Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy budynki Odry w Nowej Soli będę wyburzone? [ZDJĘCIA]

Redakcja
Zakłady włókiennicze Gruschwitza powstały w 1816 r. na bazie działającej wcześniej tu manufaktury.
Zakłady włókiennicze Gruschwitza powstały w 1816 r. na bazie działającej wcześniej tu manufaktury. Filip Pobihuszka
Obrońcy ruin fabryki nici deklarują, że nie chcą walczyć, tylko po dżentelmeńsku rozmawiać. Pewne kompromisy już wypracowano.

Przypomnijmy: półtora tygodnia temu miały miejsce konsultacje społeczne w sprawie wyburzeń części budynków na terenie byłej fabryki nici, a także dalszej rewitalizacji tego miejsca. Na spotkaniu pojawił się prezydent Wadim Tyszkiewicz, pojawili się też przedsiębiorcy, którzy mają swoje firmy w tej części miasta. Zabrakło jedynie członków grupy o nazwie „Inicjatywa Fabryka Odra”, którzy postawili sobie za cel ochronę starej fabryki.

Zobacz też: Tyszkiewicz: Jesteśmy w kluczowym momencie dla Nowej Soli
Wydawało się wówczas, że ich nieobecność tylko zaostrzy konflikt zwolenników i przeciwników wyburzenia „Odry”, jednak w miniony piątek doszło w końcu do spotkania obu stron. I choć miasto z wyburzeń nie zrezygnuje, Sławomir Stańczak (prezes stowarzyszenia Nadodrze i sprawca całego „zamieszania”) mówi dziś o „kompromisowym rozwiązaniu”. - Podczas rozmowy z prezydentem zaproponowaliśmy kilka rozwiązań i wspólnie wybraliśmy wariant realistyczny - wyjaśnia. - Był nawet pomysł, by hale po „Odrze” zaadaptować na potrzeby rządowego programu „Mieszkanie Plus”. Dużo za tym przemawiało, ale okazało się, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy, że budynek jest sprzedany po obrysie, więc nie byłoby nawet możliwości postawienia tam rusztowań - wyjaśnia S. Stańczak.

Zobacz też: Czy tereny po fabryce nici w Nowej Soli można (odra)tować?

Nowosolskim koordynatorem grupy inicjatywnej jest Łukasz Hendel. Jak podkreśla, wszyscy miłośnicy pofabrycznych budynków zdają sobie sprawę, że rozdmuchiwanie konfliktu nikomu nie wyszłoby na zdrowie. - Staraliśmy się przekonać miasto do naszej wizji, ale bez przypinania się łańcuchami do murów - mówi. - Zależy nam na tym, żeby coś tam zostało zrobione i miasto zaprosiło nas do prac w roli, nazwijmy to, koordynatora - wyjaśnia. - Nie staraliśmy się walczyć. Raczej chodziło o... ruszenie ducha - dodaje.

Jedną z kwestii, w której osiągnięto porozumienie, jest nazewnictwo ulic, które zostaną wytyczone, gdy znikną ruiny. Jedna z nich ma być bowiem nazwana imieniem Johanna Gruschwitza, założyciela fabryki nici, odpowiedzialnego nie tylko za powstanie potężnego kompleksu przemysłowego, ale wielu stojących do dziś kamienic i willi. - To jest jedna z tych kluczowych, elementarnych rzeczy, które uważamy za podtrzymujące tożsamość historyczną - mówi Ł. Hendel, który w najbliższy poniedziałek weźmie udział w wizji lokalnej, która ma na celu ocenę, co z budynków przeznaczonych do rozbiórki, będzie można ocalić. - Jeśli będziemy w stanie cokolwiek stamtąd wyciągać, chociażby jakieś słupy, może część ściany, to być może uda się coś z tego zrobić - mówi.

Więcej o sprawie przeczytasz także w najbliższym „Tygodniku Nowej Soli”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska