Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związkowcy jak bumerang

MICHAŁ IWANOWSKI [email protected]
Jeszcze kilka miesięcy temu w szpitalu wszyscy szacowali, na co przeznaczyć 5,5 mln zł funduszy unijnych. Teraz do pilnych wydatków trzeba dodać ok. pół mln zł na wypłaty dla 33 niesłusznie zwolnionych pracowników.

W 2002 r. podległy staroście szpital był zadłużony, załoga strajkowała, planowano połączenie lecznicy ze szpitalem powiatowym w Żaganiu. W końcu przejęło go miasto i 1 czerwca 2002 r. powstał - jako jeden z dwóch w Lubuskiem obok Skwierzyny - nowy miejski szpital.

Związkowcy jak bumerang

Pracowało tam ponad 220 osób i wszyscy dostali wypowiedzenia. Nowe umowy o pracę z nowymi warunkami dostało już tylko 190 pracowników. Dyrektor Edward Migniewicz podkreśla, że nowe warunki pracy zaproponował wszystkim byłym pracownikom, ale część z nich ich nie przyjęła. A ci poczuli się dyskryminowani, bo wśród tych, którzy pracy nie znaleźli, znalazło się akurat wielu działaczy związkowych. Wśród nich także szef związku zawodowego pielęgniarek i położnych szprotawskiej lecznicy Lesław Depta. - Kiedy odeszliśmy z pracy, dyrektor nawet zamurował tablice związkowe na korytarzu - mówi. - Symbolicznie dał do zrozumienia, że związków w nowym szpitalu nie będzie.
- Nowy szpital miał nową strukturę, która niektórych stanowisk nie przewidywała - tłumaczy oględnie Migniewicz.
Ale związkowcy właśnie do pracy wracają. Po trzech latach. Dzięki wyrokowi Sądu Najwyższego.

Kredyt na odszkodowania

33 pracowników, którzy poszli do sądu to pielęgniarki, salowe, kadra administracyjna. Sądy musiały rozstrzygnąć - czy doszło do likwidacji czy przekształcenia szpitala. Gdyby doszło do likwidacji, to dyrektor mógł wszystkich zwolnić, a potem przyjąć część ludzi na nowych warunkach. A jeśli było to przekształcenie - to musiał przejąć wszystkich ludzi na dotychczasowych umowach o pracę, z poprzednimi warunkami.
Pracownicy najpierw wygrali w Sądzie Rejonowym w Żaganiu, potem Sąd Okręgowy w Zielonej Górze przyznał rację dyrektorowi, a teraz Sąd Najwyższy przyznał rację pracownikom. Wyrok jest ostateczny i umowy o pracę związkowców sprzed 2002 r. są ważne.
Sąd przyznał też każdemu z nich odszkodowania, co razem z odsetkami i kosztami sądowymi może kosztować placówkę nawet 450-500 tys. zł. - Od zasądzonych kosztów będę się odwoływać - zapowiada dyrektor, lecz rada miejska już poręczyła kredyt na 260 tys. zł, jaki szpital być może zaciągnie na wypłaty dla wracających pracowników.

Najwyżej ostrzeżenie

Miasto zawsze traktowało szpital jak oczko w głowie. Co roku władze przeznaczały z budżetu 400 tys. zł na zakupy sprzętu medycznego. W przyjętym ,,Planie rozwoju lokalnego gminy Szprotawa na lata 2005-2007’’ aż sześć dużych inwestycji, które mają być finansowane z pieniędzy unijnych, dotyczy właśnie szpitala.
Pracownicy ubolewają: - Przez trzy lata zamiast pracować, walczyliśmy w sądach i szpital teraz za wszystko zapłaci. A kto poniesie za to konsekwencje?
Radni - na nadzwyczajnej sesji - postulowali, by burmistrz wyciągnął konsekwencje dyscyplinarne wobec dyrektora Migniewicza. - Na dziś nie widzę podstaw do zastosowania regulaminowych kar, co najwyżej jakiejś formy pisemnego ostrzeżenia - odpowiada Rosół.
Migniewicz nie czuje się winny. - Przecież prawne aspekty odejścia z pracy tych ludzi nie były takie oczywiste, nawet sądy się nad tym zastanawiały - broni się dyrektor. A burmistrz Rosół denerwuje się: - Wolałbym, by teraz ci pracownicy wzięli się do roboty, a nie uprawiali pseudopolitykę związkową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska