MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ze złamanym palcami odesłali go do domu. Prokurator zbada sprawę

Beata Bielecka
Krzysztof Niedużak, który przez wiele miesięcy nosił gips, jeszcze nie wrócił do pełnej sprawności. Dlatego jego ojciec chce, żeby winni zostali ukarani.
Krzysztof Niedużak, który przez wiele miesięcy nosił gips, jeszcze nie wrócił do pełnej sprawności. Dlatego jego ojciec chce, żeby winni zostali ukarani. Beata Bielecka
Sąd uznał, że prokuratura ma przyjrzeć się sprawie 18-letniego Krzyśka, który ze złamanymi palcami został odesłany przez lekarzy do domu. Chłopaka obejrzy jutro biegły sądowy.

Nastolatek trafił w kwietniu do słubickiego szpitala, bo grając w piłkę mocno uderzył się w stopę. Na pogotowiu lekarz kazał opatrzyć nogę, ale zdjęcia nie zlecił. Polecił zgłosić się następnego dnia do poradni chirurgicznej.

Rano (było to w piątek) ojciec zawiózł tam Krzyśka. Chłopak mówił lekarzowi, że nie może ruszać palcami, ale ten stwierdził, że to tylko mała rana. Dla pewności kazał zrobić zdjęcie i pokazać mu je...w poniedziałek. Ojciec zrobił zdjęcie tego samego dnia i poszedł pokazać lekarzowi, który był już na oddziale, bo miał dyżur. Gołym okiem widać było złamanie. Mimo to lekarz znów powtórzył, że Krzysiek ma przyjść do poradni... w poniedziałek.

Ponieważ chłopak zwijał się z bólu w sobotę znów trafił na pogotowie. Stamtąd wysłano go natychmiast do szpitala w Gorzowie. Gdy się tam znalazł od razu trafił na stół operacyjny. Połamane palce zespolono drutami. - Nie chciały się zrastać dlatego Krzysiek od kwietnia do sierpnia miał nogę w gipsie - mówił nam wczoraj jego ojciec Edward Niedużak. Sprawę zaraz po wypadku zgłosił do słubickiej prokuratury. Ta jednak odmówiła wszczęcia postępowania.

- Odwołałem się do sądu, uznał zasadność zażalenia i nakazał wszczęcie postępowania - relacjonował. Od szefa prokuratury Mariusza Nowaka wiemy, że dochodzenie w tej sprawie trwa. Zostało przedłużone do 15 października, bo śledczy czekają na opinię biegłego, który w piątek ma obejrzeć Krzyśka.

M. Nowak wyjaśnił nam też, dlaczego początkowo odmówiono wszczęcia postępowania.
- Prokurator prowadzący tę sprawę uznał, że złamanie 4 i 5 palca stopy nie stwarza bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - tłumaczył. - Powołał się na szereg orzeczeń i uznał, że taką sprawę może ewentualnie rozpoznawać rzecznik odpowiedzialności zawodowej lub sąd cywilny z powodu cierpienia, na które mogli narazić chłopaka lekarze - tłumaczył.

Wczoraj o tej sprawie chcieliśmy porozmawiać z szefem szpitala Zygmuntem Basiem, ale nie udało nam się do niego dodzwonić. Wcześniej mówił nam, że do czasu wyjaśnienia nie będzie jej komentował.

Wicestarosta Leopold Owsiak powiedział nam natomiast, że w każdym szpitalu zdarzają się jakieś niedociągnięcia, ale zarząd powiatu jak i szefostwo szpitala natychmiast na nie reagują. Opowiadał, że z powodu skarg pacjentek doszło na przykład ostatnio do zmiany na stanowisku ordynatora ginekologii. - Niedawno mieliśmy też dwie debaty z lekarzami na temat jakości udzielanej pomocy - podkreślał.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska