błyskawicznie zareagowali pracownicy zakładu karnego, rozwinęli węże i zaczęli walkę z płomieniami - opowiada dyrektor Szymura.

Około 10.00 sytuacja była już opanowana. - Pożar był trudny, drewniany magazyn spalił się błyskawicznie - mówi szef zielonogórskich strażaków bryg. Waldemar Michałowski. W akcji uczestniczyło około 50 ogniowców.

Ogień prawdopodobnie wybuchł w pomieszczeniu z klejami i lakierami, a przyczyna pożaru nie jest jeszcze znana.

Na szczęście nikomu nic się nie stało. W dużym pożarze ucierpiał jeden pracownik. - Uderzył się w głowę i lekko zaczadził, trafił do szpitala - mówi bryg. Michałowski.

Obawy o pracę

Wczoraj przed płonącą firmą zebrali się jej pracownicy. - To dla nas jedyna szansa zarabiania na życie - mówili. Cowan Möbel produkujący elementy do przyczep kempingowych zatrudnia około 120 osób. - Jesteśmy w Krzywańcu od 10 lat - przypomina Szymura. Teraz ludzie boją się, że nie będą mieli gdzie pracować. - W okolicy nie ma fabryk, więc gdy nie będzie firmy, nie będzie i dla nas bytu - uważa Beata Najdek.

Wczoraj ratowali swój zakład. Zapewnili, że transport zamówionych towarów zostanie wysłany.

Pracownicy mają żal do żołnierzy. - Zadzwoniłam z prośbą o pomoc do pobliskiej jednostki wojskowej, usłyszałam, że dowódca musi się zastanowić, zamiast szybko pędzić nam na ratunek - mówi Najdek. Wojskowy wóz strażacki w akcji uczestniczył, choć dotarł później. - Mój zastęp gaśniczy był na miejscu pożaru i pomagał - mówi dowódca płk Tadeusz Kwiatosiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska