MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Choszczno: Kto podpalił tę lipę?

Tadeusz Krawiec
Walka z pożarem trwała sześć godzin. Strażacy musieli ściąć jedną z odnóg drzewa.
Walka z pożarem trwała sześć godzin. Strażacy musieli ściąć jedną z odnóg drzewa. fot. Tadeusz Krawiec
Lipa Czarnieckiego w Choszcznie to pomnik przyrody i jest chroniona prawem. W środę wieczorem ktoś puścił ją z dymem.

Mieszkańcy są wstrząśnięci, bo drzewo stanowiło jedną z atrakcji miasta. - Głupota i bezmyślność ludzka nie zna granic - mówi Jerzy Śmigielski, którego spotkaliśmy przy leżącym pniu u zbiegu ulic: Piastowskiej, Jagiełły i Mur Południowy.

To była legenda

Jedna z płonących odnóg została ścięta w trakcie akcji gaszenia, która trwała ponad sześć godzin. - Nie podlega dyskusji, że ktoś je podpalił. Ogień trawił ją od środka i dlatego zdecydowaliśmy o ścięciu odnogi. W każdej chwili mogła runąć, jak również od niej mógł się zająć sąsiedni pień - tłumaczy st. kpt. Marek Popławski z Państwowej Straży Pożarnej w Choszcznie.

Wyjaśnijmy, że lipa składała się z dwóch drzew, które się zrosły. Jedno, to spalone, miało ponad cztery metry średnicy. Drugi pień ma ponad siedem metrów. Obydwa były podparte i spięte metalowymi klamrami. W czasie akcji strażacy odcięli metalowe klamry, które spajały drzewa. - Druga odnoga jest niestabilna. Trzeba ją specjalnie umocować lub wyciąć - ocenia zagrożenie M. Popławski.

Faktem wandalizmu wstrząśnięty jest historyk dr Grzegorz Jacek Brzustowicz: - Niemiecka legenda mówi, że drzewo posadził założyciel miasta i jego bracia. Miało ono stanowić gwarancję dobrobytu - przypomina, że Niemcy nazywają drzewo Lipą Siedmiu Braci.

Jednak choszcznianie mówili po prostu Lipa Czarnieckiego. - Zapewniam, że nie miała nic wspólnego z hetmanem Czarnieckim. To powojenni turyści tak ją nazwali - tłumaczy Brzustowicz.

Czeka nagroda

Próbujemy dowiedzieć się, kto mógł podpalić lipę. - Można było ją ogrodzić jakimś metalowym płotem i nie doszłoby do tego - Marcin, który mieszka przy ul. Jagiełły twierdzi, że u podnóża drzewa bardzo często widywał miejscowych pijaczków. Z kolei przechodząca obok kobieta mówi, że to sprawka młodocianych łobuzów. Policjanci prowadzą śledztwo.

- Rzeczywiście w pniu drzewa znaleźliśmy kilka puszek po piwie, ale niekoniecznie pozostawiono je tam w dniu pożaru. Komendant wyznaczył nagrodę dla osoby, która pomoże w ustaleniu sprawcy - mówi asp. Jakub Zaręba, rzecznik policji w Choszcznie.

W magistracie dowiadujemy się, że o losach drzewa zadecyduje wojewódzki konserwator przyrody. - To drzewo było jedną z głównych atrakcji miasta. Na razie zabezpieczyliśmy je na tyle, na ile było można. W poniedziałek wspólnie z konserwatorem zdecydujemy o losach drzewa - mówi Adam Andriaszkiewcz, zastępca burmistrza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska