Niedziela. Dochodzi 3.00 rano. Deptak powoli pustoszeje. Fala podpitych i nieco krzykliwych uczestników winobraniowej zabawy rozlewa się z centrum. Płynie w kierunku pozostałych części miasta. Pl. Bohaterów już kilka godzin temu opuścili ostatni kupcy. Pozostawili po sobie potworny śmietnik. Jeden sprzedawca nieopodal pomnika zostawił potężną stertę kartonów po butach. Przechodzący ludzie dorzucili do niej trochę butelek, resztek jedzenia. To właśnie w to miejsce podjeżdża traktor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Tuż po 3.00 zaczyna się kolejna tura porządkowania ścisłego centrum.
Ech, niemiłe to jest
- Tylko Polak potrafi tak zrobić. My nie umiemy się bawić. Myśmy to codziennie widzieli o świcie - Bogdan Kostka z obrzydzeniem zerka w stronę sterty pudeł. Za chwilę zamaszystymi ruchami zgarnia kilka kartonów, jakby tuli je do siebie. Po czym wrzuca na przyczepę. I tak jeszcze kilka razy. Za chwilę na pomoc przychodzi trzech innych pracowników ZGKiM-u. - Najgorzej zawsze jest na przeciwko teatru, i tu, gdzie zaczyna się aleja Niepodległości. To taki nasz horror - dodaje Kostka. - Nie cierpię zbierać butelek, po winie, piwie. Resztki alkoholu lecą na człowieka. Niemiłe to jest. Ech, a wystarczyłoby, żeby ludzie wrzucali śmieci do koszy.
Ekipa, którą spotkaliśmy pod pomnikiem, a także i inne, w czasie święta miasta robotę zaczynała o 23.00. Najpierw sprzątała tzw. boki, czyli ul. Boh. Westerplatte, Dworcową, Ciesielską. O 1.00 nad ranem po raz pierwszy sprzątacze pojawiali się na deptaku. Przed trzecią całkowicie go opanowywali. To właśnie dzięki nim rano Zielona Góra nie tonęła w śmieciach. A wręcz przeciwnie. Była czysta. Po raz pierwszy od wielu lat w redakcji nie pojawiły się setki głosów niezadowolonych z braku porządku mieszkańców.
Bo my się staramy
- Wie pan, bo my naprawdę się staramy - znacząco potakuje głową Tadeusz Gubański. - Choć pracy łatwej nie mamy. Ludzie nie mają szacunku, dla tych, co po zabawie muszą doprowadzić miasto do wyglądu.
Przed 4.00 traktor z wyładowaną po brzegi śmieciami przyczepą odjechał na wysypisko w Raculi. Do centrum zajedzie jeszcze raz. Brygada sprzątaczy znów zmierzy się z kupami odpadów. - Ech, czasami to tak sobie myślę, że lepiej by było, gdyby tego winobrania... nie było - wzdycha Kostka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?