Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatalnie w obronie, nieskutecznie w ataku. Szczypiorniści Stali Gorzów pokonani

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Piłkarze ręczni Stali Gorzów (żółte koszulki) przegrali we własnej hali pierwszoligowy pojedynek z Borem Oborniki Śląskie.
Piłkarze ręczni Stali Gorzów (żółte koszulki) przegrali we własnej hali pierwszoligowy pojedynek z Borem Oborniki Śląskie. Robert Gorbat
Zwycięska passa piłkarzy ręcznych Stali Gorzów we własnej hali trwała ponad rok. W sobotę (14 listopada) żółto-niebiescy znaleźli wreszcie pogromcę. W meczu o pierwszoligowe punkty przegrali jedną bramką z Borem Oborniki Śląskie.

TL UBEZPIECZENIA STAL GORZÓW - SPR BÓR-JOYNEXT OBORNIKI ŚLĄSKIE 29:30 (12:15)
TL Ubezpieczenia Stal: Nowicki, Marciniak - Kryszeń i Stupiński po 6, Pietrzkiewicz i Starzyński po 4, Gintowt, Bronowski i Kłak po 3, Pedryc, Bystrov, Serpina, Dzieciątkowski i Gałat po 0.

Przyjechali po zwycięstwo

- Nigdy nie wygraliśmy w Gorzowie. Wiedzieliśmy, że Stal ostatni raz przegrała u siebie we wrześniu ubiegłego roku z Ostrowem. Ale od marca tego roku na wyjazdach tylko zwyciężamy, więc jechaliśmy na to spotkanie z umiarkowanym optymizmem - opowiadał po meczu promieniujący ze szczęścia, grający trener oborniczan Artur Szabat.

Gorzowianie nie trafiali z karnych

Na triumf przyjezdnych zanosiło się od pierwszych minut. Zdecydowanie lepiej bronili, w ataku trafiali niemal z każdej pozycji i w 19 min wygrywali 12:8. Mogli wyżej, ale chwilę wcześniej sędziowie nie zaliczyli im prawidłowego gola, bo ich zdaniem piłka wtoczyła się do bramki... przez dziurę w siatce.
Grający trener gorzowian szalał ze złości, w trakcie przerwy w grze nie szczędził swym podopiecznym prostych, żołnierskich słów, lecz na wiele się to nie zdało. Co prawda w 24 min - po rzucie z lewego skrzydła Mateusza Stupińskiego - na świetlnej tablicy pojawił się na chwilę remis 12:12, ale na przerwę zespoły zeszły przy trzybramkowym prowadzeniu Bora. Nie mogło być inaczej, skoro Wiktor Bronowski i Aleksander Kryszeń nie trafili nawet z rzutów karnych...

Dogonili, przegonili, ale... i tak przegrali

Po zmianie stron boiska trwała dominacja gości. W 44 min wygrywali już 24:17 i wydawali się pewnie zmierzać po końcowy triumf. Wtedy stała się rzecz niewiarygodna. Po kilku znakomitych interwencjach bramkarza Cezarego Marciniaka i świetnie wyprowadzonych kontach, stalowcy zdobyli w ciągu sześciu minut... sześć goli z rzędu i doprowadzili do remisu 24:24! Na fali powodzenia uzyskali nawet minimalną przewagę - 27:26 w 55 min.
I wtedy miejscowi zafundowali sobie sportową tragedię. Rzuty karne zmarnowali Stupiński i Dawid Pietrzkiewicz (pierwszy trafił piłką w słupek, drugi w poprzeczkę), a za gradację kar wyleciał z boiska Wiktor Bronowski. Efekt był taki, że od remisu 27:27 goście dwukrotnie odskakiwali na dwie bramki: 29:27 i 30:28. Ostatni gol Starzyńskiego, zdobyty dwie sekundy przed końcową syreną, nic już gorzowianom nie dał...

WIDEO: COVID-19 groźny nawet dla młodych sportowców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska