MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Władza zdecydowała

JULIUSZ SIKORSKI [email protected]
Na duchownych kierujących ordynariatami na Ziemiach Zachodnich i Północnych w pierwszej połowie lat 50. przez długi czas ciążyło odium tzw. ,,księży patriotów" -popierających politykę władz PRL. Sąd ten pokutował w literaturze ukazującej się w latach 90. Coraz częściej historycy dochodzą jednak do wniosku, iż teza jest zbyt dużym uproszczeniem.

W 1945 r. prymas polski August Hlond powołał dla tzw. Ziem Odzyskanych administratorów apostolskich. Ich tymczasowy status odpowiadał międzynarodowemu statusowi ziem, na których organizowali życie religijne napływających tu Polaków. Stolica apostolska z ustanowieniem stałych diecezji wstrzymywała się do momentu ostatecznego uregulowania kwestii granicznych w traktacie pokojowym. To jednak nie następowało. Pod koniec lat 40. władze państwowe zaczęły z coraz większym zdecydowaniem domagać się rozwiązania problemu.

Władza zdecydowała

Ataki na episkopat i oskarżenia o sprzyjanie niemieckim rewizjonistom nasiliły się po zawarciu na początku lipca 1950 r. przez NRD i PRL układu granicznego w Zgorzelcu. Rząd w Warszawie uważał bowiem, iż ostatecznie potwierdzona została nienaruszalność polskiej granicy zachodniej. Tym samym przeszkody prawne na drodze do powołania tu stałych diecezji uważał za zniesione. Watykan jednak oczekiwał w tej kwestii także porozumienia z drugim państwem niemieckim.
Episkopat, mając już bolesne doświadczenia z konfrontacji z władzami państwowymi, szukał różnych rozwiązań, które byłyby w stanie zadowolić rząd, przy jednoczesnym poszanowaniu praw, jakimi rządził się Kościół. Na próżno. Pod koniec stycznia 1951 r. jednostronną decyzją władze uznały, iż likwidują stan tymczasowości administracyjnej Kościoła na Ziemiach Zachodnich. Sprowadziła się ona do siłowego usunięcia z zajmowanych stanowisk administratorów apostolskich. Na ich miejsce zwiezieni pod przymusem księża konsultorzy (z organu doradczego administratorów apostolskich) wybrali wikariuszy kapitulnych. To oni mieli od tej pory sprawować rządy w ordynariatach. Według przekazów uczestników tych wydarzeń kierownictwo ordynariatem gorzowskim powierzono, zgodnie z wolą prymasa Stefana Wyszyńskiego, szczecińskiemu proboszczowi ks. Tadeuszowi Załuczkowskiemu.

Konsultorzy wybrali

Lokalne władze wybór uznały za korzystny. Stosunek tego duchownego do władz państwowych postrzegany był jako neutralny. Szybko jednak okazało się, iż nowy wikariusz był gwarantem realizacji polityki prowadzonej przez prymasa. Przejawiało się to m.in. w jego konsekwentnym sprzeciwie w kwestii usuwania ze stanowisk księży wadzących władzy państwowej.
Po niespełna trzynastu miesiącach sprawowania urzędu ks. T. Załuczkowski nagle zmarł. W tej sytuacji episkopat próbował przeforsować powierzenie wakującego stanowiska ks. Teodorowi Benschowi. Miał on zostać mianowany biskupem tytularnym dla ordynariatu gorzowskiego (co istotnie nastąpiło kilka miesięcy później). Władze państwowe jednak nie zaakceptowały tej propozycji, domagając się przeprowadzenia wyboru przez Radę Konsultorów. Nim jednak do tego doszło, konsultorzy posłali ze specjalną misją do prymasa ówczesnego wykładowcę Niższego Seminarium Duchownego w Gorzowie ks. Mieczysława Marszalika. W trakcie spotkania z kardynałem delegat miał przedstawić dwie kandydatury na urząd ordynariusza. Spośród nich prymas wskazał na osobę ks. Zygmunta Szelążka, wówczas dyrektora NSD w Słupsku. W ten sposób w zasadzie formalnością był wybór, który oficjalnie zatwierdziła Rada 15 marca 1952 r.

A ksiądz walczył

Miejscowe władze liczyły, iż nowy ordynariusz okaże się bardziej kompromisowy niż jego poprzednik. Po pewnym czasie doszły jednak do wniosku, ,,iż stosunek Kurii do obecnej rzeczywistości nie uległ zmianie, a nawet zaostrzył się’’. Z kolei szczecińscy urzędnicy wyznaniowi uważali, że ,,duchowny tylko tworzy pozory, że chciałby uczynić wszystko dla Państwa Ludowego’’. Zarzucano mu brak współpracy z władzami w kwestii usuwania ze stanowisk księży wrogo odnoszących się do władz państwowych oraz dyskryminowanie ,,księży postępowych" (propaństwowych).
Ks. Szelążek wielokrotnie stanowczo bronił interesów Kościoła. Mimo iż władze administracyjne uważały za nielegalny Wydział WSD w Paradyżu (przeniesiony z Gorzowa w 1952 r.), konsekwentnie przez kilkanaście miesięcy zabiegał o jego utrzymanie i prowadzenie. Kategorycznie sprzeciwił się próbie podporządkowania wydawanego w Gorzowie ,,Tygodnika Katolickiego" propaństwowemu stowarzyszeniu PAX. Pociągnęło to za sobą likwidację pisma. W obliczu bezustannych trudności ze strony władz w kwestii tworzenia parafii w 1954 r. w liście do premiera Cyrankiewicza upomniał się o prawo Kościoła do ich erygowania.

Zostawił uprawiony grunt

Ks. Zygmunt Szelążek kierował gorzowskim Kościołem do końca 1956 r. Jego pracę docenił następca, ks. bp Teodor Bensch, który objął urząd z nadania uwolnionego prymasa. W trakcie ingresu wskazał na liczne trudności, z jakimi musiał borykać się ks. Szelążek. Pracował skutecznie, biskup bowiem powiedział w katedrze: - Dzięki temu nie przyszedłem na ugory, ale na dobrze uprawiony grunt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska