MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zaliczył dzwona

DANUTA KULESZYŃSKA 0 68 324 88 43 [email protected]
W tej zabawie obowiązują pewne reguły. Musi być bezpiecznie, a zawodnicy powinni szanować siebie nawzajem.
W tej zabawie obowiązują pewne reguły. Musi być bezpiecznie, a zawodnicy powinni szanować siebie nawzajem. BARTŁOMIEJ KUDOWICZ
Połamane nogi, śruby w kolanach, uszkodzona śledziona. To nieważne. Ważna jest adrenalina. I świadomość, że jest się wolnym.

Mariusz Kulbida zdejmuje kask, zsiada ze swojej yamahy. Kupił ją miesiąc temu. Ile kosztowała? Sporo. - Jak trzeba to i 30 tysięcy wyłoży się na dobrą maszynę - mówi. - A ta jest bardzo dobra. Wcześniej miał kawasaki za cztery tysiące. A jeszcze wcześniej szalał na simsonach, wsk...Przyznaje: motocross to kosztowne hobby. I dość niebezpieczne. Rok temu jechał za szybko. Zakręt, hamulec nie zaskoczył, wylądował na drzewie. - Myślałem, że już po mnie - wspomina. - Skończyło się na ogólnym poobijaniu...no i nadgarstek miałem zwichnięty.

Zaliczył dzwona

W Łęknicy jest ich ponad 20. Z kilkoma spotykamy się na torze motocrossu. Zrobili go dwa lata temu. Otoczoną lasem polanę wydeptali u burmistrza. - Siedem miesięcy chodziliśmy, aż wychodziliśmy - dodaje Kuba Paczyński.- Tu odbywamy treningi, tu są zawody...Tydzień temu Kuba zdjął z nogi gips. Na treningu zaliczył mocnego "dzwona", zerwał ścięgna. To on wspólnie z Zenkiem Koreschem, Maćkiem Drużbiakiem i Sławkiem Sierszulskim cztery lata temu założyli w Łęknicy klub motocrossowy. Roboczo nazwali go Squad Łęknica, prezesem został Sławek. Nie mógł przyjść dziś na spotkanie. - Wczoraj poturbował się na torze i wylądował w szpitalu. Ma uszkodzoną śledzionę. - tłumaczy Mariusz. - Ale wszystko jest ok.

Przyszli ci, którzy mogli. Jedni urwali się z roboty, inni już skończyli pracę, jeszcze inni nie pracują w ogóle. Przywieźli swoje motory, wskoczyli w profesjonalne ubrania i ruszyli na tor. A razem z nimi dziesięcioletni Mateusz na swojej maszynie. Drugą zostawił w domu. - Fajnie się skacze - mówi. - No i jazda szybka jest fajna. A jak się wywalę, to siadam z powrotem i ruszam dalej. Mateusz jest synem Kuby Paczyńskiego. Drugi syn - Dominik, lat 4. też przyszedł. I też chce jeździć. Ma quada i motor. Zaliczył już dwa upadki. I wcale się nie boi. - Będzie z niego kiedyś niezły zawodnik - chwali tata.

Sławek Głąb przyprowadził córkę. Ola ma 11 lat i lubi przyglądać się treningom. - Czasami tata zabierze mnie na przejażdżkę - przyznaje.- Ale to nie moje hobby. Ja wolę karate.

Sławek od pół roku jeździ na KTM 125.- Jazda na torze to wielka frajda, a najlepsze są loty - przyznaje. - Adrenalina skacze, człowiek czuje się naprawdę wolny.

- Możesz połamać ręce, skręcić nogi a i tak dosiądziesz potem maszynę - dodaje Mariusz Zalewski. - Bo to jest silniejsze od bólu. Mariusz nie może doczekać się, kiedy znów rozpocznie treningi. Jego KTM za 30 tysięcy od roku stoi w garażu. Rok temu na zawodach zaliczył upadek. Przeszedł operacje kolana, ma wkręcone dwie śruby. - Doktor zapewniał, że będę jeździł. A ja już doczekać się nie mogę.

Dobrze wylądować

Nim założyli klub i doczekali się toru, jeździli po pagórkach i okolicznych lasach. - Tymi motorami nie wolno jeździć po ulicach - wyjaśnia Maciej Drużbiak. - To maszyny tylko do motocrossu.

Maciek miał wcześniej yamahę za 18 tysięcy. Teraz jeździ na hondzie. - Trzeba mieć cholerną siłę w nogach i rękach, żeby utrzymać motor - mówi - Najlepiej z tym radzą sobie faceci o długich nogach. Ja jestem dość niski, dlatego maszynę musiałem ustawić pod siebie. No i odwaga też jest w tym sporcie potrzebna. Jacek Łepuch dodaje: a gdy jesteś przed górką myślisz tylko o jednym: żeby nie przesadzić z gazem i dobrze wylądować. Czasami leci się i 20 metrów.

Jednym tchem wymieniają zasady, jakie obowiązują na torze. Po pierwsze: trzeba jechać bezpiecznie. Po drugie: nie wolno być chamem. Po trzecie: należy szanować innych zawodników. - My się tu wszyscy znamy i jeździmy fair play, bo najważniejsza w tym wszystkim jest zabawa - mówi Mariusz Kulbida. - Ale na zawodach bywa różnie. Są tacy, którzy za wszelką cenę, po trupach dojechać muszą do mety.

Zawodów motocrossowych Squad Łęknica ma na swoim koncie wiele. Na niektórych odnoszą sukcesy, przywożą puchary. - Jeździmy, gdzie to tylko możliwe - dodaje Zenon Koresch. - Są to zawody amatorskie w Lesznie, Głogowie, Świebodzinie, Wschowej, a nawet w Niemczech. Podczas tych wyjazdów adrenalina sięga zenitu. I o to w tym sporcie chodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska