MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Druga liga siatkówki w wykonaniu lubuskich drużyn

(ppp, rg)
fot. Archiwum
W drugiej lidze mężczyzn nie było niespodzianek. Lider AZS UZ Zielona Góra pokonał Czarnych Pruszcz Gdański, Olimpia rozbiła Trefl II Gdańsk, a Orion Sulechów poległ w Poznaniu z miejscowymi akademikami.

AZS UZ ZIELONA GÓRA - CZARNI PRUSZCZ GDAŃSKI 3:1 (22:25, 25:19, 25:16, 25:18)

Zielonogórzanie podejmowali w sobotę ostatnią ekipę w tabeli. Do boju z Czarnymi Pruszcz Gd. wyszli rezerwami, choć aby spokojnie wygrać, musieli kończyć najmocniejszą szóstką.
Piotr Gałka chyba sam się nie spodziewał, że w tym sezonie wyjdzie w podstawowym składzie. A jednak tak się stało, ale chyba największą niespodzianką była zmiana libero, bo Bartosza Odwarznego zastąpił Wiktor Zasowski. No i pierwszego seta nasi nie mogli zaliczyć do udanych. Mimo że w drugiej części pojawili się Wojciech Lis czy Łukasz Gwadera, akademicy przegrali.

Ale to tylko podrażniło ambicje niepokonanych dotąd liderów, bo w kolejnych setach nie dali rywalom żadnych szans. W drugiej odsłonie trener Tomasz Paluch również sporo rotował w składzie, ale w trzecim i czwartym już postawił raczej na najmocniejszą pakę. Wtedy oczywiście nic nie mogło się wydarzyć, bo akademicy przerastali gości przynajmniej o klasę. Grali spokojnie, ale zarazem mocno i bezwzględnie, z każdym punktem łamiąc ostatnie marzenia o końcowym triumfie Czarnych.

Ostatecznie występ zielonogórzan można zaliczyć do udanych. Bo po pierwszym niepewnym i ostatecznie przegranym secie, w kolejnych wręcz rozjechali rywali. A rezerwowi pokazali się z całkiem dobrej strony, choć pomysł zmiany libero, mimo że Zasowski nie popełnił jakiś rażących błędów, chyba do końca nie wypalił.

AZS UAM POZNAŃ - ORION SULECHÓW 3:1 (25:15, 21:25, 25:20, 25:14)

Sulechowianie nie byli w Poznaniu faworytami w meczu z miejscowym AZS-em UAM-em. I niestety, przegrali, a napędzili gospodarzom stracha tylko w drugim secie.
Orion ciągle musi radzić sobie bez środkowego Pawła Myślickiego, który leczy kontuzję stawu skokowego. Ale nawet z nim w składzie, wywieźć punkty z Poznania, graniczyłoby z cudem. Ten się nie zdarzył, a wszystkiemu winne są chwile, w których nasi całkowicie tracili koncentrację i dawali sobie wbijać po pięć, sześć punktów z rzędu. Tak właśnie było w partiach pierwszej, drugiej i trzeciej. W okolicy dziesiątego punkta, gdy obie drużyny szły łeb w łeb, na serwis wchodził grający trener gospodarzy Damian Lisiecki, który potężnymi uderzeniami odrzucał sulechowian od siatki. Na dodatek ataki z prawego skrzydła Bartosza Lickindorfa i Mariusza Piątka były bardzo czytelne, a obaj zawodnicy nie potrafili skończyć piłek i poznanicy bezwzględnie kontrowali. We wszystkich trzech setach nasi stracili szanse właśnie w tym momencie. Rywale odjeżdżali na tyle punktów, że dogonienie ich było praktycznie niemożliwe.
Obrazu gry i niefrasobliwości sulechowian nie mogła przysłonić nawet pewnie wygrana druga partia. - Tylko wtedy zaprezentowaliśmy swoje - mówił trener Oriona Marcin Bilon. - Świetna gra w bloku pozwoliła nam zwyciężyć, ale te zastoje w kolejnych odsłonach wszystko zniweczyły.

OLIMPIA SULĘCIN - TREFL II GDAŃSK 3:0 (25:22, 25:15, 25:15)

Choć gdańszczanie przyjechali do Sulęcina z dwoma zawodnikami z szerokiej kadry swej pierwszoligowej drużyny, to nie byli w stanie zagrozić dobrze dysponowanym gospodarzom. Można powiedzieć, że Olimpia triumfowała z uśmiechem na ustach, pozwalając sobie przy okazji na kilka ciekawych eksperymentów kadrowych.

Wobec choroby przyjmującego Dawida Proskurnickiego i zaplanowanej już wcześniej absencji środkowego bloku Romana Bartuziego, na pozycji libero zagrał eksperymentalnie Grzegorz Pabich. A nominalny libero Marcin Nakonieczny czekał w rezerwie na swą szansę jako skrzydłowy. - Dostał ją w końcówce meczu i wykazał się stuprocentową skutecznością. Skończył wszystkie... dwa ataki! - żartował po meczu trener sulęcinian Stanisław Szablewski.
Trochę emocji było tylko w pierwszym secie. Gospodarze zlekceważyli gdańskich juniorów i pozwoli im uzyskać kilkupunktowe prowadzenie: 7:4, 9:6 oraz 10:7. Olimpia długo goniła rywali, by w końcu wyrównać na 21:21, a potem już gładko wygrać końcówkę do 22. Dwie kolejne odsłony stały pod znakiem zdecydowanej dominacji naszych. Przewaga sulęcinian była tak duża, że Szablewski mógł sobie pozwolić na komplet zmian. Na boisku nie pojawił się tylko rezerwowy atakujący Karol Idzikowski, bo Patryk Wojtysiak kończył tego dnia wszystkie piłki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska