MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czego Dżepetto chce od prezydenta swego miasta

Dżepetto dziennikarz obywatelski portalu www.mmgorzow.pl
- Przyzwyczaiłem was do wygłupów i kawałów. Bo taki już jestem. Ale teraz czekają nas wybory - a to poważna sprawa. I chciałbym, żebyśmy wszyscy podeszli do nich poważnie - pisze dziennikarz obywatelski.

Od tego, jak zagłosujemy i kogo wybierzemy, zależy przyszłość nasza, naszych dzieci, wnuków i... naszych pieniędzy. Bo cztery lata kadencji razy 500 mln zł rocznego budżetu (a zdaje się, że tyle ma Gorzów) daje 2 mld zł. I tak sobie myślę, że skoro nie pożyczamy byle komu bez sprawdzania go 2 tys. zł, to chyba nie oddamy tak lekko i bez zastanowienia kwoty milion razy większej?
Chcę, by mój prezydent był człowiekiem kompromisu. Niech ma własne zdanie i wizję miasta, ale niech ma też odwagę i pokorę, by przyznać, że inny pomysł jest lepszy. To cechuje wielkich ludzi.
Chcę, by mój prezydent nawet w najgorętszych momentach potrafił zachować klasę i styl, bo nie reprezentuje tylko siebie, ale i mnie (choć bywam w Gorzowie dwa tygodnie w miesiącu) oraz 120 tysięcy innych ludzi.
Chcę, by mój prezydent był odważny i potrafił podejmować trudne decyzje, wbrew chwilowym korzyściom i szybkiemu poklaskowi. To cechuje prawdziwych ojców miasta, a nie przypadkowych karierowiczów.
Chcę, by mój prezydent podczas pełnienia służby publicznej kierował się dobrem miasta i mieszkańców, a nie grupy przyjaciół, klakierów czy wybranej ekipy. Wzbijanie się ponad doraźne koalicje i patrzenie dalej, niż na czubek swego nosa i nosy swoich choćby najlepszych przyjaciół to oznaka szacunku do wyborców.
Chcę, żeby mój prezydent częściej pytał nas - mieszkańców - o zdanie. To, że go wybraliśmy, nie oznacza, że musimy milczeć do końca jego kadencji. Taka postawa ojca miasta (,,Pytam, bo wasza opinia się dla mnie liczy'') sprawi, że wszyscy poczujemy się współgospodarzami miasta.
Nie chcę, żeby prezydent mojego miasta miał kompleksy i wiecznie rywalizował z Zieloną Górą. Nic na tym nie zyskujemy, nic nam to nie daje. Tracimy tylko czas i pieniądze.
Nie chcę jednak, żeby prezydent mojego miasta milczał, gdy ktoś obraża Gorzów albo robi nas w bambuko (patrz: fundusze europejskie, połączenia kolejowe itp., itd.). Bycie twardym i dumnym to znak, że zna się swoją wartość. A nie ma niczego wartościowszego niż nasz Gorzów.
Nie chcę, żeby prezydent mojego miasta traktował mieszkańców jak dzieci (,,Ja wiem lepiej'' - przykład z granitem i fontanną Pauckscha), albo jak tępą masę (zmienianie decyzji, nieszanowanie wyników konsultacji społecznych). Powinien szanować tych, którzy dają mu pracę.
Nie chcę, by prezydent mojego miasta oszukiwał mnie, obiecywał gruszki na wierzbie, obrażał konkurentów, grał na strachu, niskich emocjach albo udawał, że pozjadał wszystkie rozumy.
Czy to tak wiele? Gdy wczytacie się w moje słowa, zrozumiecie, że po prostu pragnę, by pierwszy obywatel był po prostu porządnym i dobrym człowiekiem. Pamiętam jeszcze miasto za czasów Pana Bauera (choć byłem wówczas maluchem). I marzy mi się, by o kolejnym prezydencie mówiono z takim samym szacunkiem jak o Zenonie Bauerze.
Czy któryś z obecnych kandydatów spełnia te kryteria? Sami oceńcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska