MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Piątyszek: - Dla mnie rupiecie też mogą być cenne

Beata Igielska
Elżbieta Piątyszek (na zdjęciu z listem od pierwszej sympatii) Ma 44 lata. Mężatka, ma dwoje dzieci. Mieszka w Krobielewie, pracuje w gimnazjum w Przytocznej. Lubi spacery z psem.
Elżbieta Piątyszek (na zdjęciu z listem od pierwszej sympatii) Ma 44 lata. Mężatka, ma dwoje dzieci. Mieszka w Krobielewie, pracuje w gimnazjum w Przytocznej. Lubi spacery z psem. fot. Beata Igielska
Rozmowa z Elżbietą Piątyszek, nauczycielką z Krobielewa koło Przytocznej, która zbiera sentymentalne pamiątki.

- Wzruszające przedmioty to… - Rzeczy, które mają swoją historię, skłaniają do refleksji i zadumy. Jedne bawią, inne poruszają do łez. To stare zeszyty, listy, fotografie. Czasem ich pierwsi właściciele odchodzą, a przedmioty zostają. Wtedy żyje w nich pamięć o ludziach. Mam sentyment do przeszłości i lubię do niej wracać, a pamiątki to ułatwiają.

- To dlatego zaczęła je pani zbierać? - Do kolekcjonowania różnych rupieci natchnęła mnie praca w szkole. Prawie 15 lat temu zaczęłam uczyć w szkole języka polskiego. Chciałam, żeby moje lekcje były żywe i ciekawe, więc przynosiłam na nie różne przedmioty. Gdy opowiadałam uczniom o Żeromskim, pokazałam swoje zdjęcia z podróży śladami pisarza. Przy okazji przywołałam różne anegdoty. Uczniowie zapamiętali więcej niż z podręcznika. Innym razem, ucząc młodzież pisania listu, przyniosłam listy sprzed lat od mojej pierwszej sympatii. Wielu uczniów pierwszy raz zobaczyło ręcznie pisane i ozdobione wyznania.

- Lubi pani przeglądać te swoje rupiecie? - Oczywiście, bo to zawsze wspaniała podróż w przeszłość. Sięgam po różne pamiątki w zależności od nastroju. Z natury jestem wrażliwa, więc łatwo się wzruszam, a taki stan potrzebny jest każdemu. Kontakt z pamiątkami często też poprawia mi samopoczucie. To bardzo rozwijająca pasja, bo o każdej rzeczy staram się dowiedzieć jak najwięcej.

- Ma pani jakąś ulubioną pamiątkę? - Jest ich wiele, ale zawsze wrażenie robi na mnie licealny zeszyt z 1964 r. Dostałam go od ucznia, który przez przypadek znalazł go podczas sprzątania piwnicy. Właścicielka była z pochodzenia Niemką i mieszkała w Przytocznej. Tu przeżyła wielką miłość. Teraz ja mam coś, co do niej należało. To namacalny ślad po kimś, kto kiedyś był, przeżywał swoje smutki i radości, chodził tymi samymi ulicami, co ja teraz. I jak tu nie kochać takich cennych rupieci…

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska