Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drzwi same się otworzą

Andrzej Flügel
Marcin Pietroń ma 20 lat, kawaler. Jest pomocnikiem. Wychowanek UKP Zielona Góra, od 2003 r. zawodnik Zagłębia Lubin, w sezonie 2005/06 wypożyczony do Lechii Zielona Góra. W ekstraklasie rozegrał dotąd osiem spotkań.
Marcin Pietroń ma 20 lat, kawaler. Jest pomocnikiem. Wychowanek UKP Zielona Góra, od 2003 r. zawodnik Zagłębia Lubin, w sezonie 2005/06 wypożyczony do Lechii Zielona Góra. W ekstraklasie rozegrał dotąd osiem spotkań. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z Marcinem Pietroniem, piłkarzem Zagłębia Lubin

- Jak się przechodzi z Zielonej Góry do pierwszoligowego klubu?
- Zwyczajnie. Byłem wtedy w UKP. Graliśmy z Zagłębiem barażowe mecze w mistrzostwach Polski juniorów. Spodobałem się tamtejszym działaczom i zostałem zawodnikiem lubińskiego zespołu.

- Trenerzy, najpierw Edward Klejndinst, później Czesław Michniewicz mówili, że jest pan talentem, ale nie dawali wielu szans na grę...
- To prawda. Pod koniec rundy jesiennej trener Michniewicz wstawił mnie do pierwszej drużyny. Bardzo się z tego cieszę i myślę, że będzie coraz lepiej. Postaram się mu udowodnić, że to była dobra decyzja.

- Ale pana kariera w Lubinie, nie jest usłana różami. Wypożyczono pana na sezon do Lechii, często grał pan w zespole trzecioligowych rezerw...
- Bo wcale nie jest łatwo przebić się w takim zespole jak Zagłębie, gdzie jest wielu dobrych zawodników i stale dokonuje się transferów. Mam jednak nadzieję, że trener Michniewicz, szkoleniowiec znany z tego, że stawia na młodych, da mi szansę. Przyjdzie na mnie czas.

- Poprzedni sezon spędził pan w zielonogórskiej Lechii, ma pan tu kolegów. Czemu wszystko w klubie się rozłazi??
- To chyba nie tylko kwestia pieniędzy. Uważam, że dziś Lechia ma niezły skład. Poprzednio, kiedy tu grałem, też był dobry zespół, a w sumie nie wyszło tak jak chcieliśmy. Ciężko to wytłumaczyć. Inna sprawa. Grupa śląska trzeciej ligi jest bardzo silna. Jesienią w rezerwach Zagłębia występowało stale kilku zawodników z pierwszego składu i wcale dobrze nam nie szło.

- Z Lubina do Zielonej Góry jest bardzo blisko. Często pan przyjeżdża do domu?
- Staram się tak często, jak tylko mogę.

- Rodzice kibicują?
- Pewnie. Tata jest fanem futbolu i zawsze się nim interesował, więc nic dziwnego, że dokładnie śledzi moją karierę. Mama mniej się interesuje sportem, ale jest zorientowana jak mi idzie.

- Ma pan czas na coś poza futbolem?
- Nie bardzo, bo moja dziewczyna Ola studiuje w Berlinie i kiedy tylko mogę, staram się do niej jeździć albo spotykamy się u naszych rodziców.

- Czuje się pan nadal związany z Zieloną Góra?
- Tak. To przecież moje miasto. Odwiedzam je często, czytam co się dzieje. Oczywiście najwięcej o sporcie.

- Trener Beenhakker sięga po coraz młodszych graczy. Może na pana też przyjdzie czas?
- Na razie o tym nie myślę. Chcę pograć w ekstraklasie, pokazać się. Kiedy będę regularnie występował, drzwi mogą otwierać się wszędzie.

- Jest ktoś w polskiej lidze, na kim chciałby się pan wzorować?
- Gra kilku zawodników, którzy bardzo mi się podobają, ale takiego jednego, jedynego wzorca nie mam.

- Czego panu życzyć na nowy rok?
- Chyb tego, bym na stałe znalazł miejsce w pierwszej jedenastce Zagłębia. Wierzę, że tak się stanie.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska