[galeria_glowna]
Pierwszoligowe derby miały być zacięte, emocjonujące. I były. Szczególnie pierwsza połowa. Palce lizać! Choć zaczęło się od potężnego ciosu gości z Gorzowa. Na trzy bramki Wojtka Gumińskiego i jedną Filipa Kliszczyka odpowiedział tylko Sebastian Gałach, więc w 4 min lider prowadził 4:1. Ale... - Jeśli przetrwamy ten pierwszy atak i twardo staniemy w obronie, to rywale mogą się zdziwić - ostrzegał Andrzej Wasilek, najlepszy snajper zespołu z Zielonej Góry. I nie rzucał słów na wiatr. Szybko łupnął dwa gole, po chwili do akcji wkroczył też Michał Pułka i w 19 min zrobiło się 10:7 dla gospodarzy.
- To nasza bolączka - narzekał Tomasz Jagła, prawoskrzydłowy gości. - Prowadzimy 4:1 i od tego momentu przegrywamy fragment 3:9 i robi się 7:10. Tak nie wolno! Jeśli chcemy awansować do ekstraklasy, nie możemy mieć takich przestojów. A nam przytrafia się to praktycznie w większości spotkań, że jest jakieś 10-15 minut, gdzie nagle wszyscy stają. I nikt nie wie dlaczego. To trzeba wyeliminować.
A lider to potrafi. Wystarczyło pięć minut, rzuty "Gumy", Jagły, Mateusza Krzyżanowskiego oraz Mateusza Stupińskiego, by akademicy z północy województwa objęli prowadzenie 12:10. Ale miejscowi mieli tego niesamowitego "Wasyla", który przez pół godziny trzymał wynik. Trzeba też dodać, że w bramce cudów dokonywał Damian Olichwer, dzięki któremu do przerwy był remis. - Szkoda tylko, że w drugiej połowie nie było już tak dobrze - martwił się "Oli".
Bo faktycznie, w 31 min Wasilek trafił na 15:14, lecz potem AZS UZ zaliczył koszmarną "stójkę". Przez siedem minut nie zdobył żadnej bramki, a z przeciwnej strony na listę strzelców wpisali się kolejno: Paweł Kaniowski, dwukrotnie Jagła i Stupiński. Derby rozstrzygnęły się między 40 a 46 min. Od stanu 17:18 zespół z Gorzowa rzucił pięć goli, natomiast konto gospodarzy pozostawało czyste, bo Pułka nie wykorzystał rzutu karnego, a Andrzej Wasilek przegrał pojedynek sam na sam ze swym bratem Łukaszem.
- Sporo emocji. Nie było dużej różnicy bramek, w drugiej połowie troszeczkę odjechaliśmy, ale wynik do końca pozostawał sprawą otwartą i musieliśmy pilnować się, żeby tego zwycięstwa nie stracić - skomentował Jagła. - W przerwie trener był zaskakująco spokojny i powiedział, co mamy grać i jak realizować założenia. Trochę nas zrugał za ten moment, w którym straciliśmy przewagę.
- Rywal wyciągnął wnioski z pierwszej fazy, gdy odskoczyliśmy na 4:1. Później te niewykorzystane sytuacje, przede wszystkim z lewego skrzydła, spowodowały, że drużyna zielonogórska wyrównała - dodał trener Michał Kaniowski. - W pierwszej połowie dobrze grał Andrzej Wasilek, no i Michał Pułka był trudny do upilnowania. Inni mniej przejawiali skuteczność w grze i to spowodowało, że łatwiej mogliśmy bronić. A w drugiej dobra obrona i wykorzystane sytuacje rzutowe ze skrzydeł. I bardzo dobrze bronili bramkarze. Paweł Kiepulski złapał trzy rzuty karne w ważnych momentach. To zdecydowało o tym, że jak odskoczyliśmy na kilka bramek, to już graliśmy spokojnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?