Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadanie dla detektywa: wyrwać Grażynę z sekty

Wojciech Nalicki
fot. Wojciech Zatwarnicki
Mieszkająca w Anglii Grażyna zerwała kontakty z rodziną i znajomymi. Przestała chodzić do kościoła, a dziecko wypisała z religii. Nie chciała słyszeć o powrocie do kraju. Zrozpaczona rodzina szukała ratunku, ale wszyscy rozkładali ręce: Sekta? Nic nie pomożemy.

Grażyna - trzydziestolatka, pochodzi z niewielkiej wioski pod Przemyślem. Długo nie mogła znaleźć stałego zajęcia, dlatego cztery lata temu wyjechała za chlebem do Anglii. Poszczęściło się jej, dostała pracę w hipermarkecie pod Londynem.
Zamieszkała w niewielkim, dwudziestoparametrowym, ale schludnym mieszkanku.

Lokum miało jeszcze ten plus, czynsz płacił pracodawca, a wokół mieszkało sporo Polaków. Wśród swoich, ze stałym zastrzykiem gotówki, kobieta szybko stanęła na nogi i ściągnęła do siebie 8-letnią córkę. Mąż został w kraju, gdzie pracował i doglądał budowy domu wznoszonego za funty, regularnie przesyłane przez żonę.

Było dobrze

Pół roku temu funty od Grażyny przestały docierać do Polski. To był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Potem kobieta przestała dzwonić do męża i członków najbliższej rodziny i nie odbierała od nich ich telefonów. Gdy zaniepokojeni pojechali do niej, do Anglii, ledwie wpuściła ich do domu. Ale rozmowy się nie kleiły. Od Grażyny wiało chłodem, nie chciała nic wyjaśniać, pytania zbywała milczeniem.

- Co się stało? - zachodził w głowę się mąż. - Skąd taka odmiana?
- Grażynę ciągle odwiedzają jacyś dziwni ludzie, przeważnie kobiety. Ona też często odwiedza ich dom - odpowiadali sąsiedzi Grażyny nagabywani przez męża.
- Co to za ludzie? Kim są - dopytywał.
- To sekta - usłyszał.

Ratujmy Grażynę

O tej sekcie wiadomo niewiele. Prawie nic, poza tym, że tworzyli ją praktycznie imigranci: przeważnie z Indii, Pakistanu i Polski. Grażyna nie chciała nic ujawnić.

Ale fakty wychodziły na światło dzienne: przestała chodzić na msze do polskiego kościoła, wypisała córkę z religii i upoważniła sektę do korzystania z konta bankowego. Nowi "współbracia" szybko to wykorzystali, przejmując jej oszczędności i wypłaty. Ba, spróbowali nawet przejąć budowany dom, co w ostatniej chwili uniemożliwił mąż Grażyny. Rodzina nie miała najmniejszych wątpliwości.
- Trzeba ratować Grażynę! Musi wrócić do Polski.

Ale jak? Kobieta nie chciała słyszeć o powrocie do kraju.
Najbliżsi Grażyny odwiedzili kilku prawników. Ci tylko rozkładali ręce. I odpowiadali: - Jest wolna, dorosła, nie popełniła żadnego przestępstwa, dba o dziecko. Może zadawać się z kim chce, robić co chce i komu dawać pieniądze. Nic nie poradzimy...

Najtrudniejsze zlecenie

Sekta...

To w znaczeniu potocznym są wszystkie podgrupy religijne, które odłączyły się od wyznania wiodącego i głoszą dogmaty niezgodne z dogmatami grupy macierzystej. Cechy charakterystyczne sekty to m.in. autorytarne sprawowanie władzy przez przywódcę, traktowanie członków w sposób instrumentalny przez jej kierownictwo, łączenie celów politycznych i ekonomicznych (czerpanie korzyści materialnych z działalności sekty przez wybrane osoby) z celami religijnymi lub parareligijnymi, brak samokrytycyzmu, dążenie do uniezależnienia się od uznawanych przez społeczeństwo czynników kontroli itp.

Żródło: Wikipedia

Rodzina szukała ratunku nawet u jednego z podkarpackich posłów, który podsunął jej takie rozwiązanie:- Wynajmijcie prywatnego detektywa. Może jemu się uda ją wyrwać z sekty...

Nie mając innego wyjścia, mąż trafił do Józefa Przybosia, jednego z pięciu na Podkarpaciu zawodowych, prywatnych, licencjonowanych detektywów.
- Wysłuchałem ich i moja pierwsza myśl była taka: nie bierz tej roboty - opowiada detektyw.

Dlaczego? Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, jest niezwykle trudna: - To obcy kraj, gdzie jeszcze nigdy nie pracowałem, toteż nie znam układów, zwyczajów tamtejszej policji itd. Ale to małe piwo. Największą trudnością było samo sprowadzenie do kraju kobiety, która ma "wyparny" przez sektę mózg i nigdzie jechać nie chce. A skucie jej kajdankami i sprowadzenie na siłę absolutnie nie wchodziło w grę...

Po drugie, ta robota była szalenie niebezpieczna: - Musiałem się liczyć z faktem, że członkowie sekty dobrowolnie nie wypuszczą ze swoich sideł kobiety, która przysparza im sporych pieniędzy. A broniąc jej, mogli być gotowi na wszystko.
- Obawy miałem do końca, ale to było wyzwanie. Coś, czego jeszcze nigdy nie robiłem. Pomyślałem, że jak nie wezmę tej roboty, to potem sobie tego nie daruję - opowiada Przyboś.

Starannie opracował akcję ze swoimi współpracownikami. Szczegół po szczególe. Wreszcie, przed świętami Bożego Narodzenia, bus wyruszył do Londynu. A w nim: mąż, matka i dwóch krewnych Grażyny. I Józef Przyboś z dwoma asystentami, którzy mieli przed kobietą udawać kierowców….

Nie wrócę do Polski

Zapukali do drzwi domu Grażyny, która z wyraźną niechęcią wpuściła ich do środka. O powrocie do Polski nie chciała słyszeć.

- Ale córciu. Przynajmniej na kilka dni, na święta Bożego Narodzenia. Pójdziemy na pasterkę... - zachęcała matka Grażyna.
- Mamo, dla mnie żadne święta i pasterki już nie istnieją. Księży też nie uznaję - odpowiedziała poirytowana kobieta.
Dla detektywa Józefa Przybosia i jego ludzi stało się jasne. Grażyna dobrowolnie do kraju nie wróci. Wzięli się więc za swoją robotę.

Najpierw podmiana karty sim

Zaczęli od... prośby o szklankę herbaty.

- Gdy wyszła do kuchni błyskawicznie, podmieniliśmy karty SIM w jej komórce. Podejrzewaliśmy, że spróbuje się skontaktować z sektą - mówi Józef Przyboś.
Rzeczywiście tak było. Grażyna zrobiła herbatę i natychmiast chwyciła za telefon. Stukała i stukała w klawiaturę. Była bardzo zdziwiona, że nie może się dodzwonić. Narzekała, że pewnie operator komórkowy nawalił.

- To był pierwszy, ale najważniejszy sukces. Gdyby jej udało się z skontaktować z członkami sekty, nasze zadanie stałoby się niewykonalne. Lub w najlepszym wypadku cholernie niebezpieczne, bo jestem przekonany, że jej "współbracia" bez walki nie wypuściliby Grażyny. Przecież była dla nich kurą znoszącą złote jaja - dodaje detektyw.

Długie rozmowy przy nalewce

Detektywi chcąc zachęcić Grażynę do rozmowy dyskretnie dolali jej do herbaty pewnej mikstury.

- Zapewniam, że nie były to żadne leki, psychotropy, ani narkotyki. Tylko zwykła nalewka babuni z czyś bardzo mocnym, ale tak przygotowana, żeby tych procentów nie było czuć - opowiada detektyw.

Nalewka zadziałała, Grażyna dała się wciągnąć w rozmowę. Opowiadała takie historie, że detektywi nie mieli już żadnych wątpliwości, że sekta kompletnie wyprała jej mózg.

Przykład? Ze śmiertelną powagą oświadczyła, że diabeł zstąpił na ziemię i przybrał formę... obecnego kryzysu gospodarczego. Po kilku godzinach rozmowy Józef Przyboś ujawnił, że nie jest kierowcą, tylko detektywem, którego przysłała dyrekcja szkoły, do której wcześniej chodziła jej córka. Detektyw pokazał fikcyjne pismo, które nakazywało jej przyjazd do kraju w celu załatwienia ważnej sprawy związanej z nauką dziecka.

Wizyta u guru

Grażyna uwierzyła, że wezwanie jest autentyczne, ale wahała, czy wracać. Zamknęła się w pokoju, aby porozmawiać ... o tym z Biblią. "Rozmowa" trwała bardzo długo, co detektywi wykorzystali, aby dowiedzieć się cokolwiek o sekcie.

- Od sąsiadów Grażyny uzyskaliśmy informację, gdzie mieszka Polka, jedna z guru sekty. Kobieta nazywana przez jej członków "Pani psycholog". Postanowiliśmy ją odwiedzić - opowiada Przyboś.

Guru była tak zaskoczona nieoczekiwana wizytą, że wpuściła detektywów do domu. Zagrali z nią va banque, informując, że zabierają Grażynę do Polski, a jeśli jej "współbracia" spróbują im w tym przeszkodzić, zawiadomią polską i brytyjska policję o tym, że okradają zniewolonych ludzi.

Groźba poskutkowała. "Pani psycholog" bełkotała coś, że oni zbierają tylko wolne datki, ale nie ruszyła palcem, aby uniemożliwić Grażynie wyjazd do Polski.

Biblia mówi "Nie"

Biblia "powiedziała" Grażynie, aby nie wracała do Polski. Ale kilka "herbatek babuni" i kilkunastogodzinne rozmowy, zrobiły swoje. Zgodziła się dobrowolnie przyjechać na kilka dni do rodzinnej miejscowości pod Przemyślem, aby załatwić sprawy szkolne swojej córki. Wsiadła do samochodu i ze zmęczenia zasnęła.

Detektywi bezpieczne dowieźli ją do rodzinnej wsi. Na miejscu trafiła pod opiekę psychologów i psychiatrów, którzy robią wszystko, aby zapomniała o sekcie. Córka również wróciła do Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska