Trzech innych górników zostało poważnie rannych. Wszyscy byli pracownikami Przedsiębiorstwa Usług Górniczych i Budowlanych Częstochowa, które dla KGHM prowadzi roboty podziemne.
- W drążonym chodniku operator wiercił na przodku otwory strzałowe. W trakcie nastąpiła eksplozja materiału wybuchowego - relacjonował nam w dniu wypadku Andrzej Popa z PUGiB. - W miejscu zagrożenia były cztery osoby. Niestety, jedna z nich w trakcie wynoszenia na powierzchnię zmarła. Prawdopodobnie z powodu obrażeń wewnętrznych.
Trzech innych górników z poważnymi obrażeniami trafiło do szpitala. Jeden miał pęknięte podudzie, dwóch pozostałych obrażenia głowy, w tym także oczu.
53-latek, który zginął, był mieszkańcem Lubina. Zostawił żonę i dwoje dorosłych dzieci. Jego pogrzeb był w sobotę w Lubinie. Przedsiębiorstwo, w którym pracował, od 11 lat prowadzi roboty dla KGHM. Głównie drąży chodniki oraz wykonuje podziemną zabudowę.
Okoliczności zdarzenia bada specjalna komisja, w skład której wchodzą przedstawiciele Wyższego i Okręgowego Urzędu Górniczego. Ma już pierwsze wnioski.
- Ponad wszelką wątpliwość zostały rażąco złamane zasady prowadzenia robót strzałowych - powiedział nam dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego we Wrocławiu Grzegorz Wowczuk. - Będziemy teraz ustalali, kto i w jakim zakresie nie dopełnił obowiązków. Będą sankcje wobec osób z dozoru, które są odpowiedzialne za tamte wydarzenia. Przesłuchujemy świadków, głównie poszkodowanych. Próbujemy wyjaśnić, co skłoniło górników do tragicznego w skutkach zaniedbania.
Według OUG zaniedbanie polegało na tym, że prace z materiałem wybuchowym prowadzono wbrew wszelkim zasadom. W tym samym czasie trwały odwierty, co zakładanie materiału wybuchowego. To niedopuszczalne. Wybuch nastąpił dlatego, że operator wiertnicy wiercił otwory pod kątem i nawiercił w końcu otwór w miejscu, gdzie był już założony materiał wybuchowy.
- Dochodzenie standardowo trwa 21 dni, ale tym razem raczej się przedłuży, bo trzeba wykonać różne ekspertyzy - powiedział G. Wowczuk. - Myślę, że potrwa do końca kwietnia. Wtedy już będziemy wiedzieli, kto ponosi winę za te ewidentne błędy.
Wiadomo już także, że w przedsiębiorstwie, które od 11 lat prowadzi prace podziemne na zlecenie KGHM, będzie przeprowadzona szczegółowa kontrola. Zarządził ją prezes Wyższego Urzędu Górniczego. - Od wielu lat nie mieliśmy w górnictwie tak drastycznej sytuacji związanej z eksplozją materiału wybuchowego. Złamano wszelkie procedury postępowania z materiałem wybuchowym. To zadziwiające - mówi rzeczniczka WOG-u Jolanta Talarczyk. - Skoro pracowała tam wiertnica, to nie powinno być tam w ogóle ludzi, nie powinno być materiału wybuchowego. Ponieważ prace były ewidentnie źle zorganizowane, to sprawdzimy kwalifikacje zatrudnionych pracowników. Bo takie niebezpieczne i odpowiedzialne prace muszą wykonywać znający się na rzeczy fachowcy, a nie ludzie z ulicy.
Jak poinformowała, w ostatnich dwudziestu latach w związku z zastosowaniem środków strzałowych przy prowadzeniu robót górniczych zginęło 19 osób. Wydarzeniem przełomowym, które wymusiło przyspieszenie prac nad nowymi rozwiązaniami w dziedzinie robót strzałowych był pożar ruchomego składu materiałów wybuchowych w ZG Lubin w grudniu 2003 r, kiedy w wyniku detonacji dwóch ton środków strzałowych doszło aż do 47 wypadków. Fala podmuchu wywróciła kilkanaście samochodów w miejscu odległym o 350 m od epicentrum wybuchu. Nowe rozwiązania już funkcjonują.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?