MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czteroosobowa rodzina została bez dachu nad głową

Janczo Todorow
- To cud, że nikomu się nic nie stało - mówią Halina Zubel (z prawej) i jej córka Marta.
- To cud, że nikomu się nic nie stało - mówią Halina Zubel (z prawej) i jej córka Marta. fot. Janczo Todorow
W piątek po południu wybuch butli gazowej zmiótł dach i zniszczył części parterowego budynku. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

W domu mieszkają dwaj bracia Leonard i Waldemar Michalscy, ich siostra Halina Zubel oraz jej córka Marta.

- Córka była w pracy, w domu byłam tylko ja z bratem Leonardem. Gotowaliśmy obiad na gazowej kuchence, nagle butla zaczęła syczeć opowiada Halina Zubel. - Krzyknęłam do brata, żebyśmy uciekali i pobiegliśmy na zewnątrz. Wtedy huknęło, wybuch zniszczył kuchnię, spłonął dach. To strasznie, bo akurat remontowaliśmy dom, większość napraw było już zrobionych. I teraz wszystko poszło na marne. Dom nawet nie jest ubezpieczony, nie mam pojęcia za co naprawimy te wszystkie zniszczenia - dodaje zrozpaczona kobieta.

Mogą spać w ośrodku
- W gaszeniu pożaru brały udział cztery jednostki - dwie z zawodowej straży pożarnej i dwie ochotniczej - informuje dowódca akcji Artur Trzoski. - Udało się szybko ugasić ogień, ale teraz trzeba zabezpieczyć resztki dachu przed zawaleniem - dodaje strażak.

Na miejsce zdarzenia szybko przybiegł sąsiad pani Haliny - sołtys Stanisław Sadowy. - Stała się wielka tragedia, dom nie nadaje się do użytku, dlatego zaproponowałem tej rodzinie schronić się tymczasowo w ośrodku zdrowia, mogą tam nocować. Liczę na to, że mieszkańcy wsi pomogą pogorzelcom, każda pomoc będzie bardzo cenna - apeluje sołtys.

Akcji ratowniczej przyglądała się również radna Lucyna Kliszczak. - Kupiliśmy natychmiast folię, żeby tymczasowo przykryć dach. Chcemy zorganizować zbiórkę pieniędzy, a także poszukać ludzi do odbudowy zniszczonego domu. Młodzież zadeklarowała się do posprzątania pogorzeliska. Nie zostawimy tej rodziny bez pomocy - zapewnia lokalna radna.

Wójt to zobaczy

- Wyraziliśmy zgodę, żeby rodzina ze spalonego domu zamieszkała tymczasowo w ośrodku zdrowia - mówi wójt Jan Dżyga. - W poniedziałek wybieram się do Lubanic, sam chcę zobaczyć jakie są zniszczenia. Wtedy podejmiemy decyzję, jaką pomoc udzielić tej rodzinie. Jeżeli się okaże, że remont będzie trwał bardzo długo, to przydzielimy im mieszkanie zastępcze - zapewnia wójt.

- Nie będziemy na razie nocować w ośrodku zdrowia, a u sąsiadów, żeby być bliżej do naszego domu. To strasznie, że stało się właśnie teraz, kiedy idzie zima - wzdycha H. Zubel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska