Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybrali pracę w mundurze

Paweł Tracz
Kiedyś występowali na arenach sportowych, dziś pracują w różnych zawodach. Kilku z nich nie potrafi jednak zerwać z ukochaną dyscypliną i po latach wraca do sportu.

Krzysztof Lipiński przez wiele lat był saneczkarzem UKS Nowiny Wielkie. Razem z partnerem Marcinem Piekarskim zdobył medale mistrzostw Polski oraz reprezentował kraj w Pucharze Świata. Ze sportem skończył zaraz po zimowych igrzyskach olimpijskich w 2006 r., które były ukoronowaniem jego kariery.

Czeka na wakat w straży

- Występując w Turynie, spełniłem największe marzenie - mówi Krzysztof. Sport był ważny w jego życiu, ale wolał myśleć o przyszłości. - To był mój samodzielny wybór i przemyślana decyzja - wyjaśnia były olimpijczyk. Decyzję o rozbracie ze sportem podjął już pół roku przed startem na olimpiadzie. - Gdybym zrezygnował na przykład teraz, postawiłbym Marcina pod ścianą. Musiałem dać mu czas na znalezienie nowego zawodnika, z którym mógłby solidnie przygotować się do igrzysk w Vancouver - wyjaśnia były zawodnik. Ze sportem nie zerwał definitywnie. Trzy razy w tygodniu prowadzi zajęcia na siłowni. Ostatnio wrócił też do pracy w klubie: - Prowadzę treningi z młodymi sportowcami. Zajęcia z młodzieżą sprawiają mi ogromną frajdę.
Jeszcze w 2006 r. Lipiński zaczął ubiegać się też o przyjęcie do straży pożarnej. Dlaczego właśnie tam? - Praca w straży trwa dobę, dwie następne są wolne. Taki system nie kolidowałby mi z pracą w klubie. Niestety, mimo, że minęły już dwa lata, ciągle czekam na wolne miejsce - opowiada Krzysztof. W tym czasie odbył służbę wojskową, a obecnie pomaga rodzicom w prowadzeniu interesu.
W strażackim uniformie pracuje już jeden sportowiec. To Roman Bartuzi, siatkarz drugoligowej Olimpii Sulęcin. Były świetny zawodnik Stilonu Gorzów i reprezentant kraju może więc zacząć myśleć o zakończeniu kariery: - Mam już swoje lata, więc czas, by na parkiecie zastąpili mnie młodsi koledzy.

Kocha pracę z młodzieżą

Iwona Zygmunt pochodzi z Wałcza, ma 32 lata. Wioślarską karierę zaczynała w Kablu Bydgoszcz. Ma na koncie m.in. wicemistrzostwo świata w 2000 r. w Zagrzebiu oraz medale Pucharu Narodów, które uważa się za nieoficjalne młodzieżowe mistrzostwa świata.
Siedem lat temu przeniosła się do Gorzowa. - Chciałam być bliżej chłopaka - tłumaczy. Z uprawiania sportu zrezygnowała w 2003 r. - To było rok przed olimpiadą w Atenach. Nie uzyskałam stypendium i musiałam poszukać innego źródła utrzymania. Wybrałam pracę w policji - opowiada pani Iwona.
Pierwsze kroki stawiała w komendzie miejskiej w Gorzowie. - Przeszłam chyba przez wszystkie jego wydziały - śmieje się była mistrzyni. Ostatecznie trafiła do wydziału kryminalnego patologii nieletnich. Współpracowała z ośrodkami opiekuńczymi i Policyjną Izbą Dziecka. Jej praca polega głównie na tzw. "pogadankach". - Praca z młodzieżą jest bardzo trudna, ale lubię wyzwania. Gdy wyciągnę dzieciaka z patologii, mam wielką satysfakcję - mówi.
W zeszłym sezonie wróciła do wioślarstwa i w barwach gorzowskiej Admiry wywalczyła srebro w mistrzostwach Polski seniorek. W styczniu tego roku przeniosła się jednak do Bydgoszczy. - W miejscowym klubie zaproponowano mi prowadzenie grup młodzieżowych. Zgodziłam się bez wahania - mówi. Nie planuje odejścia z policji. - W zawodzie chciałabym pracować jak najdłużej. Bardzo lubię tę pracę. A jeżeli zawodowe obowiązki nie będą kolidować mi z wyczynem, to chętnie wrócę do wioślarstwa - wyjaśnia.

Dała radę

Joanna Podyma bardziej znana jest pod panieńskim nazwiskiem Skowroń. 28-latka uprawiała kajakarstwo w MKKS Gorzów. Trudno zliczyć jej medalowy dorobek z mistrzostw świata i Polski. Największym sukcesem było złoto na mistrzostwach świata w Sewilli w 2002 r. Dwa lata wcześniej wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney, gdzie wspólnie z trzema koleżankami zajęła czwarte miejsce. Decyzja o zakończeniu przez nią kariery była ogromnym zaskoczeniem. - Sport traktowałam jako przygodę, a ta dobiegła końca - mówi nam po latach Podyma.
Od trzech lat pracuje jako policjant w komendzie miejskiej w Gorzowie. Jest technikiem kryminalistyki. M.in. zabezpiecza ślady i wykonuje oględziny na miejscu zbrodni. Ponieważ jest kobietą, początkowo przełożeni nie wiedzieli, czy sobie poradzi. - Pani Podyma poradziła sobie znakomicie. Do jej pracy nie ma żadnych zastrzeżeń - chwali ją rzecznik komendy miejskiej asp. Sławomir Konieczny. Obecnie była olimpijka spodziewa się dziecka i dlatego przebywa na urlopie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska