Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki niszczą pola

Artur Matyszczyk
- Dlaczego przy szacowaniu szkód nikt pod uwagę nie bierze naszej robocizny? To niesprawiedliwe! - oburza się Józef Matusewicz.
- Dlaczego przy szacowaniu szkód nikt pod uwagę nie bierze naszej robocizny? To niesprawiedliwe! - oburza się Józef Matusewicz. fot. Mariusz Kapała
Znów ostry konflikt na linii rolnicy - koło łowieckie! - Źle się dzieje. Dziki podchodzą już pod same chałupy - alarmują właściciele gospodarstw.

KOMENTARZ

KOMENTARZ

Trzeba uniknąć ofiar
Tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze i rządzi rozbieżność interesów - nie będzie zgody. Ale rolnicy z łowczymi nie muszą się przyjaźnić. Ważne, żeby nawzajem szanowali swoją robotę. Dlatego muszą spróbować się dogadać. W innym wypadku ta lokalna wojna nigdy się nie skończy. A wojna, jak to wojna - niesie z sobą ofiary, których za wszelką cenę trzeba uniknąć.

Józef Matusewicz codziennie skoro świt wychodzi popracować w polu. Zanim dotrze na hektary, serce wali mu jak młot. Mężczyzna nie potrafi ukryć zdenerwowania. Bo od kilku tygodni nie wie, co tak naprawdę zastanie na swojej ziemi. - Ostatnio zwierzyna leśna rujnuje całą naszą pracę - Matusewicz stojąc w zagonach pokazuje zniszczenia. Niedawno przez pole jego syna przeszło stado dzików. Nie ma po nich co zbierać. - Ile potu wylejemy, wiemy tylko my. Na marne idą nasze pieniądze i nasze życie.

W piątek z reporterami "GL" spotkało się kilkunastu rolników. Ci nie kryją żalu. Nawet nie próbują zataić wściekłości. - A co? Że niby koło łowieckie płaci za szkody? Ale robocizny to już nie biorą pod uwagę. A źle się dzieje, bo dziki już podchodzą pod same chałupy! - złoszczą się chłopi.

Inni tonują nastroje. Szukają rozwiązania. - Dlaczego nadleśnictwo, czy koło łowieckie nie wróci do zatrudniania osób, które pilnowały terenu? - zastanawia się Halina Kijewska. - Przez 12 lat mieliśmy takiego pana. I był spokój. Potem jednak go przenieśli. Nikogo nie dali w zamian. Pojawiły się problemy. A przecież w kole jest ponad 30 członków. Niech tak przynajmniej jeden dyżuruje dziennie. Pali ognisko, strzela. Na pewno by się uspokoiło.
Czy się uspokoi? Wszystko w rękach koła łowieckiego, które zarządza obszarem wokół łochowickich pól.

- Ale my codziennie wysyłamy nawet dwie osoby, które chodzą i strzelają. Zabiliśmy na tym terenie już 20 dzików - ripostuje łowczy WKŁ Głuszec Zbigniew Szaj. - Wszystko można sprawdzić w książce wyjść na łowisko. Problem w tym, że zwierza jest naprawdę dużo.

Szaj również nie kryje żalu. Choćby dlatego, że ktoś notorycznie kradnie druty, którymi łowczy ogrodzili lasy. - Ludziom się wydaje, że to niczyje. I biorą - dodaje zniesmaczony.

Tłumaczy też, że szkody szacowane są zgodnie z prawem i ustalonymi zasadami. - Gdyby było inaczej, rolnicy mogliby nas pozwać do sądu. W sytuacjach spornych nawet idziemy na rękę gospodarzowi, płacąc mu więcej. Tak, aby uniknąć ewentualnej rozprawy - tłumaczy Szaj.

Już niebawem ma dojść do kolejnego spotkania łowczych z rolnikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska