Ich lokatorzy mają nadzieje, że tak się stanie. Karolina Drahokoupill-Tychanycz mieszka przy ul. Kraszewskiego, na tyłach fabryki. Jest młodą, rezolutną kobietą. Z chęcią rozmawia o przyszłości Polskiej Wełny. Wie wiele na temat planowanej budowy. Wszak temat angielskiej inwestycji codziennie pojawia się w rozmowach z sąsiadami. Z powstaniem Focus Parku wiąże duże nadzieje.
Wstyd obskurnych murów
- Może wreszcie zrobią porządek w naszej dzielnicy. Teraz trochę się uspokoiło. Ale jeszcze nie dawno łatwiej u nas było o prochy niż świeże bułki. Jak powstanie piękny, duży obiekt to może przy okazji i nasze domy miasto wyremontuje. Przecież chyba będzie im wstyd obskurnych murów - rozważa Czytelniczka.
Na pytanie czy nie boi się, że będzie gorzej tylko wzrusza ramionami: - Tutaj już nie może być gorzej - odpowiada bez namysłu, kierując wzrok w stronę domów socjalnych, które w całym mieście cieszą się złą opinią. Odrapane elewacje, powybijane szyby w oknach i potworny bałagan to szara rzeczywistość początku ul. Kraszewskiego.
Spokój jak martwota
Kawałek dalej zaglądamy do Aliny Chmielak. Jej podwórko bezpośrednio graniczy z murem Polskiej Wełny. Jeszcze kilkanaście lat temu wielka suwnica w pracującej fabryce przesuwała się niemal nad głową pani Aliny. Po upadku zakładu zrobiło się spokojniej. Ale ten spokój wcale nie cieszy starszej kobiety. Od fabryki odgradza nas betonowy płot z drutem kolczastym. - Spokój jest. Ale to bardziej taka martwota. Mam nadzieję, że zakład zmartwychwstanie. A z nim i my ożyjemy. Pewnie nowe ogrodzenie zrobią. No bo takiego chyba nie zostawią, jak w obozie koncentracyjnym. A może przy okazji naszym chałupom pomogą. Bo ledwo stoją - żali się kobieta i wskazuje na ściany. A tam pełno spękań, tynk odchodzi, cegły odpadają a w najlepszym wypadku wychodzą na wierzch. - Tak nas chyba nie zostawią. Obskubanych obok wielkiego świata… - zastanawia się kobieta.
Są tacy, co nie wierzą
Jeszcze bliżej fabryki mieszkają lokatorzy domów przy ul. Sowińskiego. Ze swoich okien mogą zaglądać do starej fabryki. Tu nie wszyscy o Polskiej Wełnie chętnie rozmawiają. Dlaczego? Wiele widzieli, jeszcze więcej przeżyli. Wchodzimy na piętro jednego z budynków. Otwiera młoda kobieta. - Że niby wielką Europę będziemy mieli za rogiem? Ja w to nie wierzę. Prędzej emerytury dożyję nim Polska Wełna znów zaświeci blaskiem - odpowiada. Więcej nie chce mówić. - Mamy inne problemy - rzuca.
Żeby kamienica się nie zawaliła
Jakie to problemy? Pewnie takie jak Zofia Suchorska z ul. Zielonej. Starsza pani mieszka w poniemieckiej kamienicy od 1945 roku. Na wspomnienie o Polskiej Wełnie z czasów dawnej świetności zamyśla się chwile, po czym drżącym głosem zaczyna wspominać. Pani Zofia przepracowała w Polskiej Wełnie kawał czasu. - Gdzie? Na Kocach byłam brygadzistką. Na kocach, czyli koce tkaliśmy - mówi staruszka.
Kobieta codziennie wychodzi na ogródek. Pierwsze co widzi, to wielki billboard informujący o powstaniu centrum handlowo-rekreacyjnego. Jak większość mieszkańców pani Zofia cieszy się, że Polska Wełna ożyje. Ale ma też obawy. - Czy moja stara chata to wytrzyma? Pewnie głośno będzie i pełno ludzi. Ale może i u mnie coś niecoś wyremontują. Żeby kamienica się nie zawaliła... - kończy z uśmiechem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?