Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za fałszywe alarmy trafia się przed sąd

Janczo Todorow
Dyżurny straży pożarnej - młodszy ogniomistrz Bogdan Madej przyznaje, że zdarza mu się odbierać telefony z fałszywymi alarmami.
Dyżurny straży pożarnej - młodszy ogniomistrz Bogdan Madej przyznaje, że zdarza mu się odbierać telefony z fałszywymi alarmami. fot. Janczo Todorow
W Żarach w niedzielę wieczorem ktoś zadzwonił i oznajmił, że widzi płomienie w oknach budynku. Okazało się, że żadnych płomieni nie ma, a wozy ratunkowe przyjechały na sygnale niepotrzebnie.

- Mężczyzna przekonywał, że w budynkach przy ulicy Przeładunkowej wybuchł pożar i w oknach mieszkania na trzecim piętrze widzi płomienie - opowiada Paweł Hryniewicz, rzecznik żarskiej komendy powiatowej straży pożarnej.

- Mężczyzna dzwonił z komórki, podał jeszcze swoje imię i nazwisko. Na miejsce zdarzenia pojechały trzy wozy zawodowej straży pożarnej, jeden z OSP Kunice, karetka, pracownicy pogotowia energetycznego i gazowego oraz policja. Przeszukano wszystkie budynki, wszystkie zakamarki, żadnego pożaru nie zauważono.

Dzwonił trzy razy

P. Hryniewicz przyznaje, że są trzy rodzaje fałszywych alarmów. Pierwszy to alarmy złośliwe, kiedy dzwoniący chce oszukać strażaków. Drugi rodzaj to alarmy w dobrej wierze. Dzwoniący widzi jakiś dym, a kiedy strażacy przyjadą, okazuje się, że to ktoś wypalał gałęzie. Oszukują także systemy alarmowe, które powinny zasygnalizować, że w danym obiekcie wybuchł pożar. W pewnym momencie włącza się system alarmowy, choć żadnego pożaru nie ma.

Od początku tego roku odnotowano już pięć złośliwych alarmów. Najwięcej było ich w lutym. Mieszkaniec Pietrzykowa (gmina Lipinki Łużyckie) okłamał strażaków, że we wsi jest pożar. Na ratunek pojechał pięć wozów strażackich. Żadnego pożaru nie było.

W Żarach mężczyzna zgłosił wyciek gazu, którego także nie było. Młody chłopak zgłosił, że lód w stawie się załamał i do wody wpadł jego kolega. Nic takiego nie miało miejsca. Mieszkaniec Żar przez trzy kolejne dni wydzwaniał zgłaszając pożary w różnych miejscach. Alarmy były fałszywe. Kiedy dzwonił po raz trzeci policji udało się go namierzyć i zatrzymać jeszcze podczas rozmowy z dyżurnym straży pożarnej.

Dzieci się bawią

- Takie fałszywe alarmy są bardzo uciążliwe dla wszystkich, angażuje się duże siły różnych służb - mówi Dariusz Łoś, komendant żarskich ogniowców. - W tym samym czasie może się zdarzyć, że gdzie indziej naprawdę będzie potrzebna pomoc. To lekkomyślność i głupota. Ale mamy na to sposób, wszystkie rozmowy są nagrywane. Widzimy także numer dzwoniącego. Wszystkie fałszywe alarmy zgłaszamy na policję, piszemy wnioski o ukaranie sprawców.

Okazuje się, że żartownisie dzwonią też na policję. - Dyżurny odbiera kilka takich zgłoszeń w miesiącu - informuje Kamila Zgolak - Suszka, rzeczniczka żarskiej policji. - Mamy kilka takich zgłoszeń w miesiącu. Często dzwonią dzieci na numer 112, wyjmując potem kartę z komórki. Czasami są głuche telefony, ktoś dzwoni i odkłada słuchawkę. Zawsze staramy się ustalić sprawców fałszywego alarmu i skierować sprawę do sądu grodzkiego. Winnym grozi grzywna do 1,5 tys. zł. W przypadku nieletnich sprawa trafia do sądu rodzinnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska