Mistrzowie Polski mają problem. Optymiści powiedzą, że przecież Stelmet Falubaz zremisował 45:45 z "drużyną marzeń", która już przed sezonem miała na szyjach medale. Punkt cieszy, bo gdyby nie łut szczęścia w nieszczęściu, kiedy upadł Martin Vaculik, nawet tego mogliśmy nie mieć.
- Był to dla nas połowiczny sukces. Ale przy tych ogromnych i dużych problemach, bo u różnych zawodników różnie to wygląda, jakie mamy, uważamy to za sukces. Ciężko pracowaliśmy przez cały tydzień przed zawodami i bez tego nie mielibyśmy nawet punktu - ocenił trener Rafał Dobrucki.
Za to pesymista wyciągnie tabelę biegów i powie, że mamy tylko jednego żużlowca, który potrafi regularnie wygrywać biegi - Dudek (14 pkt.). Zapyta, co z liderami: Piotrem Protasiewiczem (6 i 3 bonusy) i Andreasem Jonssonem (10)? "Adrenalina" musi wydzierać każdą dwójkę po heroicznej walce. W niedzielę przegrał nie tylko z fenomenalnym Gregiem Hancockiem, ale także z Januszem Kołodziejem i Leonem Madsenem. Za to kapitan jest wolniejszy od większości rywali.
- Piotr przyzwyczaił nas do innych zdobyczy punktowych. Ma dużo pracy ze sprzętem, bo widać, że to nie jedzie. Anie ze startu, ani na dystansie te motocykle nie są szybkie. Wydaje mi się, że jako doświadczony zawodnik na pewno sobie z tym poradzi - skwitował "Rafi".
Co gorsza brakuje nam prowadzącego parę. Na czerwony kask absolutnie nie są gotowi Jonas Davidsson (1) i Rune Holta. Dlaczego Szwed zastąpił "Ryśka"? Na torze zaprezentował się równie słabo, jak Norweg.
- Przede wszystkim sprzęt Jonasa wygląda dużo lepiej. Jest znacznie szybszy i stąd taka decyzja. Wydaje mi się, że Rune Holta należy do tych zawodników, przed którymi jeszcze bardzo dużo pracy. Ten jeden trening, który odbył wczoraj, do końca mnie nie przekonał - ocenił Dobrucki. - Trzeba dodać, że Davidsson miał niefart. W jego drugim wyścigu startujący z pierwszego pola Madsen ewidentnie ukradł start. Mój zawodnik został wzięty w kleszcze i nie mógł już zbytnio gonić na dystansie.
Bardzo dobrym posunięciem kadrowym okazało się zastąpienie Łukasza Jankowskiego przez Ukraińca Aleksandra Łoktajewa. Ten ostatni prezentował się znacznie lepiej niż "Jankes" w Bydgoszczy. Łoktajew zabierał się z czołówką ze startu i gonił lidera bez oglądania się na asekurację ze strony Protasiewicza. - Łukasz ma pewne problemy i nie jest jeszcze do końca gotów, by startować w takich warunkach i przy tak wysokim ciśnieniu. Obawiałem się, że tego nie wytrzyma, a z kolei Alex jeździł na treningu obiecująco, uzyskiwał bardzo dobre czasy, walczył i widać było jego ogromne zaangażowanie.
Bardzo kwaśną minę miał po niedzielnym meczu prezes zielonogórskiego klubu Robert Dowhan. Powód? Słaba frekwencja, którą - jak można przypuszczać - spowodowała bardzo zła pogoda. Wielu fanów zostało w domach, bo myśleli, że pojedynek w ogóle się nie odbędzie. Inni postawili na środki masowego przekazu. Dowhan powiedział, że nasz klub wystąpił do gości z propozycją przełożenia spotkania w oparciu o prognozy pogody. Rywale się nie zgodzili, a deszcz i zimno zrobiły swoje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?