W ub. tygodniu władze Nowej Soli siedziały jak na igłach. W gabinecie Beaty Kulczyckiej - naczelniczki wydziału zajmującego się funduszami unijnymi w magistracie, co rusz urywały się telefony. Dopinane były ostatnie "guziki" w wielkim projekcie uruchomienia żeglugi wycieczkowej na Odrze, Warcie, a w przyszłości także na niemieckich rzekach. Projekt z polsko-niemieckiego programu Europejskiej Współpracy Terytorialnej przewidywał budowę portów w sześciu lubuskich miastach (od Bytomia Odrz., przez Nową Sól, Cigacice, Krosno Odrz., aż po Słubice i Kostrzyn) oraz budowę dwóch 120-osobowych statków wycieczkowych, które kursowałyby po naszych rzekach, a na stałe cumowały w Nowej Soli i Krośnie. Wszystko miało kosztować 6 mln euro. Byłby to drugi etap rozbudowy tych portów, bo poprzednio Nowa Sól dostała pieniądze na ten cel z programu Interreg, którego następcą jest EWT.
Obawa o konkurencję
Projekt przeszedł już pozytywnie ocenę formalną i w środę miał być ostatecznie "zaklepany" na posiedzeniu polsko-niemieckiego komitetu monitorującego. W jego skład wchodzi czterech przedstawicieli strony polskiej i czterech niemieckiej. Nic nie wskazywało, że ten projekt może zostać zakwestionowany. Zawierał szczegółwe projekty statków, analizy finansowe opłacalności przedsięwzięcia, itp. Władzom miasta udało się przekonać do niego wszystkich po polskiej stronie: czyli marszałka Marcina Jabłońskiego oraz przedstawicieli ministerstwa rozwoju regionalnego i euroregionów Viadrina i Sprewa-Nysa-Bóbr. - Nie było to łatwe, zwłaszcza przekonanie pana marszałka - przyznaje prezydent Wadim Tyszkiewicz.
Ale już na tydzień przed posiedzeniem komitetu, Tyszkiewicza ścięły z nóg sugestie burmistrza Frankfurtu nad Odrą, który wizytując w Nowej Soli, dał do zrozumienia, że strona niemiecka nie poprze projektu. Dlaczego? Podobno Niemcy obawiają się konkurencji lubuskich statków dla własnej żeglugi wycieczkowej w Brandenburgii. A formalnie domagali się, by żeglugą w Lubuskiem zajęła się polsko-niemiecka spółka. To zaś niemożliwe w świetle polskiego prawa, bo samorządy mogą zawiązywać spółki tylko do realizacji podstawowych zadań gmin (jak wodociągi, kanalizacja czy administracja mieszkaniami komunalnymi), a turystyka takim zadaniem nie jest.
Za dużo pieniędzy Kiedy w środę zebrał się komitet monitorujący, to swoje obrady rozpoczął od... analizy artykułu o portach, jaki tego dnia ukazał się w "GL". Po wielogodzinnych dyskusjach, komitet ani nie poparł ani nie odrzucił projektu. Postanowił przełożyć głosowanie do czasu ustalenia, czy w myśl prawa unijnego statki w ogóle mogą dostać dotację. Gdyby okazało się, że są "środkiem transportu", to nie mogłyby. To proceduralny wybieg, bo niedawno władze Nowej Soli wykazały w ministerstwie, że statek (w rozumieniu polskiego prawa) nie jest "środkiem transportu", tylko elementem usługi turystycznej.
Czy więc nie jest tak, że Niemcy rzeczywiście boją się konkurencji? - Być może tak - przyznaje przedstawiciel marszałka w komitecie monitorującym Maciej Nowicki. - Ale oprócz tego wątpliwości wzbudzała także wysoka kwota, o jaką ubiegały się porty. Cały program EWT nie dysponuje wielkimi pieniędzmi, więc 6 mln euro wydawało się członkom komitetu kwotą znaczącą.
Tyszkiewicz załamuje ręce: - Nie wiem, co można było więcej zrobić. Przecież w grę wchodziło sześć miast lubuskich, projekt miał na celu ożywienie współpracy transgranicznej, był perfekcyjnie przygotowany pod względem formalnym... A że dużo kosztuje? Tyle wyszło.
Kolejne posiedzenie komitetu - w lipcu. Czy temat portów wtedy wróci? W Odrze upłynie jeszcze dużo wody, zanim popłyną nią statki. O ile w ogóle popłyną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?