MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielki spisek

TOMASZ RUSEK 722 57 72 [email protected]
Przychodzi baba na policję i mówi, że ktoś ją truje gazem biologicznym. - Przesyła mi go do domu rurami od kaloryfera - tłumaczy. Śmieszne? Nie dla policjanta.

W Komendzie Miejskiej Policji zapewniają, że ,,dziwnych’’ (czytaj: takich, które zabierają tylko czas) spraw jest niewiele. Góra kilka procent. Na pewno nie paraliżują pracy ani nie odbijają się na mocach przerobowych policjantów. Ale są i wymagają sprawdzenia.

Wielki spisek

O szczegółach kosmiczno - spiskowo - zakręconych zgłoszeń policjanci nie chcą mówić. To z szacunku dla ludzi. - Wszystkie sprawy traktujemy tak samo poważnie. Nie oceniamy, nie wyśmiewamy - tłumaczy rzecznik KMP Sławomir Konieczny.
Owszem, czasem po żmudnym dochodzeniu wychodzi, że sprawa jest wymyślona, a zgłaszający chory, ale dopóki nie wypowie się fachowiec, policjanci nie mogą nikogo zbyć. - Prawo jest jasne. Musimy przyjąć każde zgłoszenie, ale przy okazji informujemy o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywego zawiadomienia - dodaje rzecznik.
KMP prowadzi m.in. sprawę próby gwałtu, którego chcieli dokonać ochroniarze znanego rumuńskiego zespołu O-Zone. Ponoć muzycy poderwali modą gorzowiankę na czacie internetowym i zaproponowali spotkanie. Tylko że wysłali na nie swoich goryli, a ci rzucili się na kobietę. Nad tą sprawą policjanci pracują już od kilku tygodni. Tak samo jak nad zgłoszeniem podtruwania gorzowianki bronią biologiczną. W ten proceder są ponoć zamieszani wszyscy prokuratorzy, ludzie z kręgów władzy...

Ze strachu przed żoną

Ale robotę gliniarze mają też przez fałszywe zgłoszenia. Tych jest więcej. - Pewnego razu przyszedł do komendy wstawiony pan z żoną. Opowiedział piękna historię, jak to wziął z pracy 2,5 tys. pożyczki. Zabrał kolegów na wódeczkę, a gdy trunki się skończyły, pojechał taksówką po kolejną flaszkę. Wysiadł, poszedł do sklepu, a taksówkarz specjalnie odjechał z jego saszetką z dokumentami, telefonem i całą pożyczką - opowiada gorzowski policjant.
Żona poszkodowanego natychmiast zażądała wszczęcia śledztwa. Chciała, żeby policjanci zablokowali drogi i urządzili obławę na nieuczciwego taksiarza. Wtedy dyżurny poprosił o numer rzekomo skradzionego telefonu. Wystukał podane cyfry i... usłyszał dzwoniący telefon. Dryndało za pazuchą okradzionego. - O! Przepraszam, dzwoni do mnie telefon! - stwierdził okradziony. - To ja do pana dzwonię - rzekł policjant. Później okazało się, że mężczyzny nikt nie okradł. Zwyczajnie przepił pożyczkę, ale ze strachu przed żoną wymyślił historię z taksówką.
Do tego dochodzą lewe stłuczki - wymyślane, żeby wyłudzić odszkodowanie - i fałszywe zgłoszenia kradzieży telefonów komórkowych (pismo z policji jest potrzebne, by rozwiązać umowę z operatorem).

Nawet dwa lata

Policyjne procedury, nawet gdy mundurowy podejrzewa, że ma do czynienia np. z chorym umysłowo albo kłamcą, są zawsze takie same. - Czasem wystarczy chwila, żeby zorientować się, że coś nie gra. Innym razem wszystko wychodzi przy oględzinach miejsca, gdzie miało dojść do przestępstwa, a czasem zgłoszenie sypie się przy przesłuchaniu rzekomych świadków. Ale bywa też i tak, że trzeba w końcu powołać biegłego, który potwierdzi, że zgłaszający jest chory - mówi jeden z policjantów KMP.
Za złożenie fałszywego zawiadomienia grozi do dwóch lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska