Sanice, Sobolice… To koniec świata wciśnięty między graniczną Nysę i poligonowe lasy. Wrażenie to pogłębiają nagle urywające się na brzegu granicznej rzeki, z reguły brukowane, drogi. Ten sam obrazek powtarza się, gdy wędrujemy na północ wzdłuż Nysy. W niemal każdej większej miejscowości…
... zerwane mosty
U progu lat 90. minionego wieku byliśmy już przekonani co do tego, że chcemy być w Europie, bez barier. Także geograficznych. Stąd buńczuczne zapowiedzi, że w dziesięciu kolejnych latach mamy zamiar odbudować ponad 20 mostów na Nysie Łużyckiej i Odrze. W Lubuskiem mamy dziesiątkę mostów drogowych łączących brzegi granicznych rzek (nie liczę tych podwójnych). Przed rokiem 1945 na tym odcinku Odry i Nysy istniało ponad 30 przepraw i kilka promów na dokładkę. Czyli rzeki, zwłaszcza Nysę, można było pokonać co kilka, a nie co 20 i więcej kilometrów.
Przed naszym wejściem do Unii mówiono, że ideałem byłby powrót do ukształtowanych przez wieki ciągów komunikacyjnych. Stąd wówczas - na prośbę naszych zachodnich sąsiadów i na zlecenie Lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego i drogowców - warszawska pracownia wykonała studium rozpoznawcze nieużytkowanych mostów na granicznych odcinkach Odry i Nysy Łużyckiej. Wówczas także stwierdzono, że mamy już komplet przepraw w ciągu dróg krajowych i teraz pora na drogi wojewódzkie i lokalne. Niegdyś one także miały swoje przeprawy i komunikacyjną kontynuację na drugim brzegu Nysy Łużyckiej i Odry.
Zobacz most w Żarkach Wielkich
Powrót do przeszłości
A dzisiejszy układ dróg w woj. lubuskim w dużym stopniu pokrywa się z przedwojennym systemem komunikacyjnym. Tymczasem o większości przepraw, znajdujących się w wykazie zniszczonych mostów, dawno już zapomnieliśmy.
Początki wcale nie były łatwe. Na przykład Przewóz, gdzie przęsło zniszczonego przedwojennego mostu uzupełniono fragmentem stalowej konstrukcji Bundeswehry. Podobnie było w Kostrzynie. Tutaj niemiecka armia stalowe przęsło tylko pożyczyła i na szczęście nie upominała się o zwrot.
Przez pierwszą dekadę w walce o graniczne mosty było podwójne dno. Z jednej strony wiele mówiono o przyjaźni i współpracy, ale w tyle głowy polskich partnerów tkwił interes. Wszyscy marzyli o losie Łęknicy, Gubina, Słubic, czyli o przygranicznych bazarach. Tutaj rosły fortuny, a i samorządy miały z tego co nieco.
Europa bez granic
Gdy nasz kraj wchodził do strefy Schengen i granice miały przestać się liczyć, na środku zniszczonego mostu na Nysie mieszkańcy Markosic i Gross Gastrose uroczyście zrywali zasieki, które ich dotychczas dzieliły. Pozostał drobiazg - zniszczony most, który wysadzili w 1946 roku Rosjanie. Tak nie do końca, gdyż zrujnowane zostało tylko ostatnie przęsło, już po niemieckiej stronie. Przejść się nie dało, gdyż z poszarpanego brzegu ziała przepaść. Pomysł jego „odbudowy” powstał przy piwie, które konsumowali strażacy ochotnicy z obu wsi. Skrzyknęli się, zorganizowali nieco materiałów i powstały... schody. Z jednego brzegu do Polski, z drugiego do Niemiec.
I we wsi tylko cichaczem cieszą się, że dobudowany fragment przeprawy leży po niemieckiej stronie granicy. U nas zaraz byłaby samowolka, nadzór budowlany, skandal międzynarodowy...
Zobacz most w Sanicach
Zapomniane przeprawy
Jednak Gubin i okolice mają do mostów szczęście. Główny miejski most przetrwał, z niemieckim brzegiem Nysy Wyspę Teatralną połączyła efektowna kładka, pobliski Żytowań z niemieckim Coschen połączył most drogowy, chociaż tutaj nie obyło się bez protestów ze strony niemieckich sąsiadów mówiących o wzmożonym ruchu i złodziejach zza Nysy. 85 proc. kosztów inwestycji dofinansowała Unia w ramach Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Polska-Brandenburgia 2007--2013. Co nieco dorzucili obaj partnerzy projektu - niemiecki powiat Oder-Spree i powiat krośnieński. Jednak o budowie tego mostu, z uwagą „lada miesiąc”, mówiono od lat kilkunastu. Ta przeprawa powstała. Ale o wielu już w zasadzie zapomnieliśmy. Chociażby o tym łączącym Sadzarzewice koło Gubina z Gross Gastrose. Tak, to ta sama wieś, z którą „kolegują” się Markosice. Przed wojną były bowiem tutaj dwa mosty tuż obok siebie. Dojeżdżało się do niego obecną drogą wojewódzką nr 285 Gubin - Grabice - Jasienica. Drogowcy analizujący stan drogi wskazali na kilka odcinków wymagających modernizacji. Z tym, że tutaj most został zniszczony całkowicie, a pozostałe elementy betonowe przyczółków kwalifikują się do usunięcia.
Kłopot nie tylko w Kłopocie
Wróćmy do analizy drogowców sprzed lat. Opisowi każdego z mostów towarzyszyła wówczas analiza ruchu na drogach dojazdowych i obciążenia najbliższego przejścia granicznego. Zdaniem fachowców, nad mostem w Sadzarzewicach należało się pochylić w dalszej perspektywie. Czy te 30 lat to wystarczająca perspektywa?
No tak, ale już wówczas mówiono na przykład o pilnej potrzebie odbudowy mostu łączącego Kłopot i Eisenhüttenstadt. Pilnej? Kilkakrotnie zapowiadano budowę, kilkakrotnie zmieniano dokładną lokalizację… Podobnej analizie poddano wszystkie połączenia drogowe. Jednak już na wstępie założono, że nie jest istotna ocena przydatności budowy nowego przejścia granicznego. Bo już wówczas zakładano, że granicy w ówczesnej postaci już nie będzie.
Na koncie mamy więcej porażek niż sukcesów. W Zasiekach zostały tylko filary po zniszczonej w 1945 r. kładce dla pieszych i moście drogowym. Do przeprawy przez kilkanaście lat wzdychali mieszkańcy gminy Brody, marząc o tym, że katapultuje ich do poziomu Łęknicy czy Słubic. Ale plany popsuli nasi zachodni sąsiedzi, którzy prowadzeni do boju przez lękających się konkurencji bazaru handlowców, oprotestowali pomysł budowy. Przepychanka trwała przez lata i zakończyła się budową przeprawy drogowej ładnych kilka kilometrów od Zasiek. Wtedy mówiono, że gdy będziemy w Unii, bez problemu odbuduje się przynajmniej kładkę. Jak jej nie było, tak nie ma.
Zobacz most w Sobolicach
Już niepotrzebne
Protesty naszych zachodnich sąsiadów były na porządku dziennym. Bo i jak mogło być inaczej, skoro niemiecka prasa nieustannie informowała o kradzieżach, złomiarzach i o tym, że mieszkańcy przygranicznego Podroscha muszą organizować obywatelskie patrole, aby bronić się przed złodziejami. Protesty powtarzały się przy okazji budowy mostów w Żytowaniu, Kostrzynie, a nawet promu w Uradzie...
Jeszcze kilka lat temu mówiąc o tych przeprawach liczyliśmy zyski. O ile wypaliło to jeszcze w przypadku Kostrzyna i Przewozu, które na bazarowej hossie się wzbogaciły, o tyle już w Zasiekach handlowcy narzekają, że się spóźnili. Po moście w Siedlcu, który połączył wieś z niemieckim Seltz widać, że nie o to już chodzi. W gminie Trzebiel bazaru nie zbudowano, ale wystarczy spojrzeć na rowerzystów obu nacji, którzy tędy podróżują. Nie po to, aby zrobić zakupy, ale żeby poznać kraj sąsiadów. Zawarto nowe znajomości, ba, przyjaźnie. I to jest prawdziwy sens budowy kolejnych połączeń. W takich Markosicach strażacy jeździli do sąsiadów na mecze Energie Cottbus, a emerytki uczyły się na gwałt niemieckiego. I to wszystko dzięki „niepotrzebnemu” mostowi.
Gdy w parku Mużakowskim w Łęknicy odbudowano most parkowy zaraz po przecięciu wstęgi, przemówieniach i oklaskach pogranicznicy wstawili kratę. Tutaj przebiegała granica nie tylko geograficzna. Spacerującym po polsko-niemieckim parku sprawdzano dokumenty. Wówczas był to tylko gest.
Most w Kłopocie, czyli koniec świata
Żarki Wielkie. To tutaj jest Polska w ruinie
Zobacz miejscowości-widma w Lubuskiem
POLECAMY
WIDEO: Poznaj tajemnice zamku w Łagowie
Z Gwiazdami - Marek Kaliszuk - zapowiedź
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?