Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wracamy do spraw kryminalnych sprzed lat w Żarach i Żaganiu

Janczo Todorow
Technika idzie naprzód, śledczy wykrywają coraz większa liczbę przestępców. Niestety po świecie chodzą ciągle kryminaliści, których nie udało się złapać. Stare morderstwa i zuchwałe kradzieże do dziś nie dają spać policjantom.

Od dziś na będziemy chcieli przypomnieć zagadki kryminalne sprzed lat, które nie zostały rozwiązane do dziś. W ten sposób opowiemy szokujące historie, ale także chcemy pomóc policji.

Może uda nam się dotrzeć (teksty będą zamieszczone również w internecie) do światków tamtych wydarzeń. Może dziś nie będą się bali mówić i przyczynią się do złapania bandytów.

Nikt, nic nie widział

Zaczynamy od zbrodni w Żarach, która wstrząsnęła mieszkańcami. W biały dzień, nieznany sprawca wszedł do pawilonu handlowego Merkury (dziś Jysk), znajdujący się w centrum miasta i zastrzelił pracownicę lombardu. - Zabójstwo miało miejsce 13 lutego 1996 roku.

Oddano strzały z pistoletu w klatkę piersiową kobiety. Sprawcy nie udało się ustalić i dlatego w czerwcu tego samego roku sprawę umorzona - relacjonuje Kazimierz Rubaszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Prokurator dodaje, że sprawa ulegnie przedawnieniu po 30 latach. Do tego czasu, jeżeli pojawią się nowe okoliczności, śledztwo zostanie wznowione. - W ostatnim czasie pewien mężczyzna napisał do prokuratury i wskazał rzekomych sprawców. Jednak informacje nie potwierdziły się - dodaje K. Rubaszewski.

Wspomina Otto Weber, kierownik ówczesnego Merkurego: - Mnie akurat nie było w sklepie w czasie zdarzenia. Opowiadano mi, że klienci usłyszeli huk, nikt jednak nie zauważył, żeby ktoś uciekał. O motywach zabójstwa krążyły różne wersje. Ale jak było naprawdę, nikt nie wie.

Była pracownica sklepu opowiada: - Niczego nie słyszałam, ani nie zauważyłam. Mówili, że sprawcy weszli i uciekli od strony podwórka, bo do lombardu wchodziło się od podwórka.

W tamtych dniach miasto huczało od plotek. Wiele osób zastanawiało się jak to jest możliwe, że w środku dnia, w centrum miasta zastrzelono człowieka. Niektórzy bali się, że morderca zabije jeszcze inne osoby. Spekulowano na temat zbrodni, jedni opowiadali, że to zemsta za nieudaną transakcje, inni twierdzili, że to z zazdrości, bo podobno nic nie zginęło z kasy. Jakiś czas temu sprawa była omawiana w znanym programie telewizyjnym Michała Fajbusiewicza -"997". Nie przyniosło to jednak rezultatu.

Wycelował do kierowcy

I jeszcze jedna sprawa. Za niespełna 2 tygodnie minie 11 lat od czasu zuchwałego napadu na ambulans pocztowy na trasie Żagań - Iłowa.

- To było priorytetowe śledztwo w tamtym czasie w naszym województwie. Wtedy napady z bronią w ręku zdarzały się niezwykle rzadko - wspomina jeden ze śledczych pracujący przy tamtej sprawie. Nie ujawniamy jego danych, gdyż do tej pory pracuje on w służbach kryminalnych żagańskiej policji.

Cofnijmy się do 18 grudnia 1997 roku. Przed godz. 9.00 ambulans pocztowy z kierowcą i uzbrojonym konwojentem wyjechał z urzędu pocztowego w Żaganiu. Wiózł pieniądze - dokładnie 228 tys. zł - do kilku placówek pocztowych w okolicach Iłowej. - Jak na tamte czasy to była spora kwota - wspominają żagańscy policjanci.

Wróćmy do napadu. Na ówczesnej ul. Ilwiańskiej w Żaganiu (obecnie Lotników Alianckich), na wysokości bazy paliw, ambulans został wyprzedzony przez renault 19, w którym siedziało trzech mężczyzn ubranych w kominiarki. - Jeden z nich wycelował z pistoletu do kierowcy i zmusił go do zatrzymania. Pasażer renault przesiadł się do ambulansu pocztowego i grożąc bronią zmusił kierowcę do jazdy za autem napastników - wspomina żagański policjant.

Byli w telewizji

Na początku Żagańca samochody skręciły do lasu, gdzie napastnicy obezwładnili i związali konwojentów. Skrępowali ich zwykłą taśmą klejącą, zabrali pieniądze i zniknęli - wspominają policjanci.

Jeszcze tego samego dnia nasz rozmówca wracał od strony Żar. - Wtedy dostałem meldunek o spalonym aucie pod Gozdnicą. W czasie śledztwa jednoznacznie ustaliliśmy, że to samochód sprawców. Ich jednak do dzisiaj nie zatrzymaliśmy. Nie wiem kto kryje się za napadem - wspomina śledczy.

Dochodzenie trwało ponad 4 miesiące, aż wreszcie je umorzono. Policjanci z Żagania szukali pomocy w programie "997". - Niektórzy funkcjonariusze wystąpili nawet w materiale filmowym. Jeden z nich odgrywał tam nawet bandytę - wspomina oficer prasowa żagańskiej policji Sylwia Woroniec.

Telewizja jednak też nie pomogła. - Odzew był bardzo znikomy - wspomina policjant z sekcji kryminalnej.

Możesz pomóc - zadzwoń

Jeżeli masz jakieś wiadomości, które dotyczą tych spraw, a do dziś nie zostały ujawnione dzwoń i pisz do nas - ul. Mieszka I 13, 68-200 Żary, tel. 0 68 363 44 99 lub ul. Długa 2, 68-100 Żagań, tel. 0 68 377 02 20. Emaile: [email protected], [email protected]

Oczywiście zaalarmuj także policję - numer 997 dostępny w całej Polsce.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska