Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deszczowe derby

Redakcja
Jacek Kocur (z Arki, nr 6), walczy o piłkę z zielonogórskim Nigeryjczykiem Enyinnay'ą. Z lewej Wojciech Winograd z Arki.
Jacek Kocur (z Arki, nr 6), walczy o piłkę z zielonogórskim Nigeryjczykiem Enyinnay'ą. Z lewej Wojciech Winograd z Arki. Tomasz Gawałkiewicz
Promień jest bez trenera. Po blamażu w Królewskiej Woli Krzysztof Pawlak nie wytrzymał. W najciekawszym meczu w wykonaniu lubuskich ekip Lechia Zielona Góra zremisowała z Arką Nowa Sól. Spotkanie było mało interesujące.

Deszczowe derby

Z zapowiedzi obu drużyn, że będzie to zacięty, ciekawy i stojący na dobrym poziomie mecz została tylko zaciętość. Piłkarze walczyli bez pardonu, było dużo fauli, rzutów wolnych.
To jednak za mało, by uznać ten, rozgrywany w strugach deszczu mecz, za ciekawy. Bardziej rozczarowała Lechia. Z zapowiedzi, że zielonogórzanie zagrają lepiej niż w Głogowie niewiele wyszło. Gospodarze atakowali bez głowy, tracili piłki, nie potrafili zaliczyć dwóch kolejnych celnych podań. Słowem, to co pokazali nie zachęca kibiców, aby za dwa tygodnie przyjść na stadion, a przecież dobra gra i przekonanie fanów do siebie miało być głównym zadaniem zespołu tej jesieni. Arka pokazała tradycyjną waleczność i nieustępliwość, co w efekcie pozwoliło jej w końcówce wyrównać.
Pierwsza połowa nie przyniosła żadnych piłkarskich fajerwerków. Nowosolanie pierwsi mieli okazję na gola w 13 min, kiedy po centrze piłkę odbił Mirosław Kasprzak, a Radosław Bugaj z kilku metrów strzelił bardzo niecelnie. Lechia odpowiedziała akcją w 21 min. Prawym skrzydłem popędził Michał Zawadzki, wrzucił piłkę wzdłuż linii bramkowej ale Andrzej Sawicki nie zdążył. W 35 min goście mogli prowadzić, a znakomitej okazji nie wykorzystał Mariusz Ekiert. W 39 min gospodarze strzelili gola. Z rzutu wolnego piłkę wrzucał Bartosz Cal, strzelał Krzysztof Jutrzenka, odbiła się ona od Sawickiego i wpadła do siatki.
Wydawało się, że druga połowa może być znacznie ciekawsza. Nic z tych rzeczy. Oba zespoły walczyły głownie w środku boiska, rzadko przedostając się pod pole karne rywala. Z minuty na minutę lekką przewagę zaczęła osiągać Akra. Lechia broniła się, od czasu do czasu inicjując kontrataki. Widać było, że gospodarze myślą już tylko o dowiezieniu korzystnego wyniku do końca. W ostatnim kwadransie gospodarze już się tylko bronili. W 78 min ostro strzelał Ekiert, a minutę później Marek Wolak. Z kolei w 78 min tylko desperacka obrona Kasprzaka pozwoliła Lechii na zachowanie czystego konta. W 86 min padło zasłużone wyrównanie. Arkadiusz Jarymowicz kapitalnym strzałem z 20 metrów nie dał szans Kasprzakowi i podział punktów stał się faktem.

LECHIA ZIELONA GÓRA - ARKA NOWA SÓL 1:1 (1:0) Bramkę dla Lechii strzelił Sawicki (29), dla Arki: Jarymowicz (86)
LECHIA: Kasprzak - Żyluk, Pochylski, Adamczak, Jutrzenka - Mendes, Zawadzki, Wierzbicki (od 70 min Enyinnaya), Ogórek - Cal, Sawicki (od 85 min Cierniak).
ARKA: Łoboda - Winograd, Ilnicki, Wilczyński (od 75 min Wolak) - Mierzwiak, Gallewicz, Kocur, Kałużny, Walter - Bugaj (od 61 min Adamski), Ekiert (od 75 min Plewko)

Szczęśliwe punkty

Piłkarze z Częstochowy mieli więcej okazji do zbycia gola, ale zeszli z boiska pokonani. Głogowianie oddali dwa celne strzały, co wystarczyło do zainkasowania trzech punktów.
Mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie, mógł się podobać. Beniaminek nie przyjechał do Głogowa bronić bramki, ale śmiało i groźnie atakował. Pierwszy strzał oddał jednak w 3 min z rzutu wolnego Damian Piotrowski, ale był on zbyt lekki, by mógł zaskoczyć Cezarego Siwego.
Później do głosu doszli przyjezdni, którzy dzięki bardzo aktywnym skrzydłowym, łatwo przedostawali się na przedpole przeciwnika. W 11 min umiejętności Sławomira Cupera sprawdził Piotr Bański. Minutę później Piotr Malinowski ograł głogowską obronę, ale strzelił w boczną siatkę.
W 25 min przed szansą stanął Mateusz Niedźwiedź, który wbiegając w pole karne zamiast uderzyć na bramkę, niecelnie zagrał do partnera. Dwie minuty później, sytuacji "sam na sam" nie wykorzystał Malinowski.
Po przerwie gra się wyrównała, ale akcji zakończonych strzałami było niewiele. Rozstrzygnięcie padło w 83 min. Wprowadzony w 77 min do gry Konrad Węglarz przedarł się prawą stroną po czym dośrodkował w pole karne. Tam na piłkę czekał Radosław Druciak, który głową skierował ją do siatki.

CHROBRY GŁOGÓW - RAKÓW CZĘSTOCHOWA 1:0 (0:0) Bramkę zdobył Druciak (83)
CHROBRY: Cuper - Smolin, Puchalski, Skoczylas (od 46 min Pacan) - Niedźwiedź (od 77 min Węglarz), Trznadel, Winniczuk, Piotrowski (od 68 min Kowalski), Cackowski - Druciak (od 90 min Kwiatkowski), Rośmiarek.

Cenny remis

Pomimo dużej przewagi gospodarzy, słubiczanie wywieźli z Legnicy cenny dla siebie remis, który jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi meczami.
Polonia Intermarche wystąpiła w sobotnim meczu bez kontuzjowanych Krzysztofa Ziemniaka, Radosława Bączyka i Pawła Timoszyka i pauzującego za kartki Marcina Dobrasa. W konfrontacji z przewyższającym ją klasą zespołem Miedzi miała więc niewiele do powiedzenia, bo w całym meczu goście nie stworzyli praktycznie żadnej sytuacji zagrażającej bramce legniczan. Zagrali za to z ogromną wolą walki i poświęceniem na własnym przedpolu, paraliżując większość ofensywnych akcji gospodarzy. Ci stanęli przed wielką szansą w 48 min meczu, gdy interwencję Piotra Dmuchowskiego pod nogami atakującego Marcina Robaka, sędzia uznał jako faul. Jak często bywa, podrażniony tą nieco kontrowersyjną decyzją bramkarz wygrał pojedynek z napastnikiem, co umotywowało też jego kolegów. Już do końca meczu grali uważnie w defensywie, nie dając się zaskoczyć rywalom. - To najcenniejszy punkt zdobyty przez nas w tych rozgrywkach, za co chłopcom dziękuję - rzekł po meczu trener Polonii Intermarche Ryszard Marcinkowski. - Potrafiliśmy się dobrze bronić, łapać rywali na spalone, a ich strzały z dalszych odległości bronił Piotrek Dmuchowski.

MIEDĆ LEGNICA - POLONIA INTERMARCHE SŁUBICE 0:0 POLONIA INTERMARCHE: Dmuchowski - Grochowicki, Megger (od 37 min Dudziński), Jakubczak, Suchowera - Adamczewski (od 67 min Kwaśniewski), Maciejek, Jaskólski, Jarecki - Kucharski, Dylewski.

Skuteczni po przerwie

Gospodarze powinni wygrać pięcioma lub sześcioma golami. Goście byli tylko tłem dla Pogoni Figaro.
Pierwsza połowa nie zachwyciła. Przyjezdni nastawili się na wywiezienie remisu i konsekwentnie realizowali swój plan. Najlepszą sytuację w pierwszych 45 minutach gospodarze mieli w 7 min gdy po Tomasz Cenin odebrał piłkę obrońcom i uruchomił Pawła Posmyka. Napastnik Pogoni Figaro przedarł się przez obronę i będąc sam na sam z bramkarzem został uprzedzony przez obrońców. Kolejną akcję gospodarze mieli w 16 min, gdy Cenin będąc kilka metrów przed bramką, niepotrzebnie strzelał z ostrego kąta.
W końcówce goście dwukrotnie zagrozili bramce Dawida Dłoniaka, ale uderzenia Daniela Tukaja były niecelne.
W drugiej połowie Pogoń Figaro szybko znalazła swój rytm gry. Już w 50 min było 1:0. Adam Sankiewicz zagrał długą piłkę do Andrzeja Puchacza, ten pierwszym podaniem zgrał do Posmyka, który nie dał szans bramkarzowi gości. Kilka minut później Posmyk otrzymał doskonałe podanie od Cenina i będąc w dobrej sytuacji nie zdołał podwyższyć.
W 71 min goście niefortunnie łapali na spalonego, do piłki doszedł Andrzej Puchacz i z bliska pokonał bramkarza Ruchu. W końcówce szanse na zdobycie kolejnych bramek mieli Tomasz Iwanowski i Adam Więckowski ale wynik nie uległ zmianie.

POGOŃ FIGARO ŚWIEBODZIN - RUCH RADZIONKÓW 2:0 (0:0). Bramki: Posmyk (50), Puchacz (71).
POGOŃ FIGARO: Dłoniak - Chmielewski, Sankiewicz, Olejnik - Więckowski, Szczepanek (od 85 min Przypis), Cenin, Woźniak (od 36 min Piróg), Iwanowski - Puchacz, Posmyk (od 90 min Żywucki).

Są bez trenera

Po dotkliwej porażce w Królewskiej Woli Krzysztof Pawlak zrezygnował z funkcji pierwszego trenera Promienia Żary.
Spotkanie w Królewskiej Woli rozpoczęło się z prawie 35-minutowym opóźnieniem. Na autostradzie autobus wiozący ekipę z Żar utknął w korku. Na dobrą sprawę mecz mógł zostać zakwalifikowany jako walkower, ale miejscowi pokazali klasę i wiedząc o problemach gości poczekali na Promień.
Pierwsza połowa nie wskazywała na fatalne zakończenie. Goście nie grali źle i byli w miarę równorzędnym partnerem.
W drugiej odsłonie Promień już nie istniał. Pierwszoplanową postacią w ekipie miejscowych był Aleksander Broniszewski. Zagrał niczym profesor. Rozbijał akcje Promienia i sam inicjował większość ataków Gawina. Wespół z Marcinem Józefowiczem rozbili ekipę z Żar. Co dalej z Promieniem? Decyzja Pawlaka wydawała się tylko kwestią czasu. Ciekawe, czy znajdzie się chętny, który będzie chciał reanimować "trupa" z Żar. Do sytuacji w Promieniu wrócimy w najbliższych wydaniach "GL".

GAWIN KRÓLEWSKA WOLA - PROMIEŃ ŻARY 3:0 (0:0). Bramki: Giza (53), Józefowicz (85), Kaźmierczak (90).
PROMIEŃ: Kowalczyk (od 40 min Pokwiczał) - Kozioła, Jnuszewski, Łabul, Siemiński (od 63 min Baworowski) - Kopernicki, Hałambiec, Jakubik (od 53 min Augustyniak), Woźniak - Kaczmarczyk, Rakociński.

Pozostałe wyniki: Odra Opole - Rozwój Katowice 4:0 (2:0). Panik 3 (32, 38, 72), Rogowski (57); Polar Wroclaw - Skalnik Gracze 2:1 (2:1). Tyc (3), Anioł (10) - Krok (34); Walka Zabrze - GKS Jastrzębie Zdrój 0:0. W zaległym meczu Ruch - Walka 0:0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska