Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brzydota znika ze ścian. Ktoś z Was to zauważył?

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
W mieście jest mnóstwo szyldów, reklam i plansz
W mieście jest mnóstwo szyldów, reklam i plansz Urząd Miasta
Ponad 50 starych, paskudnych, często nieaktualnych szyldów i reklam zniknęło z centrum miasta. Jednym wystarczyło pismo od plastyk miejskiej Igi Januszewskiej, inni potrzebowali straszaka. A to jeszcze nie koniec akcji!

Brzydota to nie tylko sypiące się kamienice, koślawa dominanta, zaniedbane płoty czy bohomazy na ścianach, na usuwanie których trzeba grubych pieniędzy. To także małe rzeczy, jak właśnie setki, tysiące plansz czy reklam, które często nielegalnie od lat wszą gdzie tylko nie spojrzymy. - Niektóre wyglądają, jakby były robione chałupniczo. No, nie wygląda to ciekawie - mówi Jadwiga Brzęcka z centrum. Jerzego Dobkiewicza też denerwują stare szyldy i plansze. - Mają nieaktualne, sześciocyfrowe numery telefonów, są byle jakie - przyznaje.

Jednak do tej pory nikt się tym specjalnie nie interesował, a ściany zarastały planszami na kilka metrów w górę. Najbardziej w centrum. I szybko zaczął się wyścig: im więcej reklam i szyldów było, tym większe i bardziej rzucające się w oczy musiały być następne.
W październiku nowa plastyk miejska I. Januszewska postanowiła zacząć swoją pracę właśnie od uporządkowania tego bałaganu. - Nie chciało mi się wierzyć, że ktokolwiek taki stan uzgadniał i gdy zaczęłam to sprawdzać, okazało się, że faktycznie, sporo z tych reklam pojawiło się ot tak, bez żadnej opinii, umowy, zupełnie samowolnie, nawet wiele lat temu i póki nikt nie zwrócił uwagi, to tak sobie funkcjonowały w chaosie - mówi plastyk miejska.

Zobacz też: Kredyt hipoteczny. Jak wybrać najlepszą ofertę?

Tak zaczął się maraton. Najpierw telefony. Większość właścicieli nieruchomości, sklepów i punktów usługowych była zaskoczona, że potrzebne są uzgodnienia. - Niektórzy reagowali nerwowo i żądali wyjaśnień pisemnych z podaniem podstawy prawnej, co oczywiście przedstawiałam, niektórzy zdawali sobie sprawę, że ich reklama nie jest już pierwszej jakości, ale zamontowali ją wiele lat temu i tak sobie wisi po prostu. Zdarzyły się też dwa przypadki, kiedy właściciel reklamowanego punktu nawet nie wiedział, że jego reklama gdzieś wisi, bo np. zamontował ją poprzednik i nie poinformował! - opowiada I. Januszewska.

Później do wielu firm i zakładów poszły pisma z podstawą prawną i stanowczą sugestią ściągnięcia tabliczki. A także przypomnieniem, że nielegalne zajęcie pasa drogowego, nawet przyczepionym do ściany ,,semaforem'', kosztuje. A jak ktoś nie płacił latami, to wychodzi niezła sumka. W akcji pomógł wydział dróg i Administracje Domów Mieszkalnych. Efekt?

Do dziś zniknęło ponad 50 dziwnych i brzydkich szyldów, plansz, konstrukcji czy reklam! Głównie w ścisłym centrum, ale też przy Arsenale albo mniej eksponowanych uliczkach.
Idziemy na ul. Hawelańską. Tutaj, na wprost szklanego biurowca, różnice sprzed i po widać najbardziej. Nie ma pojedynczych liter ze zniszczonego napisu reklamującego ubezpieczenia, nie ma żółtych naklejek na całym oknie, jest zupełnie inaczej.

Pomimo tego przechodnie pytani o zmianę, nie rozumieją, co mają zauważyć. - Jestem tu codziennie i przyznaję, że nie wiem, co się zmieniło... - odpowiada zaskoczona Katarzyna Boniewiecka. Andrzej Korzewski też wpatruje się w ścianę i nie dostrzega niczego. Dopiero gdy pokazujemy ślady po reklamach, zaczynają kojarzyć, że było ich więcej. A gdy pokazujemy im fotografię sprzed i po, widzą wszystko. - No, jest różnica, bez dwóch zdań - komentuje K. Boniewiecka.
Plastyk miejska I. Januszewska tłumaczy to niewidzenie krótko: jeśli jakaś ściana była brzydka i zaśmiecona reklamami to powodowała taką znieczulicę, że już się na nią nawet nie patrzyło odruchowo... - Tymczasem dopiero po demontażu takich dodatkowych ,,ozdób'' wzrok może się skupić na samym budynku i dopiero dostrzega się piękne detale, rytm podziału elewacji, zwieńczenia okien - dodaje urzędniczka.

Akcja jednak się nie kończy. Na ścianach i murach jest cały czas zbyt dużo wątpliwej jakości plansz i reklam. Jednak od pierwszego pisma do ściągnięcia może minąć nawet kwartał, więc efekty nie są nagłe i spektakularne. - Poza tym nie chodzi mi o to, by ludzie usuwali coś ze strachu. Niech zrozumieją, że nawet jeśli budynek jest prywatną własnością, to w interesie wszystkich jest to, by nie straszył. Staram się tłumaczyć, wiele osób słucha i miasto wygląda nieco ładniej - dodaje Januszewska.
Ma nadzieję, że sprawy pójdą szybciej, jak ludzie dowiedzą się, w czym tkwi problem i sami zaczną reagować. Może po udziale w konferencji o reklamie w trakcie Salonu Reklamy Zewnętrznej, które będą 27 maja na targach?

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska