Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Źli i niegrzeczni, czyli rap na salonach

Szymon Ludowski 68 324 88 69 [email protected]
Jacek Graniecki, czyli Tede. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich raperów. - Lubię zarabiać pieniądze i nie interesuje mnie, co o tym myślą inni - mówi sam o sobie.
Jacek Graniecki, czyli Tede. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich raperów. - Lubię zarabiać pieniądze i nie interesuje mnie, co o tym myślą inni - mówi sam o sobie. Archiwum Jacka Granieckiego
Ogromny sukces filmu "Jesteś Bogiem" wprawił w osłupienie najbardziej popularne, komercyjne media. Okazało się, że w tym kraju, jest gatunek, który żyje i powstaje nawet bez ich wsparcia. Okazało się, że hip-hop ma się w Polsce bardzo dobrze.

Film, który opowiada o historii członków legendarnej grupy Paktofonika i tragiczną śmierć jednego z jego członków, pobił rekordy obrazów dużo bardziej miałkich, a mających olbrzymią promocję w komercyjnych mediach. Tuż po premierze okazało się, że w ostatnich 20 latach lepsze wyniki otwarcia zanotowały tylko "Pan Tadeusz" i "Kochaj i tańcz". Trzy Złote Kaczki, sześć Złotych Lwów i masa innych nagród. Okazało się, że ktoś może funkcjonować bez rotacji w najpopularniejszych rozgłośniach i wizyt w programach śniadaniowych. Bo to właśnie raperzy okazują się być mistrzami korzystania z innych kanałów promocji. - Telewizja publiczna i komercyjne stacje od dawna nas ignorują. Dostanie się na rotację w radiu graniczy z cudem. Dlatego każdy z nas musi sobie radzić w inny sposób - tłumaczy Łukasz Stasiak, członek zespołu 2cztery7 i jeden z założycieli wydawnictwa Alkopoligamia.com.

Pezet lepszy od Dody

Wystarczy spojrzeć na listę OLIS, czyli tygodniowe zestawienie najlepiej sprzedających się płyt w Polsce, żeby zobaczyć, że hip-hop radzi sobie znakomicie. Regularnie znajdują się na niej rapowe płyty, często zajmując pierwsze miejsca i wyprzedzając artystów, których regularnie grają stacje radiowe czy kanały muzyczne. Wielu raperów ma na koncie Złote Płyty, a Ryszard Andrzejewski, czyli popularny Peja ma ich najwięcej spośród wszystkich polskich artystów! Głównym źródłem promocji dla hiphopowców stał się Facebook. Paweł Kapliński, czyli po prostu Pezet, zgromadził na swoim koncie ponad 530 tysięcy fanów. W Polsce lepszy od niego jest tylko Behemoth. Dla porównania - Doda ma ich niewiele ponad 100 tysięcy. Nie tylko Pezet wyprzedza samozwańczą królową polskiego popu.

O.S.T.R., Eldo, donGuralEsko, Małpa, Małolat - to tylko mały wycinek artystów, którzy w tym rankingu wyprzedzają Dodę, często kilkakrotnie. - Moim głównym celem nie jest podbijanie Facebooka, zbieranie kolejnych fanów. Nie jestem pewien, czy wszyscy ludzie, którzy śledzą mój profil, rozumieją to, czym się zajmuję. Jednak taka ilość fanów pozwala dotrzeć do pewnej stałej grupy odbiorców - uważa Pezet.
Stała grupa odbiorców zapewnia sprzedaż płyt i biletów na koncerty, które raperzy grają często, właściwie co tydzień. Ale nie tylko. Również na YouTube teledyski hip-hopowe biją rekordy oglądalności. - Dzięki Facebookowi łatwiej dotrzeć do odbiorców. Skoro radio i telewizja nie chcą puszczać naszych kawałków, to docieramy do odbiorców w taki właśnie sposób - tłumaczy Stasiak.

Media nie widzą, media się brzydzą"

Do tej pory hip-hop w mediach pojawiał się tylko w formie ciekawostek. Jak wtedy, kiedy Peja podjudzał do nienawiści na koncercie w Zielonej Górze. - Fakt, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nikt jednak nie popatrzy, że chłopak, który stał w tłumie, obrażał Ryśka. W wiadomościach czytałem tylko, że raper podjudzał tłum. A co z chłopakiem, który wystawiał w jego kierunku środkowy palec? - denerwuje się Stasiak. - Media szukają sensacji i tylko, jeśli w naszej społeczności zdarzy się coś podobnego, spoglądają w naszą stronę - dodaje Leszek "Eldo" Kaźmierczak.
Stasiak zdecydował się nawet na eksperyment. - Moim kolegą z zespołu jest Karol, który stracił słuch w wyniku genetycznej choroby. Wszczepiono mu specjalne urządzenia i z takim cyfrowym słuchem nagrał płytę. Jako pierwszy na świecie. Wysłałem normalną informację do gazet i telewizji o tym, że Alkopoligamia wydaje nowy krążek. Zero odzewu. Po kilku dniach znów rozesłałem maile, tym razem napisałem o historii Pjusa. Telefony się urywały. To smutne - opowiada Łukasz.

Wśród społeczeństwa i w mediach raper to koleś, który siedzi na ławce pod blokiem, pali marihuanę i klnie na potęgę. Z tej smutnej konwencji nie wypadł nawet Kuba Wojewódzki, który zaprosił do swojego programu Rahima i Fokusa, współzałożycieli Paktofoniki. Rozmowę zdominowały pytania o jointy i alkohol po koncertach. Smutne, tym bardziej, że Wojewódzki jest przecież dziennikarzem muzycznym. Ta dwójka jest już chyba jednak przyzwyczajona do głupich pytań, bo przy okazji promocji "Jesteś Bogiem" Anna Popek zapytała, czy... rozmawiali z Magikiem po samobójstwie i pytali, dlaczego to zrobił. - To tylko pokazuje, że komercyjne, mainstreamowe media próbują wykorzystać popularność hip-hopu, nadrobić czas, kiedy go ignorowały. Ja sam byłem z Karolem w jednym z programów śniadaniowych i przeraziłem się. Prowadząca nie potrafiła nawet poprawnie wymówić nazwy naszego zespołu - relacjonuje Stasiak.

Rapują nawet o miłości

- Często słyszę, że rapu nie puszcza się w radiu, bo za dużo tam wulgaryzmów. Kompletna bzdura. Znam mnóstwo świetnych kawałków, w których nie ma ani jednego przekleństwa - denerwuje się Jacek "Tede" Graniecki. On sam nagrywał już z Natalią Kukulską czy Natalią Lesz. W piosence z tą drugą zarapował: "Mówisz, że nie chcesz nas puszczać, bo za dużo się bluzga? W tym kawałku żaden bluzg mi nie wyszedł przez usta". - Wiesz czemu nie puszczają nas w Radiu Zet czy RMF? Bo jesteśmy niewygodni, bo potrafimy powiedzieć prawdę. O tym, że piosenkarki robią kariery przez łóżka, że cały ten świat celebrytów to plastik i hipokryzja - tłumaczy Tede. On sam ma jednak za sobą występy w komercyjnych projektach. - Wyciągam ręce po to, co mi się należy. Nie każdemu się to podoba, ale też nie każdy lubi mówić prawdę prosto w oczy - opowiada.

- Wiesz, czemu młodzi lubią hip-hop? Bo nie jest wy...any z d...y! Bo nie rapujemy 16 raz o miłości do Ali i tęsknocie za Kasią - mówił kilka ładnych lat temu DJ 600V, jeden z pionierów polskiej sceny. Ale i w arsenale raperów nie brakuje ciekawych projektów. Sokół nagrał płytę ze swoją dziewczyną, Marysią Starostą, która stała się swoistym wydarzeniem roku. Album "Czysta Brudna Prawda" porusza kwestie miłości, tęsknoty, związków. Zyskał status Złotej Płyty, słuchacze są zachwyceni, autorzy zagrali już mnóstwo koncertów. - Słyszałeś kiedyś ich kawałek w radiu? A może widziałeś klip na jakimś kanale muzycznym? Ja nie widziałem. Dlaczego? Przecież to świetna płyta, a kawałki chwytają za serce. Czemu w radiu muszę siódmy raz słuchać kawałka Dody czy innej Gosi Andrzejewicz, a nie mogę posłuchać czegoś takiego? - dopytuje Stasiak.

Hip-hop was nie chce

Wizyta u Wojewódzkiego Rahima i Fokusa, Pezeta czy Pei pokazuje, że mainstreamowe (popularne, komercyjne) media chcą coś ugrać na hip-hopie, chcą jakoś wykorzystać jego popularność. - Sukces "Jesteś Bogiem" pokazał, że mamy siłę, publikę, potencjał - uważa Pezet. Hip-hop już raz przeżył boom i miał swoje miejsce w mediach. Verba, Ascetoholix, 18L - te zespoły czasami można usłyszeć w radiu. Jednak w środowisku nie darzy się ich szacunkiem. Wręcz przeciwnie, ich muzykę weterani sceny określają mianem hiphopolo. - Miałkie teksty, nastawione tylko i wyłącznie na zarabianie kasy. Widać zresztą, gdzie dziś znajdują się ci artyści - mówi z przekąsem Tede.
Sami raperzy inaczej już patrzą na rolę mediów w swoich produkcjach. - My już nie musimy się o nic prosić. Teraz to my rozdajemy karty. Kiedyś byliśmy petentami, ale internet wszystko zmienił. Ludzie wybierają tego, czego chcą słuchać. A nasze wyniki oglądalności pokazują, że hip-hopu - mówi Wojciech "Sokół" Sosnowski. - Hip-hop to nie są fotki w kolorowych pismach czy tańce na lodzie. Dlatego nigdy nie będziemy opowiadać w programach śniadaniowych o kremach na zmarszczki. Możemy się jednak domagać tego, żeby o naszej muzyce mówili ludzie, którzy się na niej znają - tłumaczy Michał "Małolat" Kapliński, brat Pezeta, których wspólna płyta również pokryła się złotem.

Muzyka, biznes, fani

Dziś hip-hop to niezły biznes. Sprzedaż płyt wygląda nieźle, ale dla raperów to tylko dodatek., chociaż w zdecydowanej większości sami je wydają. Zarabiają przede wszystkim na koncertach i sprzedaży ubrań sygnowanych swoim nazwiskiem. Pezet, Sokół, Stasiak, Tede - każdy z nich ma swoją własną markę odzieżową. - Niektórzy zarzucają nam, że ciuchy są drogie. Tyle, że wszystko jest szyte, drukowane, haftowane w Polsce. Do tego stawiamy na jakość, nie ciągniemy kontenerów z Chin - tłumaczy Stasiak. - Pieniądze to ciężki temat w polskim hip-hopie. Ale jakoś dajemy sobie radę, żyjemy na w miarę normalnym poziomie. Jak widać, wystarczy wsparcie fanów i obejdziemy się bez wielkich rozgłośni radiowych czy wizyt w programach śniadaniowych... Pokazaliśmy niektórym, że nie siedzimy na ławce z piwem i blantem w ręce. I sporo osób wydaje się być zszokowanych tym faktem - dodaje Pezet. I trudno nie przyznać mu racji. Hip-hop ma się naprawdę nieźle.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska