Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielonogórzanin kupił auto w Hiszpanii. Miał być sposób na biznes, a przez nieuczciwego przewoźnika są nerwy i dodatkowe koszty

Jakub Pikulik
Jakub Pikulik
Iveco Daily z napędem 4x4 to samochód z 2000 r. Wcześniej służył w hiszpańskiej armii. Te pojazdy są bardzo poszukiwane przez osoby, które przerabiają je na terenowe kampery. Tak też miało być w tym przypadku. Ale po tym, jak pojazd został zabrany przez nieuczciwego przewoźnika, klient na kampera się wycofał.
Iveco Daily z napędem 4x4 to samochód z 2000 r. Wcześniej służył w hiszpańskiej armii. Te pojazdy są bardzo poszukiwane przez osoby, które przerabiają je na terenowe kampery. Tak też miało być w tym przypadku. Ale po tym, jak pojazd został zabrany przez nieuczciwego przewoźnika, klient na kampera się wycofał. archiwum prywatne
Pan Konrad z Zielonej Góry jest konstruktorem. Na zlecenie klienta miał kupić, sprowadzić i przerobić na kamper pojazd wojskowy z Hiszpanii. Transport zlecił wrocławskiemu spedytorowi. Ten okazał się oszustem. Zażądał dodatkowych pieniędzy, ukrył pojazd i nie chciał go zwrócić. Pan Konrad musiał wynająć detektywa. W międzyczasie klient na kampera się wycofał. Zielonogórzanin został z samochodem, nerwami i dodatkowymi kosztami.

Spis treści

- To miała być kompleksowa usługa. Chodziło o wyszukanie pojazdu militarnego, który można przerobić na kamper, radzący sobie w trudnych warunkach terenowych. Takie auto udało się odszukać w Hiszpanii. Było to Iveco Daily z 2000 r. z napędem na cztery koła i przebiegiem zaledwie 40 tys. km. Pojazd w pełni sprawny, miał już wartość kolekcjonerską. Pojazd został wycofany ze służby przez armię Hiszpanii i był do kupienia na aukcji. Wcześniej służył jako karetka wojskowa – relacjonuje Konrad Kostrzewski. Jest zielonogórzaninem, prowadzi firmę konstruktorską, a przeróbka wozu na kamper miała być dla niego szansą na pozyskanie nowych klientów.

Trzeba było sprowadzić samochód z Hiszpanii

Samochód kosztował ponad 5.700 euro. Pan Konrad kupił pojazd, jednak do rozwiązania pozostała kwestia sprowadzenia go z Hiszpanii do Polski. Iveco było wycofane z użytku, nie było zarejestrowane, przy wycofywaniu ze służby zgodnie z hiszpańskimi procedurami zostało też pozbawione numerów VIN. Dlatego trzeba było poszukać firmy transportowej. Zielonogórzanin skorzystał z popularnej strony internetowej clicktrans.pl. Odnalazł tam wrocławskiego przewoźnika, który podjął się transportu samochodu do Zielonej Góry. Koszt: 10 tys. zł.

Odebrał samochód z Hiszpanii i... zaczęły się problemy

Pan Patryk, z którym kontaktował się pan Konrad, miał odebrać samochód z Hiszpanii 17 grudnia 2022 r. i dostarczyć go do Zielonej Góry w ciągu dwóch dni.

20 grudnia odezwał się, że jest w Polsce, ale nie w Zielonej Górze, a we Wrocławiu. Powiedział, że masa pojazdu była większa, niż ta, którą ja zdeklarowałem, w związku z czym uszkodził pojazd, którym transportował Iveco. Koszt naprawy miał wynieść 2,6 tys. zł. Pan Patryk z niezrozumiałych względów podniósł też koszt całej usługi do 28 tys. zł. Powiedział, że odda samochód, gdy zapłacę tę kwotę. Dla to to był haracz – tłumaczy pan Konrad.

Sprawa trafiła na policję

Pan Konrad nie zgodził się na dopłacenie kolejnych 18 tys. zł do ustalonych wcześniej 10 tys. Sprawę zgłosił na policję, skontaktował się też z prawnikiem. Ten wystosował pismo do właściciela firmy transportowej. Było to wezwanie do bezprawnie przetrzymywanego ładunku, na które przewoźnik nie zareagował do dziś. Dodatkowo pan Konrad zdecydował się wynająć prywatnego detektywa. – Wiem, jak działa policja. Taka sprawa mimo szczerych chęci nie jest dla nich priorytetowa, a mnie zależało na czasie. Liczył się każdy dzień, nie było wiadomo gdzie znajduje się pojazd – przyznaje mężczyzna.

Trzeba było wynająć detektywa

Było Boże Narodzenie. Pan Konrad znalazł w internecie detektywa, który mimo świąt zdecydował się z nim porozmawiać. Już 26 grudnia zaczął poszukiwania pojazdu. Był w kilku miejscach, odwiedzał wrocławskie parkingi, na których mogło stać Iveco. Pojazd udało się zlokalizować 28 grudnia. Detektyw niezwłocznie poinformował o tym fakcie policję. Mundurowi przyjechali i potwierdzili, że pojazd należy do pana Konrada, który miał dowód zakupu oraz dokumenty, potwierdzające zapłatę 10 tys. zł za transport. Pan Konrad musiał jeszcze wynająć lawetę, która przewiozła Iveco do Zielonej Góry.

Klient się wycofał, a samochód został

W międzyczasie w całym tym zamieszaniu wycofał się klient, który był zainteresowany kamperem. – Lojalnie poinformowałem go, jaka jest sytuacja, że pojazd został sprowadzony do Polski, ale nieuczciwy przewoźnik przetrzymuje go z nieznanym miejscu. Nie było pewności w jakim stanie jest Iveco, czy ktoś nie uszkodził jego podzespołów. Wobec takiej sytuacji klient zrezygnował z usługi – tłumaczy pan Konrad. Został więc z pojazdem za 5.700 euro, dodatkowo musiał zapłacić prawnikowi, detektywowi i za transport z Wrocławia do Zielonej Góry. Łącznie kolejnych 7 tys. zł. Dodatkowo okazało się, że pojazd został uszkodzony podczas transportu i będzie konieczna jego naprawa.

Trzeba przestrzec innych

Pan Konrad zdecydował się nagłośnić tę sprawę, aby przestrzec innych. Już po wszystkim zielonogórzanin zaczął wnikliwiej sprawdzać firmę pana Patryka. - Trafiłem na opinie, że oszukał wielu ludzi. Łącznie z tym, że nie płacił swoim pracownikom – mówi pan Konrad. Z kolei wynajęty detektyw w raporcie sporządzonym po swojej pracy pisze wprost, że trafił na mieszkańców, którzy potwierdzili, że w rejonie ulicy, w której zarejestrowana jest firma, bardzo często
różne osoby rozpytują i poszukują go w związku z nierzetelnym wykonaniem usług transportowych.

Przewoźnik czuje się niewinny

Sam pan Patryk utrzymuje, że nie jest złodziejem ani oszustem. Skontaktował się z redakcją GL i poinformował, że nie zgadza się z wersją pana Konrada. Nie chciał jednak odpowiedzieć, z czym konkretnie. Twierdzi, że pan Konrad nie mógł mieć kupca na kampera, bo samochodu bez numeru VIN nie można sprzedać. Przewoźnik zażądał osobistej wizyty reportera w siedzibie swojej firmy. Z kolei w rozmowie z detektywem wskazał lokalizację pojazdu i przyznał, że nie posiada kluczyka do stacyjki, więc nie jest możliwe jego odpalenie. Przyznał, że sam może zgłosić się na zlokalizowany blisko niego komisariat policji, by udowodnić to, że pojazd ten znajduje się na monitorowanym placu. Detektyw ustalił jednak, że pojazd był ukryty w miejscu ogólnodostępnym, gdzie swoją siedzibę ma wiele różnych firm. Portal, na którym pan Konrad trafił na nieuczciwego przewoźnika, informuje na swojej stronie internetowej, że „wszyscy przewoźnicy są przez nas zweryfikowani. Dodatkowo, przewoźnicy otrzymują opinie od innych użytkowników. Wybierając przewoźnika z pozytywnymi komentarzami wiesz, że powierzasz swoją przesyłkę w dobre ręce. Aż 97% użytkowników jest zadowolonych z usług”. Napisaliśmy do portalu clicktrans.pl z prośbą o informację, jak użytkownicy mogą zabezpieczyć się przed nieuczciwymi przewoźnikami. Czekamy na odpowiedź.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska