Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głogowianka podała do sądu spółdzielnię mieszkaniową. Wszystko przez szczury

Krzysztof Zawicki
- To są dowody na to, że po mieszkaniu grasowały gryzonie, a spółdzielnia długo zwlekała, aby coś z tymi szczurami zrobić - mówiła Barbara Sowińska.
- To są dowody na to, że po mieszkaniu grasowały gryzonie, a spółdzielnia długo zwlekała, aby coś z tymi szczurami zrobić - mówiła Barbara Sowińska. fot. Krzysztof Zawicki
25 tys. zł zadośćuczynienia i 25 tys. zł na Dom Dziecka w Kiełczowie domaga się od Spółdzielni Mieszkaniowej Nadodrze Barbara Sowińska. Powodem są... szczury.

O problemach pani Barbary, mieszkanki bloku przy ul. Kosmonautów Polskich, pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku. Skarżyła się wówczas, że po jej mieszaniu grasują szczury, a winą za to obarczała administrację osiedla Kopernik. - To co przeżyłam na początku grudnia było koszmarem - wspominała. - Myję naczynia, aż tu nagle spod zlewozmywaka wyskakuje na mnie szczur. Tamtego weekendu nigdy nie zapomnę. Będę domagać się ukarania winnych i odszkodowania za utratę zdrowia. Mam zszargane nerwy i tego im nie odpuszczę.

Oni to SM Nadodrze. Po prawie pół roku sprawa trafiła do sądu. Głogowianka domaga się 25 tys. zł zadośćuczynienia i 25 tys. zł na Dom Dziecka w Kiełczowie. - Od wielu lat cierpię na szczurofobię i te zdarzenia strasznie mną wstrząsnęły.

- Skąd pani wie, że ma szczurofobię? Czy ktoś to stwierdził? - dopytywał sędzia. - Nie, ale w dzieciństwie, przy pracach w ogródku z ziemi wyskoczył... kret i ugryzł mnie w palec. Od tamtego czasu mam wstręt do gryzoni - odpowiadała B. Sowińska.

Opowiedziała też, jak w grudniu walczyła ze szczurami. - Podczas remontu piwnicy szczury zostały zamurowane w szybie wentylacyjnym i po prostu szukały drogi wyjścia. Stamtąd, a mieszkam na parterze, w mojej kuchni zrobiły sobie dziurę, którą chciały się wydostać. Zapychałam ją szmatami, które następnie polewałam środkami żrącymi. To wszystko działo się w piątek i nikt ze spółdzielni nie przyjechał.

Dalsza część historii jest taka, że przez tydzień był spokój, ale po tym czasie ponownie słyszała jak skrobią w kuchenną ścianę. Pracownicy spółdzielni rozsypywali w piwnicy trutkę i inne preparaty, ale te szybko znikały, w przeciwieństwie do szczurów. - Jedynym sposobem na odstraszanie gryzoni było walenie pokrywką garnka o metalową tacę - dodała.

Wspomniała, że problemy zaczęły się dwa lata temu, gdy w piwnicy zlikwidowany został magiel. - Od tamtego czasu nikt nie zamurował rury, która prowadziła bezpośrednio do zewnętrznej sieci kanalizacyjnej - powiedziała. - To tą drogą szczury bez problemów dostawały się do budynku.

Sędzia podczas rozprawy w obecności pełnomocnika Nadodrza zaproponował ugodę. Pani Barbara poinformowała, że jest gotowa taką zawrzeć. Z kolei pełnomocnik Nadodrza stwierdził, że w tej sprawie decyzję musi wydać zarząd spółdzielni. Decyzja jej władz jest już znana. - Nie czujemy się winni zaniedbań, dlatego nie przystaniemy na ugodę - powiedział rzecznik SM Nadodrze Adam Borysiewicz.

W takim przypadku kolejna rozprawa odbędzie 6 lipca. Na świadków wezwani będą m.in. pracownicy spółdzielni, którzy w grudniu zajmowali się deratyzacją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska