Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bobry niszczą dowody

Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Dariusz Brożek
Wójt Przytocznej chciał wyciąć drzewa w Strychach i trafił przez to na ławę oskarżonych. W międzyczasie do drzew dobrały się bobry. Najwidoczniej zwierzaki nie boją się ani prokuratury, ani sądu.

Razem z sołtysem niewielkiej wsi Strychy Krystyną Kaczmarek stoimy nad wiejskim stawem. A właściwie, nad cuchnącym bajorem otoczonym chaszczami i drzewami. Wiele z nich leży w wodzie. Niektóre jeszcze stoją, ale na ich pniach widać ślady ostrych jak brzytwa zębów. - Obali je pierwsza burza. To robota bobrów - mówi K. Kaczmarek.

O drzewkach w Strychach słyszał już chyba każdy mieszkaniec powiatu. Piszemy o nich od kilku miesięcy. Wójt Przytocznej Bartłomiej Kucharyk chciał je wyciąć, bo zamierzał oczyścić staw i zrobić tam plac zabaw, natomiast starosta Grzegorz Gabryelski wydał mu na to pozwolenie. I obaj trafili na ławę oskarżonych. Jak to możliwe? Drzew było o ponad 50 więcej, niż początkowo policzono, jednak zamiast wydać kolejne pozwolenie na wycinkę urzędniczka starostwa - za wiedzą swojego szefa - sfabrykowała nowy dokument z wcześniejszą datą.

W starostwie doszło więc do kombinacji, które oskarżyciel zakwalifikował jako przekroczenie uprawnień przez urzędników. Ponieważ wójt wystąpił wcześniej o ponad 100 tys. unijnej dotacji na plac zabaw, prokurator oskarżył ich jeszcze o próbę wyłudzenia pieniędzy na rzecz gminy.

Wyrok w tej sprawie miał zapaść 14 kwietnia. Stawili się i starosta i wójt. Przed wejściem na salę rozpraw nie kryli irytacji i zdenerwowania. Zupełnie niepotrzebnie, bo sędzia Krzysztof Martysz na chwilę wznowił proces i przełożył termin ogłoszenia wyroku na 10 maja (pisaliśmy o tym w poprzednim wydaniu naszego tygodnika - przypomina redakcja).

Kilka dni później pojechaliśmy do Strych porozmawiać o tej sprawie z mieszkańcami. Wszyscy stanęli murem za wójtem. - Robi bardzo wiele dla gminy. Chciał przecież dobrze - przekonuje Eleonora Szlachetka.

Z dwóch stron bagnisko otacza druciana siatka. W jednym miejscu jest zarwana. - Spadła tutaj jabłonka, która była jedną z pierwszych ofiar bobrów. Zatarasowała drogę. Odciągnęłam ją razem z mężem - wspomina K. Kaczmarek.

Przedzieramy się przez chaszcze na brzeg. - Kiedyś woda w stawie była tak czysta, że ludzie się tutaj kąpali. A zimą jeździli na łyżwach. Teraz strach się zbliżyć do tego mokradła. I na małe dzieci trzeba uważać - dodaje Jan Sinicki.

Latem bagnisko jest wylęgarnią komarów. - Drzew ubywa z miesiąca na miesiąc, bo bobry są bardzo pracowite i nikogo się nie boją. Za kilka lat nie będzie tutaj ani jednego drzewa. Tak jak po wojnie, kiedy staw był zadbany i otaczała go łąka, na której nasi rodzice urządzali sobie potańcówki - wspomina J. Sinicki.

Urzędnikom grożą surowe kary. Dla wójta prokurator Tomasz Chechła domagał się kary 17 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywny w wysokości 4,5 tys. zł. A do tego zwrotu kosztów postępowania sądowego oraz sześcioletniego zakazu zajmowania stanowisk w instytucjach państwowych i samorządowych. Dla starosty wnioskował o karę 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 3 tys. zł grzywny, zwrot kosztów postępowania sądowego oraz pięcioletni zakaz zajmowania stanowisk.

Prokuratura oskarżyła też urzędnika z Przytocznej Krzysztofa C. Wszyscy urzędnicy twierdzą, że są niewinni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska