Pod koniec ubiegłego tygodnia byłe tereny obozowe zwiedzali goście z Australii, Kanady i Szkocji.
Żagań odwiedziło międzynarodowy towarzystwo. Całą grupę łączyło jedno - ojcowie trójki z naszych gości byli pilotami w czasie II wojny światowej. Latali jednym bombowcem, a po zestrzeleniu nad Belgią trafili, w różnych odstępach czasu do żagańskiego Stalagu Luft III, tego samego z którego miała miejsce słynna wielka ucieczka (marzec 1944 roku).
Nie wspominał Stalagu
Gdy odwiedziliśmy Muzeum Martyrologii Alianckich Jeńców Wojennych udało nam się spotkać już tylko dwójkę przybyszy. - Lucyna Artemiuk z Australii i Zbigniew Kuflik z Kanady musieli rano wyjechać pociągiem do Berlina, skąd mieli samoloty do domów - poinformowali nas w środę państwo Jean Sztul-Belda i Henryk Belda., mieszkający w Szkocji, niedaleko Edynburga.
L. Artemiuk, J. Sztul-Beldę i Z. Kuflika łączą losy ich ojców. - Wszyscy latali razem na Wellingtonie w brytyjskim dywizjonie bombowców 300 - opowiada Brytyjka mająca polskie korzenie. - Zostali zestrzeleni nad Belgią w 1941 roku. Rok później ojciec trafił do Żagania do Stalagu Luft III - wspomina.
Od czasu wyjścia z obozu Marian Sztul (zmarł w 1987 roku) wielokrotnie odwiedzał Polskę. - Do Żagania jednak nigdy nie przyjechał. Co więcej nie opowiadał raczej o swoim pobycie tutaj - wspomina córka Jean. - Dopiero po śmierci w pamiętniku wyczytaliśmy wiele faktów z jego obozowego życia.
Nawet podczas rodzinnego oglądania słynnego filmu "Wielka Ucieczka", M. Sztul nie przyznał się do tego, że działo się to w obozie, w którym on też był więziony.
Nie myśleli o powrocie
Cała grupa od kilkunastu miesięcy wspólnie podróżuje. Byli w Belgii w Oud Turnoud, w miejscu, w którym zestrzelono ich ojców. Spotkali tam Belga, która w 1941 roku odnalazł płonący wrak. - Była to dla nas niezwykle wzruszająca chwila - wspominają.
Teraz trafili do Żagania. - Obejrzeliśmy wszystko. Jesteśmy pod wrażeniem tego co tu zostało zrobione. Widzimy także kolejne powstające budowle. Może kiedyś tu wrócimy - zapowiadają państwo Belda.
Wspominają, że dziś Polska jest już inna. - Gdy byliśmy dziećmi, tuż po wojnie nasi rodzice nie chcieli nas uczyć polskiego - wspomina H. Belda. - Wydaje mi się, że myśleli, iż już nigdy tu nie wrócą.
- Ojciec naszego kolegi Józef Kuflik z tą myślą w 1946 roku zorganizował żonie i synowi przerzut przez zieloną granicę do Czechosłowacji, skąd zabrał rodzinę samolotem do Anglii - stara się opowiadać po polsku Jean Sztul-Belda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?