Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ceny idą w górę, zdrożało prawie wszystko

Ilona Kaczmarek 68 324 88 18 [email protected]
- Wszędzie się słyszy, że żywność drożeje. Ale z drugiej strony - jak tego nie kupować? - pyta Justyna z Zielonej Góry, mama Wiktora
- Wszędzie się słyszy, że żywność drożeje. Ale z drugiej strony - jak tego nie kupować? - pyta Justyna z Zielonej Góry, mama Wiktora fot. Mariusz Kapała
W górę poszły ceny mięsa, wędlin, pieczywa, makaronów, czekolady, owoców, kawy, herbaty... Tak naprawdę wszystkiego! - Rzeczywiście, jest drożej. Ale jeść trzeba - rozkłada ręce Justyna z Zielonej Góry. Codziennie robi zakupy dla siebie i siedmioletniego synka.

CO ZDROŻAŁO, CO POTANIAŁO

CO ZDROŻAŁO, CO POTANIAŁO

W górę
* masło - 16,3 proc.
* jaja - 15,3
* papierosy - 11,6
* wołowina - 11,4
* ryby - 9
* miód - 9
* wędliny - 6,3
* alkohol - 6
* czekolada - 5,2
* drób - 5,5
* herbata - 5,5
* kawa - 5,3
* owoce - 4,9
* przetwory makaronowe - 3,7
* soki - 2,5
* pieczywo - 1,3
W dół
* mąka - 7,8 proc.
* oleje roślinne - 2,4
* warzywa - 0,2
* wody mineralne - 0,1

Przez ostatni rok najbardziej podrożało masło - aż o 16,3 proc. Dużo więcej płacimy też za jaja - o 15,3. Na kolejnych miejscach podwyżkowego rankingu jest wołowina - 11,4, ryby i miód - po 9. To wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego, który porównał ceny z grudnia 2008 z tymi z grudnia 2009.

- Wszędzie się słyszy, że żywność drożeje. Ale z drugiej strony - jak tego nie kupować? - zastanawia się Justyna z Zielonej Góry, mama siedmioletniego Wiktora. Sprawunki robi codziennie. Płatki, warzywa, owoce, chleb, mięso... Wydatków na jedzenie nie planuje z ołówkiem w ręku. Do koszyka wkłada to, co potrzebuje. - Na szczęście, mogę sobie pozwolić na to, żeby skrupulatnie nie rozliczać każdego wydanego grosza. Nie szastam pieniędzmi, ale wolę zrezygnować z innych rzeczy i kupić dobrą żywność - opowiada.

Justyna nie lubi hipermarketów. Mówi, że tam człowiek zawsze wyda więcej niż zaplanuje. Kupuje przede wszystkim w małych, osiedlowych sklepach. - Stawiam na jakość. Dla mnie najważniejsza jest zdrowa, porządna żywność. Dlatego wybierając jedzenie, patrzę na to, żeby było wartościowe, bez konserwantów. Żebym spokojnie mogła dać je dziecku. A te produkty, niestety, są droższe - przyznaje kobieta. - Bo to jest tak, że ceny żywności rosną bardzo często, ale o niewiele. O kilka, kilkanaście groszy. Dlatego tak naprawdę nie odczuwamy jakiejś kolosalnej różnicy z dnia na dzień. Ale 16-procentowa podwyżka ceny masła w ciągu roku... Oj, to bardzo dużo.

Wiktor, syn Justyny, najbardziej lubi makaron, bułki i parówki. - Uwielbiam też chipsy i pizzę, ale mama namawia mnie do warzyw i owoców - uśmiecha się chłopczyk. Z wyliczeń GUS wynika, że ceny owoców wzrosły o prawie 5 proc., a makaronu o 4. Ale więcej płacimy nie tylko za żywność. Użytkowanie mieszkania podrożało o 5,5 proc. Podskoczyły ceny wody, prądu, opału, wywozu nieczystości, usług kanalizacyjnych...

Agatę Szewczyk spotkaliśmy w hipermarkecie w Zielonej Górze. - Nie do końca zwracam uwagę na ceny. Po prostu jak coś widzę i wiem, że jest mi potrzebne w domu, to kupuję. Mąż czasami się denerwuje i strofuje mnie, że powinniśmy bardziej oszczędzać, a ja jestem zbyt rozrzutna - przyznaje.
Na jedzenie dla dwojga pani Agata wydaje miesięcznie około 1.000 zł. - Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Po prostu kupuję to, czego mi brakuje. Lubię ryby, słodycze, owoce, a to drogie rzeczy - dodaje. Uważa, że wraz z mężem powinni bardziej zacisnąć pasa. - Od kilku miesięcy spłacamy kredyt mieszkaniowy. Jedna rata wynosi prawie 1.300 złotych. Ale na razie stać nas na takie życie... - opowiada.
Gdy powiedzieliśmy jej o najnowszych badaniach GUS, złapała się za głowę. - To jakaś paranoja! Ja nie zauważyłam takich podwyżek - dziwi się.

Rzeczywiście, można było nie zauważyć. Bo ceny nie rosną dramatycznie z dnia na dzień. Czasem to kilka, kilkanaście groszy na miesiąc. Ale przez rok może uzbierać się ładnych parę złotych. I dopiero po czasie czujemy sporą dziurę w budżecie.
Według obliczeń GUS, najbardziej podrożało masło - aż o 16,3 proc. Dużo więcej płacimy też za jaja - o 15,3, a także za ryby i miód - po 9. Jak zwykle podczas podwyżek, wzrosły ceny mięsa. Wołowiny - o 11 proc., drobiu - o 5. Kawa i herbata podrożały o 5 proc., z kolei soki o 2. Według GUS, mniej płaciliśmy jedynie za warzywa, mąkę i olej.

Przynajmniej wiem, co jem

Powolne i nieubłagane podwyżki odczuwa Maria Kaczmarek z Zielonej Góry, która w każdy weekend gotuje obiady dla synów i synowych. Co tydzień w domu zbiera się ok. 10 osób.
- W piątek bez stówy do sklepu nawet nie wychodzę - mówi kobieta. Bo na dwa dni to trzeba mieć z 5 kilo ziemniaków, po kilogramie jakiejś surówki, buraczków, ogórków. Do tego masło, śmietana, olej. Nie licząc wędliny, soków, chleba. I oczywiście sporo mięsa albo ryb. Ale po nie na ryneczek chodzi już mąż.
- Kupuje tam mięso i warzywa. To prawda, wędliny są droższe niż na przykład w markecie, ale jak wezmę od sprawdzonego rzeźnika, to przynajmniej wiem, co jem. Że to jest smaczne, że spokojnie mogę i zupę ugotować, i mielone zrobić - podkreśla pani Maria.

Jeśli chodzi o podwyżki, ma swoje spostrzeżenia. - To nie jest tak, że kryzys. Po prostu ceny cały czas idą w górę. Kiedyś tak sobie analizowałam. Jogurt, który bardzo lubię, w jednym z dyskontów kosztował 87 groszy. Potem 89, teraz już 95. To nie są duże podwyżki, bo to jest wzrost, powiedzmy, z ostatnich 10 miesięcy - zauważa kobieta. Ale ziarnko do ziarnka...

Z badań wynika, że więcej płacimy nie tylko za jedzenie. Użytkowanie mieszkania podrożało o 5,5 proc., wywóz śmieci - o 16,3, usługi kanalizacyjne - o 11,1, zaopatrywanie w wodę - o 8,6. Wzrosły też opłaty za wynajem mieszkania - o 3,3 proc., energię elektryczną - o 10,5, energię cieplną - o 8,1 i ceny opału - o 3,4.
- Na takich rzeczach nie oszczędzę, bo jak? Dlatego kupuję tańszy papier toaletowy, żel pod prysznic, ogólnie chemię. Rzadko ubrania. Często wybieram tańsze masło, słodycze albo sok. Inaczej nie dałabym rady finansowo - zaznacza pani Maria.

Dla emeryta liczy się każdy pieniądz

Józefa Witkowskiego, 75-letniego emeryta z Zielonej Góry, spotkaliśmy, gdy wracał z zakupów w Biedronce. - Pani kochana, przecież to wszystko drożeje - pokazuje siatkę. W środku bochenek chleba, pomarańcza, biały serek, parówki, margaryna.

Mężczyzna przyznaje, że z żoną muszą oszczędzać właśnie na jedzeniu. Bo nie mają wyboru. - A niech mi pani powie, kto dzisiaj nie oszczędza. Ja mam niecały tysiąc złotych emerytury, żona 700. Nie jest nam łatwo - wylicza zdenerwowany.
- Często kupuję to, co potrzebuję, tylko że nie z najwyższej półki - dodaje pan Józef. - Jeśli mam do wyboru duży słoik majonezu za prawie 9 złotych i taki sam za 6, to wezmę ten tańszy. Tak samo robię z kukurydzą w puszce - nie biorę tej za 3,20, tylko za 1,70. Troszkę oszczędzam na mięsie - zamiast kiełbasy kupuję takie parówki w woreczku, są tańsze o kilka złotych.

Starszemu małżeństwu ciężko związać koniec z końcem. - Pracowałem prawie 50 lat i co z tego mam? - pan Józef prawie krzyczy. I sam odpowiada: - Po opłaceniu mieszkania i odłożeniu na życie ledwo starcza nam na leki. A musimy je brać, bo żona choruje na serce, a ja mam cukrzycę. Widzi pani, niestety, dla emeryta liczy się każdy pieniądz...
- A słyszał pan o waloryzacji? - pytam. - Będzie niedługo. To zawsze dodatkowy grosz.
- Tak. Obliczyłem sobie, że dostanę o 30 złotych więcej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska