Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy gorzowscy radni i prezydent zakopią wojenny topór?

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
fot. archiwum GL
Wiele na to wskazuje, że radni i prezydent Tadeusz Jędrzejczak wreszcie zaczną współpracować. Przepytaliśmy wszystkich 25 radnych i niemal każdy powtarzał: miasto nie potrzebuje "wojenki na górze". Prezydent też deklaruje dobrą wolę.

Najdobitniej nową taktykę przedstawiła przewodnicząca rady Krystyna Sibińska. - Mieszkańcy jasno dali do zrozumienia, że mają dość sporów. I tak musimy pracować, żeby byli z nas zadowoleni. Po to nas wybrali. Obie strony muszą uszanować ten werdykt. Prezydent odnosić się z szacunkiem do radnych nawet, gdy mają inne zdanie. A radni szanować opinie i głos prezydenta, choćby był odmienny od naszego - powiedziała.

Smutne efekty

Przez ostatnie dwa lata były z tym porozumieniem wielkie problemy. Obie strony wzajemnie się blokowały (sprawa powołania spółki inwestycyjnej), czasami wręcz robiły sobie na złość ("wycinanie" niektórych projektów uchwał) albo przeciągały publiczne pieniądze na zasadzie: damy tobie, jak ty dasz nam (patrz: ostatnie dofinansowania dla klubów sportowych). Jednocześnie radni zmienili ostatnie dwa projekty budżetu: w 2009 i 2010 r. Sami nazwali to wielkim sukcesem i działaniem ponad podziałami. Prezydent Jędrzejczak: nieodpowiedzialnością i działaniem pod publiczkę. Potem jednak w części budżety te realizował. Efekt? Wielkie zadłużenie miasta, brak pieniędzy w kasie miasta i już zapowiedziane kolejne kredyty w rozpoczynającym się roku. Dlatego teraz wszyscy obiecują współpracę, współpracę i jeszcze raz współpracę. Widać to w rozmowach z nowymi radnymi, które publikowaliśmy na łamach ,,Gazety Lubuskiej'' od końca listopada do początku stycznia. W zapewnieniach o współpracy przodują ci, którzy są w radzie pierwszy raz. Mecenas Jerzy Synowiec z PO zapowiada, że będzie wchodził w każdą doraźną koalicję, jeśli tylko idea będzie służyć miastu. - Blokowanie się dla zasady, by udowodnić, kto ważniejszy, jest głupie - tłumaczył na łamach ,,GL''. Sebastian Pieńkowski z PiS-u podkreślał, że ,,przecież nie ma w mieście SLD-owskich chodników i PiS-owskich ulic''. - Wszyscy chcemy parkingów, modernizacji chodników, ścieżek rowerowych, łatania dziur w jezdni. Co ma do tego przynależność klubowa? - pyta.

Zgadza się, nie ma nic. Co więc się działo przez ostatnie dwa lata? I komu wyszło na zdrowie? Bo na pewno nie miastu i budżetowi. Szkoda, że wszyscy chcą się godzić dopiero teraz, gdy pieniędzy jest mało i tak naprawdę nie ma czego sensownie wydawać (większość wydatków to ,,sztywne'' pozycje m.in. na edukację czy pomoc społeczną). Taka zgoda w poprzednich latach, gdy miasto miało lepszą sytuację budżetową, dałaby korzystniejsze efekty. Ale widać potrzeba było finansowego dołka, żeby obie strony postanowiły wreszcie zakopać wojenny topór. Choć do wpędzenia miasta w kłopoty nikt się nie przyznaje. A radny Mirosław Rawa godzi obie strony, mówiąc: - Jest zadłużone i przez nas, i przez prezydenta. Odpowiadamy za Gorzów wspólnie. Porażki są wspólnymi porażkami, a sukcesy wspólnymi sukcesami. Wmawianie ludziom, że wpadki są rady, a osiągnięcia prezydenta to oszustwo.
Druga strona też chce spokoju

Co na to Jędrzejczak? Też chce pokoju. A raczej spokoju. - Marzy mi się, żebyśmy normalnie pracowali. Dlatego chcę ustalić z radnymi listę priorytetów na tę kadencję. Tak, żebyśmy mieli rozkład jazdy i najważniejsze przystanki, o które nie kruszymy kopii - mówi prezydent. Jaka to lista? Hala widowiskowo - sportowa połączona parkingami i dojazdami z nowym magistratem na Zawarciu, szkoły artystyczne przy CEA, dokończenie amfiteatru, odwodnienie Zawarcia, przebudowa kanału Siedlickiego (piszemy o tym również na str. 3), nowa siedziba dla elektryka i mechanika oraz remont ul. Kostrzyńskiej. - To jest do zrobienia w tej kadencji pod kilkoma warunkami - mówi Jędrzejczak. Pierwszy: być może Kostrzyńską trzeba będzie zrobić w okrojonym zakresie. Drugi: musimy zdobyć pieniądze z Unii. I trzeci, najważniejszy: wreszcie trzeba powołać spółkę inwestycyjną. - Zrobimy radnym szkolenie z prawa samorządowego, przedstawimy materiały dotyczące spółki. Musimy zrobić krok do przodu - mówi prezydent. I dodaje, że nie ma zamiaru tracić czasu na kłótnie. - Wyprowadzały mnie z równowagi a niewiele dawały. Chcę się skupić na współpracy z tymi, którzy chcą działać, a nie bić pianę.

Problem w tym, że obie strony często już deklarowały dobrą wolę a potem... zwyczajnie się nie słuchały. Bo Jędrzejczak nie lubi, gdy jego pomysły są krytykowane i potrafi w takim momencie po prostu zerwać spokojne rozmowy, bez wysłuchania argumentów drugiej strony. Radni z kolei potrafią mówić ,,nie'' dla zasady, nawet gdy pomysły prezydenta są sensowne.

Pytanie więc, na ile radnym i prezydentowi wystarczy zapału. Bo przecież poprzednie kadencje rozpoczynały się podobnie - pokojowymi zapowiedziami współpracy na rzecz miasta, a kończyły awanturami. Gorzowa nie stać nas na powtórkę takiego scenariusza. Poważny test tej polityki (s)pokoju będzie już 18 stycznia, podczas sesji budżetowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska