MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ceny mieszkań jeżeli wzrosną, to nieznacznie

Czesław Wachnik [email protected]
Lokale czy domy nie mogą być zbyt drogie. Po gwałtownym boomie cenowym w 2007 roku, w 2008 przyszedł czas na spadki cen. I te się nadal utrzymują. (for. archiwum)
Lokale czy domy nie mogą być zbyt drogie. Po gwałtownym boomie cenowym w 2007 roku, w 2008 przyszedł czas na spadki cen. I te się nadal utrzymują. (for. archiwum)
Obecnie metr kwadratowy mieszkania kosztuje w Zielonej Górze od 2,5 do 4 tys. zł. Podobnie jest w Gorzowie. Najtańsze są duże lokale w starych kamienicach czy wieżowcach. Tu można wynegocjować nawet 2 tys. za metr kwadratowy!

- Rok 2009 nie był dobry na rynku nieruchomości - mówi Krzysztof Golke, szef biura nieruchomości ,,Golke” z Zielonej Góry. - Największe kłopoty były związane z bankami. Dlaczego? Bo biuro przygotowało kilkadziesiąt transakcji, wszystko było praktycznie podpisane, ale po 2-3 miesiącach oczekiwania okazywało się, że kupujący nie dostał kredytu. I cała transakcja została odwołana.

A jak będzie w tym roku? Według naszego rozmówcy, tu też najważniejsze będą banki. Jeśli te nie zmienią na bardziej korzystne warunków udzielania kredytów, to nadal wiele osób nie będzie stać na zakup mieszkania czy domu.

- Jeszcze w 2006 roku średnio zarabiający pracownik miał tzw. zdolność kredytową na zakup czteropokojowego mieszkania. I taki lokal kupował. Dziś jego zdolność często nie wystarcza na kupno pokoju z kuchnią - dodaje Golke.

Nie sądzi też, by ceny mieszkań poszły w górę. - Tu zadecyduje podaż. A ta jest obecnie duża, co przy nadal trudnych warunkach uzyskania kredytu nie pozwoli na wzrost cen.

Zbigniew Barański, szef biura Terra Nieruchomości z Zielonej Góry określił ostatni rok na rynku nieruchomości jako spokojny.

Było nietypowo, może się polepszy

Ostatnie 12 miesięcy jako "nietypowe” zalicza Artur Radziński, właściciel biura nieruchomości Apartament Radziński w Gorzowie Wlkp. - W pierwszej połowie byliśmy świadkami dużego regresu na rynku. Inaczej było natomiast w drugiej połowie roku. Rynek odbiłby się jakby od dna, odnotowaliśmy wzrost transakcji. Być może dlatego, że banki zaczęły chętniej pożyczać pieniądze.

Artur Radziński dodaje, że styczeń 2010 zaskoczył go zupełnie. - Obecnie w biurze mamy duży ruch, zawarliśmy już kilkanaście transakcji, zauważyć można także niewielki wzrost cen mieszkań, ale tylko tych najmniejszych.

A ceny? Obecnie w Zielonej Górze za metr kwadratowy lokalu trzeba zapłacić od 2.500 do 4.000 zł. A niekiedy nawet więcej. To średnio o 15-20 procent mniej niż rok wcześniej. Najchętniej są kupowane lokale jednoizbowe i takie między 50 a 60 metrów kwadratowych. Te większe są najczęściej omijane. Klienci podzielili się jakby na dwie grupy.

Jedni szukają mieszkań zaniedbanych, nadających się do kapitalnego remontu, inni wykończonych w wysokim standardzie. Powodem jest różnica w cenie. O ile pierwsze (50 mkw.) możemy kupić nawet za 120 tys. zł, to drugie kosztuje już 180 tys. zł.

W Gorzowie ceny są zbliżone do tych w Zielonej Górze. Za metr kwadratowy nowszego mieszkania trzeba zapłacić nawet 4.500 zł. Natomiast znacznie tańsze, nawet po 2 tys. zł za metr kwadratowy, są duże lokale w starych kamieniach. Szczególnie, gdy mieszkanie wymaga remontu.

Czytaj też: Domy i mieszkania na przedmieściach coraz popularniejsze

 

Ceny są stabilne

Radziński nie przewiduje też wzrostu cen mieszkań czy domów. Przekonuje on, że ceny się ustabilizowały, stąd nie powinny się zmieniać. - Wzrostu cen możemy się natomiast spodziewać w 2011 roku. Jednak nie powinien on być wysoki - podkreśla.

Podobnie wygląda sytuacja z domami jednorodzinnymi i gruntami. Tu też ceny nie powinny rosnąć. Tym bardziej, że biura nieruchomości mają w swojej ofercie setki domów, niektóre z nich wybudowano dwa, trzy lata temu.

- O ile w 2008 roku sprzedać można było niemal każdy lokal, to w 2009 roku klienci byli bardziej wybredni, a ponadto ceny nieruchomości spadły o 15-20 procent - dodał Mirosław Krawczak z agencji Krawczak Nieruchomości.

Wszyscy nasi rozmówcy zgodnie podkreślali, że w 2009 roku obok spadku cen, zaobserwowano też spadek liczby transakcji. Po pierwsze banki zaostrzyły warunki przydzielenia kredytu, a po drugie, potencjalni kupujący przestraszyli się zapowiadanego kryzysu, i odłożyli transakcję. O ile banki w 2008 roku były gotowe sfinansować nawet 120 procent ceny mieszkania (koszt zakupu plus dodatkowe koszty), to teraz kupujący dostanie tylko 50-80 procent kosztów zakupu.

To oznacza, że graczem na rynku są i nadal pozostaną... banki. Jeśli te będą bardziej przyjazne dla kredytobiorców, wtedy rynek nieruchomości może się rozwijać. Co oznacza więcej transakcji i wyższe zyski także dla banków. Ale jest też inny warunek.

Lokale czy domy nie mogą być zbyt drogie. Po gwałtownym boomie cenowym w 2007 roku, w 2008 przyszedł czas na spadki cen. I te się nadal utrzymują. Gdy jednak ceny wzrosną, wtedy o żadnym ożywieniu nie może być mowy. Ale jak by na to nie spojrzeć, czas wielkich zysków przy sprzedaży lokali czy domów, mamy już chyba za sobą.

Czytaj też: Jak wybrać najlepszy moment na kupno domu?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska