MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dla bezpieczeństwa

JANCZO TODOROW
- Dęby oszpecono, nie wiadomo czy jeszcze odżyją - martwi się Jacek Woźniak
- Dęby oszpecono, nie wiadomo czy jeszcze odżyją - martwi się Jacek Woźniak fot. Janczo Todorow
W ostatnich dniach ścięto korony 50 dębów rosnących na skraju parku, bo gałęzie zwisały nad ulicą i zawadzały o nie autobusy.

Jednak ta wycinka wywołała oburzenie na osiedlu. W urzędzie miasta hałasem się nie przejmują, twierdząc, że bezpieczeństwo jest ważniejsze.
Pilarze przeszli jak huragan - pościnali wszystkie korony od strony ulicy. Nie mieli nawet czasu na pozbieranie gałęzi. Tym zajęli się bezrobotni, a drewno otrzymają na opał najbiedniejsi. Mieszkańcy osiedla są zdumieni, że tak bezwzględnie potraktowano stare drzewa.
- To skandal. Jestem w szoku - mówi Jacek Woźniak. - To, co zrobiono z tymi drzewami, to barbarzyństwo. To nie żadna przycięcie, a partactwo. Ci, którzy cięli, nie mieli pojęcia co to jest pielęgnacja drzew. Nie wystarczy tylko wziąć piłę do ręki. Kiedyś przez długie lata pracowałem przy pielęgnacji zieleni i coś na ten temat wiem. Dęby po prostu zniszczono.
Czytelnik tłumaczy, że dębom należało jedynie przyciąć korony, a nie ścinać na tzw. zapałkę. Dęby, w odróżnieniu od innych drzew, odrastają bardzo powoli, a w tym przypadku być może nie odrosną nigdy. - Ciekawy jestem, co to była za firma, bo widać z daleka, że pozostawiono suche gałęzie, które w każdej chwili mogą spać na przechodnia, a wycięto zdrowe - zastanawia się J. Woźniak.
Jego zdaniem miasto zmarnowało pieniądze, a na dodatek drzewa okaleczono. - Kiedy wreszcie skończy się w naszym mieście bezmyślnie ścinanie drzew - pyta czytelnik.
Jacek Niezgodzki, zastępca burmistrza nie chce komentować sprawy. - Są u nas od tego kompetentne osoby, burmistrz nie będzie wskazywał palcem, którą gałąź trzeba wyciąć - twierdzi.
Ewaryst Stróżyna, naczelnik wydziału infrastruktury technicznej przyznaje, że o pielęgnacji drzew w mieście nie może być mowy. - Ja odpowiadam za bezpieczeństwo mieszkańców i to właśnie jest celem zabiegów. Pracownicy firmy z Lipinek Łuzyckich mieli za zadania ściąć gałęzie, które zwisały nad ulicą i stwarzały zagrożenie. Wygląd drzew jest drugorzędny. Ścinka kosztowała 17,5 tys. zł, ale nie są to zmarnowane pieniądze. Jeżeli rzeczywiście pozostały suche gałęzie, to wykonawca będzie musiał je usunąć - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska