Sprawa ślimaczy się od blisko roku. Jesienią 2010 r. strażacy przycięli dwie wierzby rosnące przy kortach tenisowych na stadionie w Międzyrzeczu. Zrobili to na polecenie Dariusza Stafyniaka, kierownika Międzyrzeckiego Ośrodka Sportu i Wypoczynku.
- Drzewa zostały okaleczone. Miały po kilkanaście metrów, zostawiono tylko kikuty o wysokości dwóch i pół metra. Obie wierzby uschną - przekonuje Jan Pomesny, który razem ze znajomymi zasadził te drzewa i potem się nimi opiekował.
Sprawą zajął się wydział ochrony środowiska ze starostwa. Po interwencji J. Pomesnego i jego pismach na policję i do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego, powołano biegłego, który zbadał oba drzewa. Władze powiatu zapłaciły mu za to 1.230 zł. W protokole czytamy, że wierzby zostały zniszczone przez nieumiejętnie przeprowadzone zabiegi pielęgnacyjne. Jego autor, iż w "dłuższym okrasie czasu mają szanse odbudować korony".
Urzędnicy starostwa nałożyli na MOSiW karę w wysokości 89 tys. 981 zł. - Kara została zawieszona na okres trzech lat. Ośrodek będzie musiał ją zapłacić, jeśli drzewa uschną w tym czasie. Jeżeli jednak będą rosły, wtedy sprawa i kara zostaną umorzone - zaznacza Ryszard Kaniecki ze starostwa w Międzyrzeczu.
Co będzie jeśli drzewa jednak uschną? R. Kaniecki odpowiada, że kara trafi na konto urzędu gminy i zostanie przekazana na szeroko pojętą ochronę środowiska. Według J. Pomesnego, kierownik ośrodka powinien zapłacić z własnej kieszeni, bo to on zdecydował o przycięciu drzew. R. Kaniecki odpowiada, że decyzja dotyczy ośrodka, a nie kierującego nim D. Stafyniaka. - Kierownik w rażący sposób naruszył przepisy. Nawet nie wystąpił o pozwolenie na przycięcie drzew. Dlatego powinien ponieść konsekwencje swojego czynu. Również finansowe - postuluje J. Pomesny.
Czy kierownik złamał prawo zlecając przycięcie drzew bez pozwolenia? - Nie. Na zabiegi pielęgnacyjne nie trzeba pozwoleń - twierdzi R. Kaniecki.
Kierownik MOSiW odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Zapowiada, że jeśli kolegium podtrzyma decyzję starostwa, wtedy skieruje sprawę do sądu. - Nie uszkodziliśmy drzew. Wiosną odbiły z nich konary i miały sporo liści. Mimo jesieni wciąż są zielone. Będziemy o nie dbać - pokazuje oba drzewa.
Kierownik tłumaczy, że przycięcie zlecił strażakom, którzy mają doświadczenie w takich sprawach. - Gdybym chciał je wyciąć, to bym wystąpił o pozwolenie. I prawdopodobnie bym je uzyskał. Ich konary usychały i zagrażały osobom korzystającym z pobliskich kortów tenisowych. Co by było, gdyby spadająca gałąź zrobiła komuś krzywdę. Wtedy dopiero byłaby afera i szukanie winnych - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?