Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuchy gazu w Zielonej Górze. Zawiodła stacja redukcyjna. Czy taka awaria może się powtórzyć?

Tomasz Czyżniewski (pij) 68 324 88 34 [email protected]
Wybuch gazu na siódmym piętrze wieżowca dosłownie oderwał betonowe płyty od budynku (fot. Mariusz Kapała)
Wybuch gazu na siódmym piętrze wieżowca dosłownie oderwał betonowe płyty od budynku (fot. Mariusz Kapała)
Nie bójcie się, wszystkie stacje redukcyjne w mieście zostały sprawdzone. Nikt nie jest zagrożony - mówi prezydent Janusz Kubicki. Jego zdaniem nie ma niebezpieczeństwa, że w innej części miasta może dojść do wybuchu.

Gdy we wtorek wieczorem lokatorzy budynków na os. Pomorskim i Śląskim ewakuowali się ze swoich domów obawiając się wybuchu gazu, mieszkańcy innych dzielnic zastanawiali się czy są bezpieczni. Wiadomo gaz. Czy skok ciśnienia może się powtórzyć gdzie indziej?

- Nie może. Jeszcze w nocy z wtorku na środę sprawdziliśmy wszystkie stacje redukcyjne w całym mieście. Wszystkie są sprawne - zapewnia dyrektor Piotr Chorbotowicz z Zakładu Gazowniczego w Zgorzelcu.

Czytaj też: W Zielonej Górze na Os. Pomorskim i Śląskim wybuchło 40 kuchenek gazowych. Ewakuowano ponad 6 tysięcy osób. Jedna osoba nie żyje, osiem jest rannych (wideo, zdjęcia)

 

A takich stacji redukcyjnych w Zielonej Górze jest sporo. Trzy redukujące ciśnienie z wysokiego na średnie i 18 obniżających ciśnienie gazu ze średniego na niski, który trafia bezpośrednio do mieszkań. Ta na os. Pomorskim, która uległa awarii, zalicza się do drugiej kategorii.

- Czy te stacje są monitorowane? - zapytaliśmy.

- Po stałą kontrolą są te pierwsze trzy - odpowiada dyrektor Chorbotowicz. - Pozostałe nie. Ta na os. Pomorskim nie jest monitorowana.

- Jak często jest robiony ich przegląd? - pytamy dalej.

- Co dwa miesiące - odpowiada dyrektor.

- Kiedy ostatnio to robiliście?

- Tydzień temu - mówi P. Chorbotowicz. - Wtedy stacja była sprawna. Nie wiemy, co się stało. Musi to sprawdzić specjalna komisja. Czasami samochody się też psują, chociaż ciągle nimi jeździmy.

Czytaj też: Wybuchy gazu w Zielonej Górze. Zawiodło pogotowie gazowe?

 

Dyrektor jest mocno zdenerwowany. Z oporami odpowiada na pytania. Tłumaczy, że do Zielonej Góry przyjechał dopiero w środę, bo wcześniej działał w sztabie kryzysowym w Zgorzelcu. - Tam łatwiej było zorganizować sprzęt i ludzi - tłumaczy. - Już przywieźliśmy nową stację redukcyjną z Wrocławia i wymienimy tę uszkodzoną. Teraz w mieście pracuje ok. 100 gazowników. W czwartek będzie ich jeszcze więcej. Czeka nas mnóstwo roboty.

Według planów dzisiaj będą trwały prace nad wpuszczeniem gazu do sieci. To nie oznacza, że zaraz trafi do mieszkań. Najpierw trzeba sprawdzić, czy instalacje doprowadzające gaz do budynków są sprawne. Później można działać dalej. - W pierwszej kolejności chcemy podłączyć go do domów jednorodzinnych w Raculi, bo wszystkie na tym osiedlu są opalane piecami gazowymi. Ludzie tam marzną - tłumaczy prezydent Janusz Kubicki.

Prawdopodobnie nastąpi to jutro. Nikt nie chce podawać dokładnych terminów, bo najpierw trzeba mieć pewność, że cała instalacja jest bezpieczna.

Po Raculce ma przyjść kolej na bloki na os. Pomorskim i Śląskim. Po kolei będą włączane kolejne mieszkania. Wszystkie muszą zostać sprawdzone. To może potrwać nawet tydzień.

Jak to się stało, że doszło do awarii. Urządzenie nie ma dodatkowych zabezpieczeń? Ma! We wtorek najpierw zepsuł się reduktor obniżający ciśnienie. W tym momencie powinien natychmiast zadziałać rezerwowy zawór bezpieczeństwa, który odcina dopływ gazu. - Włączył się z opóźnieniem - mówi dyrektor Chorbotowicz. - W tym czasie ciśnienie w sieci doprowadzającej gaz do kuchenek wzrosło czterokrotnie. Instalacja nie wytrzymała. Doszło do eksplozji ok. 40 kuchenek gazowych i jednego dużego wybuchu, który zniszczył mieszkanie w wieżowcu nr 1. Zginął człowiek. Według gazoników z instalacji „uciekło” 400 m sześc. gazu. Na ogrzanie domu przez miesiąc trzeba ok. 18 m sześc.

Czytaj też: Eksplozje gazu na os. Pomorskim i Śląskim. Wyrwało ścianę w wieżowcu. Policja i prokuratura bada sprawę

 

Wczoraj do wieżowca wrócili lokatorzy. Konstrukcja budynku nie jest naruszona. Jedynie klatka E, w której doszło do największej eksplozji, nadal jest pusta. - Po przeróbkach instalacji zasiedlimy ją do piątego piętra. Mieszkania powyżej trzeba będzie remontować - planuje Paweł Urbański, naczelnik wydziału inwestycji w zielonogórskim magistracie.

Władze miasta zapewniają, że wszystko jest pod kontrolą. - Nic jednak nie uruchomimy, jeśli nie będziemy mieli stuprocentowej pewności, że sieć jest bezpieczna - dodaje prezydent Kubicki.

Z pracy sztabu kryzysowego zadowolona jest wojewoda Helena Hatka. - Uważam, że po tym wypadku zakład gazowniczy powinien sprawdzić wszystkie stacje redukcyjne w całym województwie - dodaje wojewoda. - We wnioskach wysłanych do premiera będę apelowała, żeby zrobić to w całym kraju.

Sprawę wybuchu bada prokuratura. Jednym z wątków będzie sprawa telefonów mieszkańców informujących pogotowie gazowe o ulatniającym się gazie. - Mamy sygnały dotyczące braku reakcji służb gazowniczych na zgłoszenia od mieszkańców. Sprawdzamy to - zapewnił nas wczoraj prokurator Grzegorz Szklarz z zielonogórskiej prokuratury okręgowej.

Czytaj też: Eksplozje gazu w Zielonej Górze: - To była dla wszystkich strasznie ciężka noc - mówi szef zarządzania kryzysowego wojewody

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska